Może się wydawać niemal niepojęte, że ktoś może nie rozpoznawać tego, co czuje. Ale zjawisko to jest o wiele bardziej powszechne niż większość ludzi zdaje sobie sprawę. Ten post będzie sugerować nie mniej niż sześć przyczyn, aby wyjaśnić, dlaczego jednostki mogą pozostać w ciemności o tym, co dzieje się z nimi emocjonalnie.
Jednym bezpiecznym uogólnieniem, które można zrobić o wszystkich emocjach jest to, że nie zaczynają się one jako uczucia w ogóle, ale jako doznania fizjologiczne. Więc nawet jeśli osoba nie jest w stanie pojąć swoich doznań, zazwyczaj jest świadoma tego, co dzieje się z nią fizycznie. I jest to prawdą nawet wtedy, gdy to, co czują, jest „pustką” – dziwnym odrętwieniem wewnątrz nich. Dla tych „nie-odczuwania”, dysocjacyjne doświadczenia również uzasadniają bycie rozumianym emocjonalnie.
Tak więc, stojąc „kamiennie zimny” z bez wyrazu oczu patrząc na zmarłego krewnego w otwartej trumnie, pozornie pozbawiony emocji, nadal reprezentuje stan odczuwania. Co więcej, apatia może dosłownie oznaczać „bez uczuć”. Jednak, bezsprzecznie, wszyscy doświadczyliśmy tego osobliwego „bezuczuciowego uczucia” w pewnym momencie naszego życia.
Przyjrzyjrzyjmy się bliżej temu, dlaczego pewne uczucia mogą być trudne, a nawet niemożliwe do rozróżnienia:
1. Uczucie jeszcze się nie skrystalizowało. W tych przypadkach, właśnie zaczynasz coś czuć, ale to jeszcze się nie ujawniło. To nie jest jeszcze możliwe do zidentyfikowania. Możesz poczuć coś w swoim ciele – np. zaciskające się gardło, drżenie kończyn, przyspieszone bicie serca. Ale w tej chwili nie potrafisz jeszcze połączyć takiej fizycznej aktywacji z tym, co ją sprowokowało.
2. Doświadczasz więcej niż jednego uczucia, i są one dziwnie „stopione”. Tutaj jesteś nękany przez więcej niż jedną emocję naraz, i to może czuć się mylące, ponieważ nie możesz ich rozdzielić lub rozróżnić. Napisałam dwa wcześniejsze posty na ten temat: „Gniewne łzy” opisują bycie wściekłym i jednocześnie niezwykle zranionym przez jakąś mocno odczuwaną niesprawiedliwość. Jedna emocja oznacza niepokojące poczucie niesprawiedliwości prowokacji, druga – poczucie bezradności lub odrzucenia w reakcji na nią. W konsekwencji, twoja twarz (i prawdopodobnie inne części ciała) rejestruje obie emocje.
Drugi kawałek, który zrobiłem na temat tego zdarzenia nosi tytuł: „Czy można czuć dwie emocje jednocześnie?”. A jeśli kiedykolwiek miałeś słodko-gorzkie uczucie o czymś (kto nie ma?), to już wiesz coś o tym, co nazywam „dwubiegunowe emocje.” W takich przypadkach, prawdopodobnie będziesz się wahać pomiędzy tymi dwoma emocjami. A posiadanie emocji „walczących” ze sobą o dominację może również prowadzić nie tylko do stanu ambiwalencji, ale (co zrozumiałe) również do prokrastynacji.
3. Jest to uczucie – lub amalgamat uczuć – którego nie można zidentyfikować, ponieważ język angielski nie ma dla niego nazwy. Zjawisko „co to za uczucie?” jest nieco nowe w literaturze dotyczącej emocji, ale staje się coraz bardziej powszechne. Rozważ te reprezentatywne tytuły (a jest ich kilka):
„10 Extremely Precise Words for Emotions You Didn’t Even Know You Had” (Melissa Dahl, June 15, 2016);
„21 Emotions for Which There Are No English Words” (Emily Elert, Jan. 4, 2013);
„40 Words for Emotions You’ve Felt, But Couldn’t Explain” (Brianna Wiest, Feb, 16, 2016); i
„23 New Words for Emotions That We All Feel, but Can’t Explain” (Justin Gammill, June 7, 2015).
Przyjmij, na przykład, indonezyjskie słowo malu, które – jak zdefiniowano przez Tiffany Watt Smith w jej naukowej pracy, The Book of Human Emotions (2016)- oznacza „nagłe doświadczenie poczucia skrępowania, niższości i niezręczności wokół ludzi o wyższym statusie.”
