Segregacja przesiąkła kulturą narodu, a mimo to głębokie zmiany zachodziły w całym kraju. Czarni robotnicy przemieszczali się z południa na północ w wielkich falach, przekształcając przestrzenie miejskie i nadając nową siłę zorganizowanej pracy. Czarni żołnierze wracający do domu z wojny deklarowali, że nie będą dłużej tolerować obywatelstwa drugiej kategorii. Sędziowie federalni nakazali południowym stanom zaprzestać utrudniania głosowania czarnym. Prezydent Truman podpisał rozkaz o zakończeniu segregacji w wojsku. A w baseballu, gdzie było szesnaście drużyn, a każdy gracz w każdej z nich był biały, jeden czarny mężczyzna miał szansę zmienić ten stan rzeczy: sprawić, by w drużynie był jeden czarny i 399 białych.
Przypadek testowy reprezentowany przez Jackie Robinsona miał ogromne znaczenie dla kraju. To była szansa dla jednej osoby, aby udowodnić, że bigoci i biali supremacjoniści się mylą, i aby powiedzieć czternastu milionom czarnych Amerykanów, że nadszedł czas, aby konkurować jak równy z równym. Ale stało się to tylko wtedy, gdy długa lista „jeśli” się ułożyła: jeśli Brooklyn Dodgers dali Robinsonowi szansę gry; jeśli grał dobrze; jeśli zdobył akceptację kolegów z drużyny i fanów; jeśli nie wybuchły zamieszki na tle rasowym; jeśli nikt nie wpakował mu kulki w głowę. Same „jeśli” wystarczyły, by wzburzyć żołądek człowieka. Potem pojawiła się kwestia samego Robinsona. Dostrzegał rasizm w każdym spojrzeniu, w każdym szmerze, w każdym wywołanym trzecim uderzeniu. Nie był najbardziej utalentowanym czarnym graczem w kraju. Miał słabe ramię do rzucania i skrzypiącą kostkę. Miał tylko rok doświadczenia w niższych ligach, a w wieku dwudziestu ośmiu lat był trochę za stary jak na pierwszorocznego gracza. Ale uwielbiał walkę. Jego największymi atutami były nieustępliwość i umiejętność wczuwania się w skórę przeciwnika. Wbijał piłeczkę w lewe pole, biegł gołębim krokiem wzdłuż linii, robił duży zwrot przy pierwszej bazie, hamował i wracał do worka. Następnie, gdy miotacz przygotowywał się do pracy nad kolejnym pałkarzem, Robinson przejmował inicjatywę z pierwszej bazy, odbijając się na palcach jak upuszczona gumowa piłka, odbijając się, odbijając się, odbijając się, drwiąc z miotacza i wyzywając wszystkich w parku, by zgadli, kiedy znów zacznie biec. Podczas gdy inni ludzie starali się unikać niebezpieczeństw na ścieżkach bazy, Robinson narażał się na niebezpieczeństwo przy każdej nadarzającej się okazji. Jego szybkość i spryt burzyły naturalny porządek gry i sprawiały, że przeciwnicy przeklinali i rzucali rękawicami. Kiedy wybuchał chaos, Robinson wiedział, że jest w najlepszej formie.
Tego 10 kwietnia rano, kiedy jechał metrem z Manhattanu do Brooklynu, Robinson dokładnie rozumiał, w co się pakuje. Jeden z wybitnych czarnych dziennikarzy napisał, że piłkarz ma większą władzę niż Kongres, aby pomóc zerwać łańcuchy, które wiążą potomków niewolnictwa z życiem w nierówności i rozpaczy. Zanim jeszcze machnął kijem w wielkiej lidze, Robinson był porównywany do Fredericka Douglassa, George’a Washingtona Carvera i Joe Louisa, a niektórzy pisarze doszli do wniosku, że ten człowiek zrobi dla swoich ludzi więcej niż ktokolwiek z nich. Mówiono, że nadszedł czas, aby czarni Amerykanie zaczęli domagać się sprawiedliwości i równych praw, na które tak bardzo zasłużyli, a teraz pojawił się gracz w baseball, który wskaże im drogę. Robinson chłonął artykuły z gazet. Czuł ciężar na swoich ramionach i zdecydował, że nie pozostaje mu nic innego, jak nieść go tak szybko i tak daleko, jak to tylko możliwe.
Zimny wiatr spotkał go, gdy wyszedł z metra na ruchliwe ulice Brooklynu. Szedł do 215 Montague Street. Czekał tam na niego Branch Rickey, kartoflany mężczyzna w pomarszczonym garniturze. Biuro było ciemne i zagracone. Rickey od razu przeszedł do rzeczy, oferując Robinsonowi standardowy kontrakt na pięć tysięcy dolarów, minimalną roczną pensję w lidze.
.