Feb 14, 2019 – 18 min read

Heartbreak may be the very essence of being human, of being on the journey from here to there, and of coming to care deeply for what we find along the way. – David Whyte

Mój mąż Marty był zdrowym 39-letnim biegaczem, u którego rozwinęła się nagła choroba tuż po pierwszych świętach Bożego Narodzenia naszego dziecka. Wirus zjadł jego mięsień sercowy i wysłał go do szpitala z dusznościami w Nowy Rok 1992.

Brzydki wirus spowodował masywną niewydolność serca tydzień po tym, jak Marty został przyjęty na oddział intensywnej terapii, a chirurdzy bohatersko go uratowali, instalując urządzenie wspomagające pracę komór (VAD).

Największym problemem z VAD było to, że trwale zniszczył jego prawdziwe serce. Oznaczało to, że potrzebuje przeszczepu serca, więc zostaliśmy zmuszeni do oczekiwania na tragiczną stratę innej rodziny, aby Marty mógł otrzymać serce od dawcy.

Kiedy czekaliśmy na dawcę, odwiedziłam Marty’ego w wieczór walentynkowy.

Wręczyłam mu gigantyczny balon w kształcie serca, a on wprawił mnie w osłupienie, wręczając mi kartkę walentynkową wyciągniętą z szuflady swojej szafki nocnej. (Poprosił swoją matkę, żeby kupiła kartkę dla mnie w jego imieniu – pamiętał o mnie w Walentynki ze swojego szpitalnego łóżka!)

Przyciemniłam trochę światła i wcisnęłam się obok niego w jego łóżku. Objęłam go ramieniem i po raz kolejny byłam zszokowana sposobem, w jaki grzmiące wibracje VAD wstrząsnęły całym jego ciałem.

Właśnie wtedy jego pielęgniarka z OIOM-u wpadła do pokoju i włączyła jasne, napowietrzne światła. Spojrzałem na nią. Dlaczego, do cholery, przerywała naszą intymną walentynkową chwilę?!

Dlaczego?

Ponieważ mieliśmy serce!

Zdrowe, dobrze dopasowane serce dawcy było w drodze!

Zaręczyliśmy się w Walentynki sześć lat wcześniej, a teraz wszechświat podarował nam w Walentynki prezent w postaci serca dla Marty’ego! (Tego gówna nie da się wymyślić.)

Wszyscy wiedzieli o tragicznym młodym ojcu, który czekał na serce. Więc kiedy czekaliśmy na serce i kiedy pielęgniarki przygotowywały Marty’ego do operacji przeszczepu, pielęgniarki, lekarze, terapeuci oddechowi i fizykoterapeuci z całego szpitala wpadali, żeby nam pogratulować.

„Walentynkowe serce! To taki dobry omen!”

„Po tym, co przeszliście, to będzie łatwa część!”

W końcu wszystko było gotowe. Marty i ja pocałowaliśmy się na pożegnanie, a pielęgniarka zawiozła go na salę operacyjną.

Godziny mijały.

A potem…

A potem powiedzieli mi, że sprawy nie idą dobrze.

Nowe serce z trudem nadążało za ciśnieniem w płucach Marty’ego.

Jego organizm nie reagował na leki, które miały obniżyć ciśnienie w płucach.

Tuż po północy kardiochirurg, wciąż w swoim fartuchu, spotkał się ze mną w sali, w której gigantyczny balon w kształcie serca wciąż wisiał w rogu.

„Nie udało mu się.”

W tej okrutnej chwili życie, jakie znałam, dobiegło końca. Moja niewinność roztrzaskała się, a ja wyłam jak zwierzę, gdy uderzyła mnie rzeczywistość, że mój ukochany Marty, ojciec mojego syna, nie żyje.

Zniknął.

Na zawsze.

***

Godziny później wyniosłam swoje nierozpoznawalne „ja” z OIOM-u z ołowianymi nogami.

Wędrówka ze sterylnego kokonu szpitala w nieznane życie jako 30-letnia wdowa była jak wleczenie się po rozbitym szkle. To najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.