Albo takie neologizmy jak kenopsja: „niesamowita, opuszczona atmosfera miejsca, które zwykle tętni życiem, ale teraz jest opuszczone i ciche – szkolny korytarz wieczorem, nieoświetlone biuro w weekend … emocjonalny powidok, który sprawia, że wydaje się nie tylko pusty, ale hiper-pusty, z całkowitą populacją w negatywie. . . .” A także, opia: Dwuznaczna intensywność patrzenia komuś w oczy, która może czuć się jednocześnie inwazyjna i bezbronna” (z semantycznie kreatywnej strony Johna Koeniga „The Dictionary of Obscure Sorrows”).
4. Nigdy wcześniej nie miałeś tego uczucia. Dzieci często nie potrafią rozpoznać, co czują, ponieważ nie osiągnęły jeszcze takiego poziomu rozwoju, na którym potrafią przepisać swoje doznania fizyczne na zrozumiałe nazwy uczuć.
Rozważmy ten przejmujący opis pobudzenia lękowego u 8-latka:
Jest 8 rano i serce mi wali. To ten okropny, pełny rodzaj bicia, który sprawia, że całe ciało się trzęsie i od czasu do czasu trzepocze z nadmiernej stymulacji. Przez sekundę czuję się prawie jak podekscytowana, dopóki nie zaczną się salta w brzuchu, moja twarz się nie rozgrzeje, a szyja zacznie boleć i poczuję lekki zawrót głowy. Mój oddech jest ciężki, a moje dłonie i skóra głowy zaczynają się pocić z nieznanych mi powodów.
A autor, dalej opisując to emocjonalnie niepokojące doświadczenie, wyjaśnia:
Gdy jesteś młody, niepokój jest jak dymiący potwór: Czai się za tobą, ta nieuchwytna rzecz, która sprawia, że twoje serce bije, a głowa staje dęba. Sprawia, że zastanawiasz się nerwowo: „Dlaczego taki jestem? Co sprawia, że tak się czuję? Jak mogę sprawić, żeby to się skończyło?” („Here’s What Anxiety Feels Like When You Have No Idea What Anxiety Is”, Alicia Lutes, June 2, 2015)
5. Doświadczasz dysocjacji: całkowitego oderwania się od swoich uczuć. Kiedy skutecznie odrywasz się od uczucia, jesteś dla niego „martwy”. Ze wszystkich mechanizmów obronnych Freuda, dysocjacja jest jednym z najbardziej prymitywnych. Dlatego też zazwyczaj pojawia się w dzieciństwie. Nie mając jeszcze rozwiniętych zasobów emocjonalnych, aby skutecznie radzić sobie z postrzeganymi zagrożeniami, dzieci są zbyt łatwo przytłoczone przez zewnętrzne okoliczności.
Niezdolne do racjonalnej rozmowy z tym, co czuje się niebezpieczne, i często nie mogące również opuścić kłopotliwej sytuacji, są pozostawione bez innej opcji niż odłączenie się od ich bezpośredniej rzeczywistości. Desperacko potrzebując uciec od uczuć doświadczanych jako nie do zniesienia, wymyślają (jakkolwiek nieświadomie), aby uciec od świata zewnętrznego poprzez skłonienie w jakiś sposób swojej „istoty” do wędrówki w inny czas lub miejsce – nawet jeśli fizycznie są zobowiązani do pozostania na miejscu zdarzenia.
Ale czy jesteś dzieckiem czy nie, kiedy dysocjujesz nie możesz nic czuć. Dla wszystkich intencji i celów, po prostu już cię tam nie ma. Więc jeśli właśnie doznałeś traumy, lub życiowe wyzwania stały się dla ciebie zbyt trudne do zniesienia, kiedy czujesz się zbyt bezbronny, aby aktywnie radzić sobie z tym, co się dzieje, twoim ostatnim sposobem na ochronę siebie jest całkowite odcięcie się. A odrętwienie sprawia, że nie jesteś świadomy uczuć maskowanych przez taki emocjonalny paraliż. W tej chwili nie jesteś nawet w stanie zidentyfikować, co leży u podstaw tego samoobronnego znieczulenia. A wszystko to dzieje się automatycznie – w pewnym sensie bez wysiłku. W niektórych z jego wielu „zastosowań”, jest również uniwersalny.
