Nie pamiętam dokładnej daty, ale pamiętam czas i miejsce boleśnie dobrze. Siedziałam w moim domowym biurze, pracując nad planem projektu kuchni. To był dzień powszedni, późna wiosna 2009 roku. Wielka Recesja zabiła moją pracę w salonie, ale wciąż dostawałam kilka niezależnych zleceń projektowych. Mój ówczesny mąż szykował się do podróży służbowej.
Przeszedł do pokoju, ale zamiast naszego zwykłego pocałunku i uścisku na pożegnanie, powiedział mi, że nie jest już we mnie zakochany. Zamarłam. Nie pamiętam, żebym wypowiedziała jakieś słowo. Pamiętam, że siedziałam oszołomiona, a on wziął swoją walizkę i wyjechał na lotnisko.
Byłam zadowolona, że miałam kilka dni na własną rękę, aby przetworzyć tę druzgocącą zmianę w życiu. Kiedy byłam pewna, że jestem sama, zeszłam na dół do pokoju rodzinnego.
To było znajome miejsce. Spędzaliśmy większość naszych wolnych godzin przez ostatnie sześć lat siedząc tam, objadając się zarówno telewizją, jak i śmieciowym jedzeniem. W tym momencie, kiedy moje małżeństwo się rozpadało, zdałem sobie sprawę, że muszę zejść z kanapy, bo inaczej stres, który mnie dopadnie, przyprawi mnie o zawał serca lub udar mózgu. Miałem 48 lat, 233 funtów, i całkowicie sedentary.
Nowo zmotywowany, zacząłem pływać ponownie, jak zrobiłem w college’u i Grad School, ciesząc się medytacyjnej jakości wody i jego łagodnej pływalności. Pracowałem mój sposób z powrotem do jednej mili, trzy razy w tygodniu, a ta odnowiona aktywność zainspirowała zdrowsze jedzenie, aby lepiej napędzać moje okrążenia. I rzucił 30 funtów do czasu podpisaliśmy papiery rozwodowe, że December.
W ciągu najbliższych dwóch lat, straciłem około 100 funtów. Wróciłam też do treningu siłowego, pracując z trenerem, który wiedział, czego potrzebują kobiety po pięćdziesiątce, by nabrać sił i zachować bezpieczeństwo. Ostatnio podnosiłam ciężary w wieku 30 lat i byłam pewna, że moje treningi – zwłaszcza z diagnozą przedosteoporozy – muszą się zmienić.
Ale mimo że zdrowo się odżywiałam i ćwiczyłam sześć dni w tygodniu, trudno było mi utrzymać kilogramy z powrotem. Trudno było mi zachować motywację do ćwiczeń tak ciężkich, jak to było konieczne, aby utrzymać zdrową wagę. Wrodzona niedoczynność tarczycy prawdopodobnie też nie pomogła, ale mój lekarz upierał się, że moje poziomy są prawidłowe. Nie mogłem winić mojego niedomagającego gruczołu.
Teraz, będąc wolontariuszem w wyścigu z przeszkodami (OCR) na początku 2013 roku, zauważyłem, że uczestnicy przyszli w każdym rozmiarze, kształcie, prędkości i umiejętności. Czy mógłbym – powinienem – zrobić jeden z nich? Poszedłem do domu i znalazłem lokalną grupę OCR online, aby sprawdzić w następny weekend.
Ta grupa zainspirowała mnie do trenowania w lokalnych siłowniach i na lokalnych szlakach z kolegami entuzjastami i zapisania się do najkrótszego wyścigu Spartan Race (5K-ish sprint) w styczniu następnego roku. Miałem siedem miesięcy, aby przygotować się fizycznie i psychicznie. Nigdy nie opanowałem wspinaczki po linie, ale nauczyłem się przechodzić przez ściany, czołgać się, przenosić ciężkie przedmioty na wzgórza i robić burpees – dużo i dużo burpees!
Po ukończeniu tego pierwszego trudnego wydarzenia (co społeczność OCR nazywa „utratą swojego blasku”), największą lekcją, jakiej się nauczyłam, było to, że szkolenie i tankowanie paliwa do celów sportowych było dla mnie o wiele bardziej motywujące niż dieta i ćwiczenia. Podczas gdy większość kobiet w moim wieku zażywała błota podczas zabiegów w spa, ja zażywałem go pod drutem kolczastym i uwielbiałem koleżeństwo oraz nowe możliwości, które zdobyłem.
Byłam w najlepszej formie, w jakiej byłam od dziesięcioleci i zaczęłam szukać nowych celów związanych z zawodami. W ciągu następnych dwóch lat ukończyłem pięć kolejnych OCR, jeden maraton na szosie i jeden na szlaku oraz triathlon na dystansie sprinterskim. Zdobyłem również Mount Whitney, najwyższy szczyt w 48 dolnych stanach. Każda przygoda działała na moje mięśnie w inny sposób, wymagała innego odżywiania, stanowiła wyzwanie zarówno psychiczne jak i fizyczne oraz przedstawiała swoje własne potrzeby regeneracyjne.
Zrozumiałem, że regeneracja nie może być niedoceniana. Podczas mojego treningu Marine Corps Marathon w 2016 roku, mięsień podkolanowy za moim kolanem (jeden, o którym nigdy nie wiedziałem, że istnieje) zaczął wyć z nadużycia. Active Release Techniques doprowadziło mnie do linii startu i mety tego wyścigu. Celowanie ręczną głowicą masującą w mięsień również pomogło złagodzić dyskomfort, podobnie jak rolowanie pianki i używanie mojej maty do jogi do rozciągania.
Teraz, posiadanie sypialni, która ułatwia głęboki sen pomaga mi z ogólnym powrotem do zdrowia. Posiadanie dobrze wyposażonej kuchni ułatwia prawidłowe odżywianie, a mój dobrze zorganizowany magazyn pomaga mi szybciej wyjść z domu w dni wyścigu lub treningu. Uświadomienie sobie, że mój dom może albo wspierać moje cele fitness lub sabotować je, było jedną z moich największych lekcji życia.
Jestem obecnie w trakcie szkolenia do mojego najtrudniejszego wyzwania: zdobycia góry Kilimandżaro na moje 60. urodziny w grudniu. Moja niedawna diagnoza artretyzmu utrudni mi osiągnięcie wymaganego kilometrażu i wysokości, ale to również zwiększa satysfakcję z postępów na drodze od kanapy do Kili.
Nawet jeśli bogowie pandemii nie będą współpracować w 2020 roku, spędzę większość tego roku na wędrówkach, rucking i treningu siłowym (przez Zoom teraz) w sposób, który mój 233 funtowy, 48-letni ja nie mógł sobie wyobrazić. Będę miał nowe możliwości, aby osiągnąć ten cel i inne w 2021 roku.
Jamie Gold, CKD, CAPS, MCCWC, jest konsultantem ds. projektowania wellness, Certyfikowanym Trenerem Wellness Kliniki Mayo i autorem trzech książek na temat projektowania i przebudowy. Najnowsza z nich, Wellness by Design: A Room-by-Room Guide to Optimizing Your Home for Health, Fitness and Happiness (Simon & Schuster/Tiller Press), która ukaże się 1 września (i jest dostępna w przedsprzedaży), dzieli się tym, jak wszyscy możemy przemyśleć i przerobić nasze przestrzenie życiowe dla fizycznego i emocjonalnego dobrego samopoczucia. Znajdź ją pod adresem jamiegold.net.
.