***

Odbudowa mojego życia po śmierci Marty’ego zajęła mi powolny, żmudny, nędzny czas. Zajęło mi ponad dekadę, by znów rozkwitnąć.

Mimo że żyłam w kulturze, która nakłaniała mnie do pośpiechu i „powrotu do normalności”, miałam szczęście mieć rodzinę i zatwardziałego terapeutę, którzy potrafili być świadkami mojej niedoli i być z nią. Nigdy mnie nie popędzali. Zrozumieli, że normalność została unicestwiona, a nowe życie trzeba było odbudować z odłamków.

Z czasem zbudowałam nowe życie, życie, które głęboko kocham.

Żałoba nadal wpływa na to życie po tych wszystkich latach.

***

Nigdy nie będę wdzięczna, że Marty umarł.

I nigdy nie będę wdzięczna za to, że musiałam nauczyć się tego, czego nauczyłam się, wracając do życia po śmierci.

Ale zawsze będę wdzięczna za to, że my, ludzie, jesteśmy stworzeni do kochania, i że miłość prześwieca przez najstraszliwszy ból, jaki istnieje.

***

Wiele się wydarzyło w ciągu ponad ćwierćwiecza, odkąd zostałam wypatroszona przez stratę. Nauczyłem się siedzieć w ciemności żalu i rozumieć jego dręczące nauki.

Aby odwdzięczyć się za dar obecności, który pomógł mi znieść najbardziej bolesną transformację, jaką kiedykolwiek znałem, sam zostałem terapeutą. Jestem orędowniczką żałoby w kulturze, która nie chce wiedzieć, jak trudne może być życie. Prowadzę innych przez ich straty i traumatyczne przeżycia. Czczę ich ból i pomagam im go znosić, aby się leczyć, uczyć i wzrastać, zamiast zachęcać ich do ucieczki od bólu, do czego zachęca nasza kultura.

Bo miałam odwagę i wsparcie, aby przejść przez mój żal, żal odbudował mnie od podstaw. Ponieważ żal mnie odbudował, mam odwagę wspierać innych, by przeszli przez ten żal.

I wiele się nauczyłem.

Żałoba nauczyła mnie – w najbardziej bolesny ze wszystkich możliwych sposobów – o miłości.

Dlatego właśnie rozmawiam tu z Wami w Walentynki, 26 lat po śmierci Marty’ego…

***

W każdy rok od jego śmierci w Walentynki w jakiś sposób honorowałam mój związek z Marty’m.

Marty zawsze dawał mi tuzin czerwonych róż w Walentynki.

Wiem, wiem. Brzmi to banalnie, a nawet głupio. Ale tak nie było.

Marty długo czekał, żeby mnie znaleźć, i cenił sobie możliwość dzielenia się ze mną tą uświęconą tradycją serc i czerwonych róż.

W pierwszą rocznicę śmierci Walentego kupiłam sobie tuzin czerwonych róż. Pojechałam do tuzina naszych ulubionych miejsc spędzania czasu – od ścieżek do biegania, przez restauracje, po parki – i upuściłam różę na progu każdego z nich. Płakałam cały dzień.

W drugą rocznicę śmierci Walentego ogarnęła mnie wściekłość na wszechświat. Kupiłam kolejny tuzin czerwonych róż i pojechałam na cmentarz. Rozrzuciłam róże na szarym granicie płaskiego nagrobka Marty’ego i wbiłam w kamień każdy ostatni z tych nienawistnych, kolczastych kwiatów. Zmieliłam je na czerwoną miazgę obcasem buta, krzycząc wściekłość w pustkę.

Przez lata stworzyłam wiele innych rytuałów walentynkowych. W tym roku dzielę się z tobą moją walentynkową rocznicą śmierci.

W tym roku, zamiast tuzina róż, honoruję to, czego nauczył mnie smutek, ujawniając tuzin rzeczy, których nauczyłem się o miłości poprzez utratę mojego partnera i najlepszego przyjaciela.