Najlepszym przykładem tutaj może być nagłe dowiedzenie się, bez najmniejszego ostrzeżenia, że twój ukochany, długoletni partner właśnie zginął w wypadku samochodowym. W tym druzgocącym momencie, rozdzierający ból związany z twoją stratą znacznie przekroczyłby twoją zdolność do przyjęcia. Więc po prostu dysocjujesz: wpadasz w tryb zaprzeczania lub zamrożenia. A w takich tragicznych okolicznościach, co mogłoby być potężniejszym mechanizmem emocjonalnego przetrwania? Zdarzają się sytuacje, w których z psychologicznego punktu widzenia takie radykalne unikanie rzeczywistości może być niezbędne.
Poważna depresja również wiąże się z pewnego rodzaju odrętwieniem, do tego stopnia, że niektóre osoby, odcinając się od swojego emocjonalnego niepokoju – lepiej opisanego tutaj jako apatia – mogą nawet nie zdawać sobie sprawy, że są w depresji. Dodatkowo, ludzie, którzy „zatracają się” w kompulsywnych, uzależniających działaniach często robią to w celu odcięcia się od uciążliwych uczuć, które w przeciwnym razie mogłyby przerosnąć ich możliwości radzenia sobie.
6. Uczucie zostało wewnętrznie ocenzurowane: Nawet kiedy próbujesz uzyskać do niego dostęp, nie masz nic. Nietrudno sobie wyobrazić, dlaczego wielu z nas uczy się „wpisywać na czarną listę” pewne uczucia. Jeśli, na przykład, dorastałeś w domu, w którym wyrażanie gniewu było zabronione, a utrata panowania nad sobą mogła doprowadzić do poważnej kary, nauczyłeś się – niemal na poziomie komórkowym – że wszelkie zewnętrzne przejawy antagonizmu mogą zagrozić twojej ważnej więzi z rodzicami.
Albo, jeśli twoja rodzina dała ci jasny komunikat, że nie powinieneś okazywać smutku (a już na pewno nie płakać), być może poczułeś się zmuszony zepchnąć wszystkie smutne uczucia do podziemia. Uczucia strachu i niepokoju mogą być również tłumione, jeśli twoi opiekunowie dali ci znać, że takie reakcje są oznakami słabości lub nieadekwatności, a zatem są nie do przyjęcia.
Ponieważ nic nie jest bardziej istotne dla dziecka niż poczucie bezpiecznej więzi z rodzicami, emocje, które są niedozwolone, muszą być w jakiś sposób zamaskowane lub zatarte. Widziałam, jak klienci terapii śmiali się, kiedy byli smutni, lub zachowywali się nonszalancko, kiedy było oczywiste, że wewnętrznie drżeli ze strachu.
Mój ulubiony przykład takich „pokonanych” uczuć pochodzi z warsztatów, które kiedyś prowadziłam. W jego trakcie jedna z uczestniczek zastanawiała się na głos, dlaczego za każdym razem, gdy czuła potrzebę płaczu, coś „przychodziło nad nią” i potrzeba ta znikała. Co więcej, kiedy coś ją denerwowało i miała podnieść głos, ten impuls również natychmiast gasł. Kiedy zapytałam ją, czy jej rodzice nie mają nic przeciwko temu, by wyrażała smutek, bez zastanowienia odpowiedziała stanowczo: „Nie!”. Tak samo zareagowała, gdy zapytałem, czy rodzice dają jej prawo do okazywania gniewu. Najwyraźniej została pozostawiona w podwójnym kłopocie. Mimo że czuła w sobie każdą z tych emocji, bardzo wcześnie nauczyła się – samoobronnie – je wyłączać.
Terapeuci nazwaliby to nagłe wyrzucenie emocji tłumieniem. Ale idąc poziom niżej – gdzie sama świadomość tego uczucia jest nierozerwalnie związana z rodzicielską dezaprobatą, odrzuceniem lub porzuceniem – niektóre osoby, czując się poważnie zagrożone przez samo posiadanie tego uczucia, są napędzane do całkowitego wyeliminowania go. I robienie tego jest tym, co nazywa się represją. Tutaj nie tylko nie mogą rozładować emocji, ale nawet nie mogą pozwolić sobie na jej przeżywanie. I dlatego, kiedy ci ludzie niejasno wyczuwają, że coś walczy, aby wyjść na powierzchnię, nie mogą nawet rozpoznać, jaka zakopana emocja próbuje się ujawnić. Raczej, wszystko co oni czują jest wewnętrzną próżnią; osobliwą, niezgłębioną pustką.
Re-Associating or Re-Attaching to Feelings You’re Alienated From
Wszystkie nasze mechanizmy obronne są zaprojektowane tak, aby stłumić nieznośne uczucia bezbronności. I większość z tych uczuć pochodzi z dzieciństwa, kiedy jesteśmy najbardziej podatni na zranienie. Chociaż bez wątpienia mają one zasadnicze znaczenie w pomaganiu nam w doświadczaniu bezpieczniejszego połączenia z naszymi opiekunami, wciąż mogą nieść ze sobą pewne wysokie, późniejsze koszty dla naszego osobistego dobrobytu.
