Wiedziałam, że jestem w ciąży tylko od dwóch tygodni.
Nie byłam w ciąży zbyt długo, tylko pięć tygodni i trzy dni.
Wykonałam ręcznie ozdoby z ciasta solnego, aby ogłosić mojej rodzinie ciążę, a potem zrobiłam je ponownie, ponieważ nie były wystarczająco dobre. Musiały być idealne.
Przeczytaj o tym, jak historia straty pewnej matki zmieniła się w historię miłości – tutaj.
Zrobiłam zdjęcia mojej trzyletniej córce trzymającej tabliczkę z napisem: „Na Gwiazdkę chciałabym: domek dla lalek, zabawki i książki, nowe ubrania i zostać starszą siostrą w sierpniu 2020 roku.”
Pobrałam aplikacje, aby śledzić przebieg ciąży. Moje dziecko było wielkości ziarenka maku. A potem pestki pomarańczy. I wtedy zaczęłam mieć mdłości bardzo wcześnie, tak jak przy moim pierwszym dziecku.
Miałam pierwszą wizytę 10 grudnia o 13:40 i zaplanowałam USG na tydzień później. Ale następnego dnia o 7 rano poszłam do łazienki i zobaczyłam, że mocno krwawię.
Złe wieści
Kiedy czekałam w pokoju badań na powrót lekarza z moimi testami krwi, miałam nadzieję, że może wcale nie jestem w ciąży. Może mój okres po prostu się spóźnił.
Nie dlatego, że nie chciałam być w ciąży, ale dlatego, że wolałabym mieć fałszywy wynik pozytywny niż wiedzieć, że tracę dziecko.
„Ludzie prawdopodobnie nie zobaczą kawałków włosów, które łapię między palce, kiedy po prostu przez nie przejeżdżam.”
Później przyszła pielęgniarka, żeby zrobić mi zastrzyk – zapytałam ją, czy to oznacza, że poronię, a ona odpowiedziała, że tak, tracę dziecko.
W tym momencie poczułam, jakby całe moje ciało stało się naprawdę ciężkie. Czułam się tak, jakbym nie mogła oddychać i czułam się tak przez najdłuższy czas. Nadal tak jest, kiedy daję sobie chwilę na zastanowienie. I was devastated.
The Mourning After
I was not sure if I was going to tell my family but I decided I would. Otrzymałem wiele różnych odpowiedzi.
Ale odpowiedź, którą otrzymywałem raz za razem była następująca: „W porządku, nie byłaś daleko w ciąży, to nic wielkiego, jesteś młoda i masz czas, aby mieć więcej. Możesz spróbować jeszcze raz.”
Ale, szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie, czy byłam daleko, nie obchodziło mnie, czy mogę spróbować jeszcze raz – straciłam dziecko.
Miałam ozdoby siedzące na moim stole i zdjęcia czekające na rozdanie w Boże Narodzenie.
Raporty o poronieniu są tak osobiste. Przeczytaj tutaj o życiu po poronieniu pewnej matki.
Płakałam przez resztę nocy. Ponieważ straciłam moje dziecko, ponieważ miałam skurcze bez pięknego zakończenia i ponieważ nie mogłam nic zrobić, aby uratować ciążę. Płakałam, ponieważ klinicznie doradzono mi, abym „podała chusteczkę do toalety” i ponieważ tej nocy musiałam odebrać moją córkę z przedszkola i kontynuować życie jak zwykle.
Czuję, jakby moje ciało mnie zawiodło, jakby mnie zdradziło. Kiedy wchodzę na media społecznościowe, widzę ujawnianie płci, ogłoszenia o ciąży, baby bumps – wszystkie te rzeczy, które powinny dziać się ze mną, dzieją się z ludźmi wokół mnie, a to nie jest sprawiedliwe. Ale najbardziej złości mnie to, że mówi się mi, że nie powinnam się smucić, ponieważ nie byłam jeszcze w ciąży. Ale ja się z tym nie zgadzam.
Dla każdej kobiety, która poroniła, niezależnie od tego, czy byłaś w zaawansowanym stadium, czy we wczesnym, nasza strata jest prawdziwa. Ja naprawdę w to wierzę. Wierzę, że zasługuję na smutek w moim własnym tempie i że nie powinnam czuć się głupio, ponieważ jestem smutna lub czuję się zdruzgotana. Ponieważ straciłam moje dziecko i straciłam moje plany związane z tym dzieckiem i dla niego. Mój ból jest prawdziwy, niezależnie od tego, jak wcześnie to się stało. Ponieważ byłam szczęśliwa. Byłam podekscytowana.
Co niekoniecznie widzisz po poronieniu
W każdej historii o poronieniu, zazwyczaj słyszysz o strasznym wydarzeniu. Ale co z tym, co jest potem?
Ludzie prawdopodobnie nie zobaczą kawałków włosów, które łapię między palce, kiedy je tylko przejeżdżam. Nie widzą nocy, w których budzę się wiele razy na kilka godzin, dopóki nie zdam sobie sprawy, że słońce zaczyna wschodzić. Nie widzą wyczerpania ani bólu, ponieważ stałam się tak dobra w ukrywaniu tego.
Ale chodzi o to, że poronienie nie jest czymś, czego należy się wstydzić lub czymś, o czym nie powinno się mówić. To coś, co zdarza się tak często. Zbyt często. I może być bardzo trudne.
W miarę upływu czasu, wierzę, że będzie coraz łatwiej. Ale na razie zasługuję na żałobę i odczuwanie bólu, który czuję na swój własny sposób, bez kazania mi przestać.
Pracuję nad dotarciem do miejsca, w którym rozumiem, że to nie była moja wina i nie ma niczego, co mogłabym zrobić. Nadal skupiam się na mojej niesamowitej córce, za którą jestem tak wdzięczna – ale miałam nieudaną ciążę i jestem bardzo, bardzo smutna. Pozwól mi się smucić.