***

Strata wyjaśniła moją miłość i uczyniła ją bogatszą i głębszą. Chcę, żebyś wiedziała te rzeczy o miłości, żeby twoja miłość też była bogatsza i głębsza, niezależnie od tego, czy doświadczyłaś straty, czy nie:

1) Nigdy nie pożałujesz, że doceniasz to, co masz, póki to masz

Uczymy się, choć nieregularnie i zawsze niedoskonale, pielęgnować wewnętrzną mądrość, która kształtuje życie zewnętrzne i odpowiednio ożywia tę część świata, którą możemy zobaczyć i dotknąć. – Krista Tippett

Na szczęście dla mnie, zanim znalazłam Marty’ego, doświadczyłam pewnych trudności w związku i wyciągnęłam z nich wnioski. Więc podczas mojego małżeństwa z Martym zrozumiałam, jak dobrze mi było. Doceniałam go i byłam świadoma swojej wdzięczności.

W konsekwencji, mimo że byłam zdruzgotana, kiedy umarł, nie musiałam się zastanawiać, czy wiedział, że go kocham, czy nie. Nie dręczyły mnie myśli typu: „Gdybym tylko wiedziała, co mam, gdy to mam.”

To znaczy, nie żałowałam niczego.

Żałoba i żal to nie to samo. Żal porusza się, płynie i uzdrawia. Żal jest niekończącą się pętlą cierpienia i tortur.

Kiedy obudzisz się, aby stać się świadomym dobra w swoim życiu, zanim ono przeminie, kiedy pozwolisz sobie zauważyć i być wdzięcznym za małe uprzejmości i codzienne chwile, będziesz wiedział, co masz, zanim to przeminie. I nigdy nie będziesz tego żałować.

2) Kiedy kogoś kochasz, jest on częścią ciebie na zawsze

Wewnątrz dochodzimy do wiedzy, kogo, co i jak kochamy i co możemy zrobić, by tę miłość pogłębić; tylko z zewnątrz i tylko patrząc wstecz, wygląda to jak odwaga. – David Whyte

Kiedy straciłam Marty’ego, byłam przerażona, że o nim zapomnę. Wpadłem w panikę, gdy pomyślałem, że miłość, którą dzieliliśmy, może wyparować w eter.

Na pewno wiele wspomnień się zatarło. Muszę słuchać nagrań audio, żeby przypomnieć sobie jego głos. Niektóre szczegóły naszego wspólnego życia stały się niewyraźne.

Ale to nie jest cały obraz.

Jednego dnia, na początku procesu żałoby, zdałam sobie sprawę, że prawie każde moje działanie było pod wpływem mojego związku z Martym.

Ciężko jest zauważyć wpływ, jaki wywiera na nas inna osoba, kiedy wciąż jest w pobliżu.

Ale pod jego nieobecność mogłam zauważyć, że moje procesy myślowe zostały rozszerzone dzięki temu, jak Marty i ja dzieliliśmy się pomysłami. Naturalny teraz duch przygody odzwierciedlał sposób, w jaki zachęcał mnie do podejmowania zdrowego ryzyka, aby żyć pełnią życia. Sposób, w jaki śmiałem się z absurdów życia, został pogłębiony przez jego suchy dowcip.

Wszystkie te wpływy trwają do dziś. Wrażenia, jakie na mnie wywarł, wpłynęły na wybory, jakich dokonywałem każdego dnia, kiedy kontynuowałem moje życie. W ten sposób jego miłość nadal podtrzymuje moje życie, nawet po upływie tego czasu.

Pozwól sobie na bycie kochanym. Kiedy pozwalasz sobie naprawdę kogoś kochać i być kochanym, ma to wpływ na komórki twojego ciała i skład twojej osobowości. Jesteś trwale zmieniony przez to, że wpuściłeś ich do swojego serca.

3) Nie ma czegoś takiego jak zamknięcie, i to dobrze

Mądrość to widzenie kształtu swojego życia bez zatarcia, pogodzenia się z nim, ani jednej jego chwili. – Albert Huffstickler, z książki „Wanda” Walking Wounded

Nasza kultura, w której trzeba szybko przejść nad tym do porządku dziennego, uczy, że żałoba jest procesem, który przebiega w uporządkowanych krokach, aż do ostatecznego zamknięcia lub akceptacji. Wierzymy, że kiedy „osiągniemy” zamknięcie, zakończymy żałobę i nie będziemy już więcej cierpieć.

