By Joe Bosso, Portraits by John Russo

Można by pomyśleć, że Dita Von Teese odchyli się w szokującym oburzeniu przed wymierzeniem szybkiego policzka w twarz – lub być może posyłając jeszcze bardziej zdecydowane kolano w inne miejsce – każdemu nieokrzesanemu głąbowi na tyle głupiemu, by odnieść się do niej jako „striptizerki”. Von Teese jest przecież królową nowoczesnej burleski, której styl występów przywołuje na myśl pionierki, takie jak Gypsy Rose Lee i Dixie Evans, wymieszane z wyczuciem mody, które nawiązuje do stylu pinup girl, takich jak Betty Grable i Bettie Page.

Innymi słowy, nie daje ona tańców na kolanach w Bada-Bing za 10 dolców za sztukę.

Ale tu jest haczyk: Von Teese nie tylko nie ma nic przeciwko byciu nazywaną „striptizerką”, ale także chętnie przyjmuje ten opis. „Ludzie myślą, że jest to obraźliwe określenie, ale tak naprawdę nie jest” – mówi. „Słowo 'striptizerka’ zostało tak naprawdę wymyślone w burlesce w latach 30-tych. Jest to rodzaj staromodnego terminu. Gypsy Rose Lee, która była najwybitniejszą gwiazdą burleski wszech czasów, lubiła to słowo, mimo że mieli wszystkie te inne wymyślne terminy, które wymyślili, aby opisać to, co robiła.

The Interview

„Zawsze czułam, że powinnam po prostu pozwolić temu, co robię, mówić za siebie,” kontynuuje. „Jestem gwiazdą striptizu. Pracowałam w klubach ze striptizem. Występowałam w największych klubach ze striptizem w całej Ameryce, a teraz zajmuję się legalnym teatrem. Wyprzedaję miejsca na 2500 miejsc. Więc nie obchodzi mnie jak ludzie mnie nazywają. Striptizerka” jest w porządku, tak samo jak „artystka burleski”, choć nie jest to określenie, którego używam. Wszystko jest dla mnie takie samo.”

W podejściu Von Teese do striptizu jest pewna ponadczasowa jakość; oglądając jej występy, można poczuć się przeniesionym do innej epoki, takiej, w której akt rozkoszy był bardziej zniuansowaną sprawą – i pod pewnymi względami, to sprawia, że cała sprawa wydaje się jeszcze bardziej edgier. Ale chociaż Von Teese otwarcie i z szacunkiem oddaje hołd ikonicznym idolom burleski z przeszłości, to podkreśla, że nie jest żadnym odrzutkiem.

„Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę robić to, co robię w tych czasach”, stwierdza. „Istnieje ogromny ruch w świecie burleski, który celebruje różnorodność w pięknie, płynności płci, kształcie ciała, pochodzeniu etnicznym i wieku, i cieszę się, że mogę być tego częścią. Jestem zdecydowaną zwolenniczką tego ruchu. Jestem podekscytowana, że mogę to przeżywać jako gwiazda burleski i pin-upu w tej epoce, a nie w latach 30-tych i 40-tych, kiedy to wszystko było ściśle podporządkowane męskiemu spojrzeniu. O wiele bardziej interesujące jest dla mnie granie przed wypełnionymi po brzegi salami pełnymi kobiet, mam też sporą grupę fanów LGBTQ. Nie mogłabym tego robić w żadnym innym czasie.”

W wieku 15 lat Von Teese dostała swoją pierwszą pracę – jak najbardziej na miejscu, w ekskluzywnym sklepie z bielizną. Zaczęła jako sprzedawczyni, a kiedy odeszła, dziewięć lat później, awansowała na stanowisko kierownicze. W dzień sprzedawała koronkową bieliznę gospodyniom domowym, a w nocy zaczęła stawiać pierwsze kroki w kierunku modelingu. „Postanowiłam, że będę nowoczesną Bettie Page” – mówi. „Robiłam sobie zdjęcia w strojach bondage w stylu lat 50. i pomyślałam: 'To jest fajne. Nikt inny tego nie robi, więc ja też to zrobię'”. Po przeprowadzce do Los Angeles, Von Teese odwiedziła swój pierwszy klub ze striptizem i naraz uderzyło ją: „Spróbuję tego, ale zamierzam ubrać się w gorset i robić rzeczy w stylu glamour. Będę współczesną pinup”. To było jak małe kroki i małe iskierki pomysłów, które doprowadziły do jednego wielkiego pomysłu.”

Po przyjęciu swojego pseudonimu scenicznego, Von Teese tańczyła na obwodzie L.A. i szybko przyciągnęła wiernych fanów. Wystąpiła z wczesną wersją Pussycat Dolls i została wyróżniona przez recenzentów jako najważniejszy punkt programu. „Nie starałam się być gwiazdą ani nic takiego” – zauważa. „Po prostu robiłam to, co lubiłam i byłam szczęśliwa, że jestem znana w pewnych kręgach i mam niszową publiczność. Nie patrzyłam w przyszłość, na przykład: 'OK, jaki jest następny krok w kierunku sławy?'”

Niemniej jednak sława nadeszła, gdy Hugh Hefner, który uczestniczył w kilku pokazach Von Teese, umieścił ją w Playboyu w 1999 i 2001 roku, ostatecznie wybierając ją na okładkę w 2002 roku. „To właśnie wtedy przekroczyłam granicę legalności i zaistnienia w mediach głównego nurtu” – mówi Von Teese. „To trochę zabawne, bo kiedyś kradłam Playboya spod łóżka mojego ojca. Nie sądzę, żeby on naprawdę akceptował to, co robię, dopóki nie trafiłam na okładkę. W tamtych czasach Playboy wciąż miał wielkie gwiazdy na okładkach, a ja byłam na ich świątecznym wydaniu, które zawsze sprzedawało się najlepiej. Hugh nadzorował całą sesję zdjęciową. Po Playboyu wiedziałam, że muszę zrobić krok naprzód i znaleźć prawdziwego menadżera. Do tej pory radziłam sobie sama, używając fałszywego nazwiska i faksów. To było trochę szalone.”

Chcesz więcej? Subskrybuj Cigar & Spirits Magazine

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.