Większość wygnanych z Zachodniego Wybrzeża Japońskich Amerykanów została najpierw wysłana do krótkoterminowych ośrodków przetrzymywania prowadzonych przez armię, które eufemistycznie nazywano „centrami montażowymi”. Centra montażowe” wykorzystywały istniejące obiekty, takie jak place targowe i tory wyścigów konnych znajdujące się w pobliżu obszarów, z których usuwano Japończyków. W największych z tych ośrodków – Santa Anita w południowej Kalifornii, Tanforan w północnej Kalifornii i Puyallup na południe od Seattle w stanie Waszyngton – wielu więźniów mieszkało w niedawno opuszczonych stajniach i spało na słomianych materacach. „Oczywiście, było tam śmierdząco”, wspominał Shoji Horikoshi z Tanforan, „Podłogi były drewniane, ale wydaje mi się, że pomalowali ściany bardzo cienką farbą, jak białą, a zapach koni był silny.”
Po pobytach trwających od kilku tygodni do kilku miesięcy, Japońscy Amerykanie zostali przeniesieni do dziesięciu obozów koncentracyjnych prowadzonych przez nowo utworzoną agencję federalną, War Relocation Authority (WRA). Położone na opustoszałych pustyniach i bagnach na całym Zachodzie i w Arkansas, te „centra relokacji” były otoczone drutem kolczastym i wieżami strażniczymi, a ich budowa była wciąż na ukończeniu, gdy zaczęli przybywać pierwsi więźniowie. Więźniowie mieszkali w blokach baraków ze wspólnymi łazienkami, pralniami i jadalniami. Wielu z nich wymieniało ekstremalną pogodę, burze pyłowe, brak prywatności i nieodpowiednie jedzenie jako jedne z wielu udręk życia za drutem kolczastym. „Samo zobaczenie warunków mieszkalnych było prawdziwym utrapieniem. Ten pokój ma jedną żarówkę” – wspomina Aiko Herzig-Yoshinaga z Manzanaru. „I było nas siedmioro w jednym małym pokoju…. Nie było to zbyt wygodne dla nowożeńców, zwłaszcza, lub jakiejkolwiek rodziny, mieszkać tak blisko, nie mieć prywatności. To jest to… Myślę, że wolność i prywatność jest tym, czego najbardziej mi brakuje.”
Inni wskazywali na rozpad jednostki rodzinnej, ze względu na wspólne życie, w którym dzieci spędzały prawie wszystkie swoje godziny, w tym pory posiłków, z przyjaciółmi, a nie z rodziną, oraz na politykę WRA, która faworyzowała urodzonych w Ameryce Nisei w stosunku do ich rodziców Issei.
WRA próbowała prowadzić obozy tak, jakby były małymi miasteczkami, zakładając szkoły i zajęcia rekreacyjne, a nawet organizując wybory do „samorządu”. Więźniowie wzięli na siebie większość pracy, aby utrzymać obozy w ruchu, od przygotowywania i podawania posiłków w mesach do ścinania drzew na opał, wszystko za marne 12 do 19 dolarów miesięcznie. Więźniowie ciężko pracowali, aby upiększyć swoje jałowe otoczenie, sadząc ogrody i wykonując różnorodne meble i przedmioty dekoracyjne dla swoich jednostek. Ale w tym samym czasie, rzeczywistość uwięzienia była stracona dla niewielu.
.