Nic nie może być dalsze od prawdy.

Czy straciłeś kogoś w wyniku śmierci, rozwodu, choroby psychicznej, czy czegokolwiek innego, nie „uporasz się” ze stratą.

Jeśli masz wsparcie, aby przejść przez swoje emocje, ich intensywność i czas trwania zmniejszy się z czasem. Ale odcisk pozostawiony przez osobę, którą kochałeś, jest nieusuwalnie odciśnięty w twoim wnętrzu i pozostaje nienaruszony na zawsze.

Gdy coś takiego jak wspomnienie, zapach lub zmiana w życiu dotknie cię w centrum tego wewnętrznego miejsca zamieszkania miłości, będziesz tęsknił za ukochaną osobą na nowo. Intensywnie.

I to jest w porządku.

Kiedy mój syn ukończył szkołę średnią, bolałam nad tym, żeby jego ojciec zobaczył, jakim wspaniałym młodym człowiekiem się stał. W zeszłym tygodniu miałam kilka pomysłów, które wiedziałam, że Marty doceni i zrozumie w bardzo szczególny sposób, i płakałam z tęsknoty.

Te chwile bólu są dla mnie jak prezenty. Przypominają o głębi miłości Marty’ego, która wciąż we mnie żyje.

Gdy przypomnisz sobie, że smutek, tęsknota i brak są normalnymi uczuciami, których nie trzeba eliminować, uczuciami, które możesz znieść, które wskazują na głębię miłości, wtedy chwile braku rozkwitają prawdą i znaczeniem.

4) Ogrom twojego smutku jest proporcjonalny do ogromu twojej miłości

Jestem wdzięczna, że mogłam odczuć nawet ten ostry smutek. – Mark Doty

Były chwile, w których myślałem, że udręka żalu może mnie zabić. Fale smutku, gniewu, dewastacji i tęsknoty powalały mnie raz za razem.

Ale ani razu nie żałowałam, że nigdy nie spotkałam Marty’ego.

Instynktownie wiedziałam, że ból, który odczuwałam, był emocjonalną manifestacją tego, jak bardzo wypełniała mnie jego miłość. Jedynym sposobem, aby nie czuć tego bólu, byłoby nie znać głębi naszej miłości.

Intensywny ból spowodowany jego nieobecnością ujawnił wielkość miłości, którą dzieliliśmy.

My, ludzie, jesteśmy stworzeni do kochania, przywiązywania się i potrzebowania siebie nawzajem. Jednak kochać to być narażonym na stratę. Nie ma sposobu, aby zapobiec uczuciu żalu, z wyjątkiem odcięcia się od miłości.

Otwórz się, aby otrzymać tyle miłości, ile tylko pojawi się na twojej drodze. Miłość, prawdziwie dzielona, warta jest każdej łzy.

5) Twoje serce może pomieścić nieskończoną ilość miłości

Wiara, że spełnienie musi przyjść łatwo lub wcale, jest wiarą rujnującą w swych skutkach, gdyż prowadzi nas do przedwczesnego wycofania się z wyzwań, które mogłyby zostać pokonane, gdybyśmy tylko byli przygotowani na dzikość, jakiej słusznie domaga się niemal wszystko, co wartościowe. – Alain de Botton

Poślubiłam Roda 11 lat po śmierci Marty. Tyle czasu zajęło mi znalezienie męża, który potrafiłby bez skrępowania stawić czoło moim życiowym doświadczeniom, wiedziałby, jak na mnie wpłynęły, i właściwie lubiłby to we mnie.

Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, Rod poprosił o wysłuchanie historii Marty’ego. Na naszej drugiej randce zaprezentował mi wiersz/obraz, który stworzył w odpowiedzi na wysłuchanie mojej historii.