Aby być całością, być w pełni połączonym z samym sobą, jak również zdolnym do tworzenia znaczących, intymnych związków z innymi, musimy znaleźć sposoby odzyskiwania uczuć, które wcześniej czuliśmy, że musimy zaprzeczać. Dodatkowo, kiedy tłumimy jakieś uczucie, prawdopodobnie będziemy je „odgrywać” – np. bezpodstawnie obwiniając innych lub przenosząc na nich nasze tłumione, negatywne uczucia; zachowując się podstępnie lub pasywnie agresywnie; dąsając się lub dając innym ciche traktowanie; lub angażując się w szkodliwe, uzależniające zachowania. Często zrażając do siebie osoby z naszego otoczenia za pomocą takich nieświadomych taktyk odwracania uwagi, możemy w końcu narazić na szwank – lub nawet zniszczyć – relacje, których najbardziej potrzebujemy, by być w pełni świadomie i radośnie połączonymi z innymi.
Dlatego też kluczowe jest uświadomienie sobie (w przeciwieństwie do tego, czego nauczyliśmy się wcześniej o ucieczce od wrażliwości), że jako dorośli możemy teraz nauczyć się, jak uczynić siebie bardziej „komfortowo” wrażliwymi. Tak długo, jak – nawet wbrew sobie – poszerzamy nasze zasoby emocjonalne, możemy odkryć, że naprawdę nie jest tak niebezpiecznie pozwolić innym na wgląd w to, kim jesteśmy: co nas prowokuje, zasmuca, zawstydza, przeraża, a nawet upokarza.
Napisałem kilka postów o tym, „jak” walidować i uspokajać siebie. A kiedy odpowiednio rozwiniemy te bardziej dojrzałe zdolności, możemy zacząć przywoływać naszą odwagę, by wypuścić na zewnątrz wiele z tego, co do tej pory czuliśmy się zmuszeni trzymać w sobie. Wielu z nas może potrzebować profesjonalnej pomocy w odnalezieniu długo tłumionych uczuć i odczuleniu się na bolesne zagrożenia, które dawno temu były z nimi związane. Jeśli jednak chcemy na własną rękę spróbować odzyskać to, co kiedyś postanowiliśmy zdezawuować, rozważmy słowa autora i konsultanta ds. komunikacji, Petera Bregmana:
Jak dotrzeć do tych uczuć? Poświęć trochę czasu i przestrzeni, aby zapytać siebie, co naprawdę czujesz. Pytaj tak długo, aż wyczujesz coś, co jest trochę niebezpieczne, trochę ryzykowne. To odczucie jest prawdopodobnie powodem, dla którego jesteś niezdecydowany, aby to poczuć i dobrym znakiem, że jesteś teraz gotowy do komunikacji.
To jest sprzeczne z intuicją: Poczekaj z komunikacją, aż poczujesz się bezbronny komunikując się. Ale jest to dobra zasada. („Do You Know What You Are Feeling?” May 18, 2012.)
Więc, krótko podsumowując, musimy uzyskać dostęp do naszych głębszych, cenzurowanych uczuć i znaleźć sposoby w naszym życiu, aby zrobić dla nich świadomą, przemyślaną „przestrzeń”. W przeciwnym razie nigdy nie będziemy w stanie poczuć się w pełni żywi lub rozwinąć bogatych, satysfakcjonujących związków.
Nie możemy prawdziwie wczuć się w drugiego człowieka, dopóki nie będziemy w stanie zidentyfikować – i mieć współczucia dla – naszych własnych uczuć. Również, że podejmując ten długo odkładany proces „uwolnienia” naszych wyrzeczonych uczuć, prawdopodobnie początkowo będziemy czuć się bardziej wrażliwi. Ale pozostając z tym długo uśpionym niepokojem (a nie wychodząc z niego), w końcu poczujemy się znacznie mniej bezbronni – a także bardziej silni…. . . I w końcu zjednoczeni z dzieckiem, którym kiedyś byliśmy.
Poza dwoma postami, na które zwróciłem uwagę wcześniej – „Gniewne łzy” i „Czy można odczuwać dwie emocje jednocześnie?”- inne moje artykuły ściśle wiążą się z obecnym postem: mianowicie „Trauma i reakcja zamrożenia: Good, Bad, or Both?”, „The Power to Be Vulnerable” (części 1. 2. & 3).