Rod przeżył ciężkie chwile i jest tak samo intensywny jak ja po śmierci. Ufa, że jestem z nim całkowicie otwarta na życie w teraźniejszości, nawet jeśli Marty nadal żyje we mnie. Odkąd mój syn skończył 12 lat, Rod jest dla niego wytrwałym ojcem, nawet jeśli wie, że mój syn ma w sercu dwóch ojców.

W pierwszy walentynkowy poranek po naszym ślubie Rod przytulił mnie, gdy płakałam nad przeszłością. Tego wieczoru sprawił, że piszczałam i śmiałam się, kiedy zaskoczył mnie ogromną miską marynowanych pomidorów – dekadenckiego przysmaku, na który pozwalałam sobie tylko w małych dawkach ze względu na ich koszt. Znalazł swoją własną, obojga/i, jasnoczerwoną drogę do mojego walentynkowego serca.

Moja miłość do Roda jest tak samo ogromna jak moja miłość do Marty’ego.

Rod nie wyparł Marty’ego w moim sercu, a Marty nie skurczył przestrzeni, którą mam do dyspozycji dla Roda. Moje serce urosło tak, by pomieścić pełnowymiarową miłość do nich obu naraz.

Czasami to prawie boli czuć tyle miłości na raz, tak jak wtedy, gdy boli cię twarz po uśmiechaniu się przez 12 godzin w dniu ślubu.

Nie powstrzymuj swojej miłości. Twoje serce rozszerzy się, by pomieścić tyle miłości, ile tylko pojawi się na twojej drodze.

6) Możliwe jest odczuwanie więcej niż jednej emocji naraz

Głęboka prawdę można rozpoznać po tym, że jej przeciwieństwo jest również głęboką prawdą. – Franciszek Wilczek

Gdy Marty umarł, nie obchodziło mnie, czy żyję, czy umieram we własnym imieniu. Jednocześnie, kiedy patrzyłem na moje 11-miesięczne wówczas dziecko, z pasją chciałem żyć bez względu na to, ile mnie to kosztowało.

Drugie Walentynki po śmierci Marty’ego tupałem w róże, bo nienawidziłem niesprawiedliwości życia i byłem wściekły, że zostałem w tyle, podczas gdy Marty był wolny od bólu. Jednocześnie, gdy patrzyłam na siebie depczącą róże, podziwiałam intensywność siły życiowej, która przepływała przez moje ciało w gniewie, i płakałam z wdzięczności, że żyję, by tego doświadczyć.

W naszej kulturze jesteśmy uczeni uproszczonego modelu emocji. Myślimy, że możemy odczuwać tylko jedną emocję naraz. Obawiamy się, że wdzięczność zlikwiduje nasz smutek, że gniew zatrze naszą miłość.

To po prostu nie jest prawda.

Emocje mają bardziej bogatą strukturę.

Tak jak wasze serce się powiększy, aby pomieścić całą miłość, która jest dla was dostępna, wasze serce również się rozciągnie, aby odczuwać wiele emocji naraz. Poczuj to wszystko.

7) Otrzymywanie jest ważną częścią miłości

Krzyknij! Nie bądź sztywny i milczący ze swoim bólem. Lamentuj! I pozwól mleku miłości płynąć w tobie. – Rumi, w The Essential Rumi, w tłumaczeniu Colemana Barksa

Jestem silną osobą. Zostałam wychowana na samowystarczalną i niezależną. Poza tym dorastałem w kulturze, która twierdzi, że lepiej jest dawać niż otrzymywać.

Chłopcze, byłem o to upokorzony, kiedy Marty umarł.

Kiedy nagle znalazłem się jako jedyny rodzic oblany emocjami, które groziły mi utonięciem, jedną z pierwszych rzeczy, jakie sobie uświadomiłem, było to, że nie mogłem przetrwać sam. Musiałam polegać na wspaniałomyślnych ludziach wokół mnie dla praktycznego i emocjonalnego wsparcia.

Na początku czułam się upokorzona prosząc o pomoc przyjaciół i rodzinę w takich sprawach jak opieka nad dzieckiem, składanie półki z książkami, sprawdzanie testamentu. Czułam się zdesperowana, kiedy postanowiłam zwrócić się do terapeuty po wsparcie w związku z dużymi emocjami.

Ale kiedy zaczęłam wyciągać rękę, a potem przyjmować to, co mi oferowano, zdałam sobie sprawę, że otwartość jest umiejętnością.

Ludzie, którzy bezinteresownie poświęcali mi czas, energię i miłość, czuli się przeze mnie kochani, kiedy przyjmowałam to, co oferowali. Wielu ludzi zaoferowało mi pomoc, aby zapłacić dalej za pomoc, którą otrzymali w przeszłości, kiedy byli w potrzebie, i było to dla nich znaczące, że pozwolono im przekazać tę pomoc dalej.

Obecność mojego terapeuty przy mnie czuła się jak miłość. Kiedy przyjąłem jej wsparcie, moja zdolność do znoszenia trudnych emocji rozszerzyła się wykładniczo, a ona była wzruszona.

Ludzie chcą pomagać. Ludzie mają wiele do zaoferowania. Kiedy z wdzięcznością przyjmujesz to, co ci ofiarowują, uczestniczysz w wymianie miłości.

8) Bycie połączonym w smutku jest głęboką formą miłości

Odnajdujemy w naszym bólu ból, który wszyscy dzielimy. Zmiękczając ból miłosierdziem, a nie utwardzając go strachem, serce rozszerza się, gdy „mój” ból staje się „bólem”. Choć może się to wydawać dziwne, kiedy dzielimy się spostrzeżeniami wynikającymi z „naszego” bólu, stajemy się bardziej zdolni do uhonorowania „tego” bólu. – Stephen Levine, w Unattended Sorrow

Żałoba sama w sobie jest trudna do zniesienia, i może być przerażająca i przytłaczająca, ponieważ jest zaskakująco intensywna i długotrwała.

Kiedy nasze społeczne mózgi są w takim niepokoju, to, czego najbardziej potrzebujemy, to być zrozumianym. Poczucie, że nasze emocje są rozumiane jest często jedyną rzeczą, która pomaga w czasach udręki.

Żyjemy jednak w kulturze, która zawstydza wrażliwość i zachęca do używania pozytywnego myślenia w celu wyeliminowania smutku, więc w końcu zostajemy emocjonalnie pozostawieni sami sobie, kiedy cierpimy najbardziej.

Bycie samotnym i niezrozumianym w żałobie jest piekłem.

Kiedy mój terapeuta, przyjaciele lub członkowie rodziny spotykali się ze mną w głębi mojego smutku, wściekłości lub zagubienia i nie próbowali mnie naprawić, połączenie, które dzieliliśmy w tych ciemnych miejscach pogłębiało nasze relacje ze sobą.

Wspólne bycie świadkiem udręki życia jest aktem duchowym.

Gdy możesz pozwolić ludziom, którzy mogą zrozumieć twój smutek i ból, by weszli z tobą w przerażające miejsca, poczujesz połączenie wewnątrz twojego bólu, połączenie, które nie sprawi, że ból zniknie, ale które pomoże ci znieść ból. Połączenie w bólu jest miłością.

9) Samotność jest ważną emocją

Kiedy inspiracja stała się ukryta, kiedy czujemy, że jesteśmy gotowi się poddać, jest to czas, kiedy uzdrowienie można znaleźć w czułości samego bólu… W środku samotności, w środku strachu, w środku poczucia niezrozumienia i odrzucenia jest bicie serca wszystkich rzeczy. – Pema Chödrön

W latach po stracie Marty’ego, a zanim poznałam Roda, czułam się nieznośnie samotna. Tęskniłam za partnerem, z którym mogłabym wychowywać mojego syna; tęskniłam za zaangażowaniem; tęskniłam za miłością w codziennych chwilach.

Dobrze myślący (w większości żonaci) przyjaciele głosili mi, że muszę nauczyć się być w porządku z byciem sama. Albo znaleźć współlokatora. Albo coś, cokolwiek, aby pokonać uczucie samotności.

Problem polegał na tym, że ja byłam w porządku. To znaczy, żyłam pełnią życia – najpierw w pełni przeżywając żałobę, potem kontynuując studia magisterskie w pracy, która mnie pasjonowała, wychowując żywe dziecko, które mnie rozśmieszało, i każdego dnia poszerzając swoją inteligencję emocjonalną.

Ale samotność i tęsknota czaiły się pod powierzchnią każdej pełnej życia chwili.

Byłam samotna, I było mi dobrze.

To NORMALNE czuć się samotnym, kiedy nie masz partnera, a chcesz go mieć.

Samotność jest emocją, która sygnalizuje, że potrzeba nie jest zaspokojona. Nie jest to coś, co można przezwyciężyć myśląc o tym lub zdobywając więcej przyjaciół.

Teoria przywiązania wyraźnie pokazuje, że samotność społeczna (czyli rodzaj samotności, która wynika z braku spędzania czasu z przyjaciółmi, itp.) różni się od samotności przywiązania (rodzaj samotności, która wynika z tęsknoty za partnerem). Zbieranie się z przyjaciółmi lub znalezienie współlokatora rzadko łagodzi samotność przywiązania.

Jeśli czujesz samotność przywiązania, proszę wiedzieć, że to jest w porządku i to jest normalne. Odczuwanie samotności i tęsknoty jest częścią bycia zdrowym.

Tylko wtedy, gdy wierzysz, że coś jest nie tak z tobą, bo czujesz się samotny, samotność zamienia się w lęk i/lub depresję, a wtedy czuje się nie do zniesienia.

Jeśli czujesz samotność przywiązania, znajdź sposoby na pielęgnowanie siebie i pocieszanie siebie, ponieważ ból tego rodzaju samotności jest naturalną częścią życia. Pozwalając sobie na przestrzeń do uhonorowania tego, że czujecie się samotni i że potrzebujecie komfortu, możecie złagodzić cierpienie związane z tym cierpieniem.

10) Natura pielęgnuje

Sprosto mówiąc, natura życia sama w sobie jest święta. Zawsze znajdujemy się na świętej ziemi. Jednak rzadko jest to częścią naszego codziennego doświadczenia. Dla większości z nas, świętość pojawia się jak błysk pioruna, ostry wdech pomiędzy jednym niezauważalnym oddechem a następnym. Codzienna tkanina, która przykrywa to, co najbardziej rzeczywiste, jest powszechnie mylona z tym, co najbardziej realne, dopóki coś nie wyrwie w niej dziury i nie ujawni prawdziwej natury świata. – Frank Ostaseski

Śmierć i trauma oraz wszelkiego rodzaju straty zmuszają cię do stawienia czoła egzystencjalnym prawdom o śmiertelności, przypadkowości i zasadniczym braku kontroli, jaką masz nad wieloma wydarzeniami życiowymi. Posiadanie zasłony ochronnej iluzji kontroli zerwanej z twoich oczu może pozostawić cię samotnym, małym i kruchym.

W obliczu tego egzystencjalnego bólu i oszołomienia, ogromna, bezosobowa obecność natury pomogła mi poczuć się mniej zdesperowanym i mniej samotnym.

W nocy położyłem się na trawie na moim podwórku i wpatrywałem się w księżyc. Mocna obecność księżyca we wszystkich jego fazach pomagała mi trzymać się jakiegoś większego porządku we wszechświecie, porządku poza chaosem, który ogarnął moje życie.

Gdy ogarniała mnie jakakolwiek intensywna emocja, która groziła eksplozją mojego ciała – smutek, gniew, samotność, rozpacz – biegłem tak szybko, jak tylko mogłem w upalny dzień. Kiedy żaden inny człowiek – nawet jeden z moich najbardziej zagorzałych zwolenników – nie był w stanie dorównać ogromowi mojego bólu, palące słońce, które przeszyło moją skórę, sprawiało, że czułem się spełniony i zrozumiany.

Kiedy stoisz w obliczu wydarzeń życiowych i emocji, które grożą ci złamaniem, zwróć się ku naturze. Natura będzie w stanie dorównać twojej intensywności. Natura nie będzie cię osądzać. Natura nie rozpadnie się, jeśli będziesz krzyczeć, płakać lub miotać się.

11) Kiedy budujesz zdolność do stawienia czoła WSZYSTKIM emocjom, odczuwasz ożywienie, które jest głęboką formą radości

Radosne uczestnictwo w smutkach świata to bycie w pełni żywym. – Joseph Campbell

Podążając drogą przez lata żałoby, musiałem zmierzyć się z emocjami na całej mapie. Czułam smutek, tęsknotę, wściekłość, udrękę, rozpacz, tęsknotę. Nie mam nawet słów, aby opisać wszystkie emocje, które czułam.

Jak miałam wsparcie, aby zebrać odwagę, aby pozwolić emocjom przepływać przeze mnie, nauczyłam się, że mam zdolność do odczuwania wszystkiego, co zostało rzucone w moją stronę.

Nauczyłam się, że mogę pozostać otwarta na pełen zakres moich doświadczeń emocjonalnych.

Ponieważ nie musiałem zamykać się na żadne emocje, zacząłem odczuwać witalność, której nigdy nie znałem przed moim cierpieniem.

Dużo mocniej niż jednonutowa pieśń o szczęściu lub powierzchowne chwytanie się odporności, jasność emocjonalnego doświadczenia, które biegnie od rozpaczy do uniesienia, doprowadziła mnie do radości ożywienia.

Radość ożywienia nie jest „pozytywnym” uczuciem. Jest to życie w pełni z żadną częścią ciebie nie zamkniętą.

Ożywienie jest zawsze z tobą, czy czujesz się na górze czy na dole.

Znalezienie wsparcia od co najmniej jednej innej osoby, która może być z tobą jak rozszerzasz swoją zdolność do odczuwania wygeneruje miłość do życia, która nigdy nie może być od ciebie odebrana. Bez względu na to, jak trudne staje się życie.

12) Ważne jest, aby być miłym dla ludzi, którzy są samotni w Walentynki

Budujmy społeczeństwo, w którym łatwiej jest ludziom być dobrym dla siebie nawzajem. – Dorothy Day

Może być trudno być samotnym w Walentynki, jeśli straciłeś partnera, jeśli tęsknisz za partnerem, a go nie masz, jeśli jesteś samotny z jakiegokolwiek powodu.

Jak w każde święto, łatwo jest wziąć nasze świętowanie za pewnik, kiedy dobrze się bawimy.

Nasza kultura celebruje radość i siłę; zakazuje smutku i wrażliwości.Ci z nas, którzy mają wystarczająco dużo szczęścia, aby czuć się radośnie w Walentynki, zostali uspołecznieni, aby ignorować lub pomijać ból, który inni mogą czuć; lub martwić się, że jeśli uznamy ich smutek, zdenerwujemy ich.

Nie sugeruję, że jeśli czujesz się radośnie, powinieneś się wstydzić lub milczeć o swoich planach świątecznych. Nie promuję również poprawności politycznej, w której tłumisz swoje szczęście, aby uniknąć ranienia uczuć innych ludzi.

Chcę tylko zachęcić cię do poświęcenia czasu, aby pamiętać o tych wokół ciebie, którzy mogą zmagać się z Walentynkami. Powiedz swojej przyjaciółce bez partnera-nie-by-choice, że twoje serce ją boli. Wyślij kartkę do sąsiadki, której mąż zmarł.

Jeśli radzisz sobie dobrze w te Walentynki, pamiętaj, że zauważanie i pamiętanie o ludziach, którzy mogą być w żałobie lub w bólu, może pomóc ukoić ból, którego nie da się wyleczyć. I to może pomóc ci docenić twojego własnego partnera, jeśli go masz.

Jeśli smucisz się w te Walentynki, wiedz, że to normalne i w porządku, i że rozumiem. …

Darmowa e-książka, która pomoże ci w żałobie:

Jeśli ty lub ktoś, na kim ci zależy, doświadczył straty, KLIKNIJ TUTAJ, aby pobrać kopię DARMOWEGO e-booka Your Grief is Your Own: Dispelling Common Myths About Grief.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.