Aby uczcić odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia, Racing Post rozdaje jeden kawałek płatnej treści za darmo każdego dnia. Tutaj, w swojej niepowtarzalnej cotygodniowej kolumnie, Tom Kerr bada czasami mylącą metodę wyścigów używa do określenia odległości finiszu

Jest to stary, chrypiący kasztan o wyścigach, że ma terminologię obcą dla przeciętnego mężczyzny lub kobiety: wszystkie furlongi i pokojówki i zderzaki, rzeczy, które oznaczają mniej więcej tyle dla większości ludzi, co hogsheads i firkins. Ale jeden termin, przynajmniej, jest wystarczająco prosty: długość; jak w długości konia.

Tak mierzymy nasz sport, jak oceniamy marginesy finiszu, wartość formy i – ostatecznie – wyższość. Kiedy więc mówimy, że Bristol De Mai wygrał gonitwę Betfair Chase o 57 długości, możemy stwierdzić, że wygrał gonitwę Grade 1 na najdłuższym dystansie, jaki jakikolwiek koń zanotował od przełomu wieków.

Długość to miły, prosty termin, który jednocześnie niesie ze sobą eufoniczny tenor anachronicznej lingwistyki wyścigowej, a jednocześnie jest mniej lub bardziej dostępny dla wszystkich. Jednak – i z przeprosinami dla ludzi, którzy już wiedzą, co chcę powiedzieć – jak w przypadku wielu aspektów wyścigów, nie jest to tak proste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Kiedy Bristol De Mai wygrał Gonitwę Betfair, sędzia nie obliczył zwycięskiego marginesu mierząc odległość za pomocą zdjęcia zrobionego jakąś śmieszną szerokokątną kamerą – to nie miałoby sensu, ponieważ zwycięski margines musi być odzwierciedleniem tego, kiedy drugi, Cue Card, faktycznie minął słupek, a nie tego, gdzie był, kiedy Bristol De Mai wygrał.

Zwycięski dystans 57 długości został więc obliczony poprzez zmierzenie czasu, jaki zajęło Cue Cardowi przekroczenie słupka w sekundzie, a następnie przepuszczenie tego czasu przez formułę znaną jako skala długości na sekundę. To jest właśnie mały sekret długości – kłopot dla tych wyścigowych nowicjuszy, którzy myślą, że to jeden z terminów, które rozumieją. Długość nie jest tak naprawdę jednostką odległości. Jest to jednostka czasu, maskująca się jako odległość. A im bardziej przyglądasz się temu systemowi, tym mniej sensu on ma.

Jak to działa

Aby wyjaśnić dlaczego, spójrzmy na obliczenia leżące u podstaw zwycięskiego dystansu Bristol De Mai, który wyniósł 57 długości. Skala długości na sekundę nie jest uniwersalna: różni się w zależności od kodu – płaskiego, całopowierzchniowego lub skokowego – i biegu. Ponieważ był to wyścig skokowy na ciężkim podłożu, skala długości na sekundę była na najniższym możliwym poziomie: cztery długości na sekundę. Cue Card ukończył 14 i ćwierć sekundy za Bristol De Mai, stąd dystans 57 długości.

Gdyby jednak wyścig był prowadzony na dobrej ziemi, kalkulacja wynosiłaby pięć długości na sekundę, a nie cztery, więc zwycięski dystans 71,25 długości, zaokrąglony w dół do 71 długości.

Dzieje się tak, ponieważ, racjonalnie rzecz biorąc, zakłada się, że koń biegnący na dobrym podłożu prawdopodobnie ukończy wyścig w szybszym tempie niż koń biegnący w tym samym wyścigu na ciężkim podłożu. Ta sama logika odnosi się do wyścigów płaskich i na każdą pogodę, które mają swoje własne skale długości na sekundę.

Jednakże, co mylące, podczas gdy skala różni się w zależności od kodu i biegu, nie dostosowuje się do odległości.

Więc finiszerzy w Epsom Dash, najszybszych na świecie pięciu furlongach, otrzymują swoje dystanse używając tej samej formuły, co w Royal Ascot’s Gold Cup na dystansie dwóch mil czterech, pomimo faktu, że biegacze w każdym wyścigu prawie na pewno poruszają się z dość znacząco różnymi prędkościami zbliżając się do mety.

Jeszcze gorszy jest efekt na niektórych wyścigach skokowych. Tak długo, jak są one prowadzone na tej samej ziemi, te same długości na sekundę skala jest stosowana do finiszerów w freewheeling dwie mile płotki lub zderzak jak w czymś takim jak Eider, gdzie biegacze byli znani do domu plod w nie daleko powyżej tempa I chodzić do pracy.

Różnica, którą to tworzy w rzeczywistej odległości może być znaczna. Średnia długość konia wynosi około 2,5 metra, a koń, który kończy bieg z prędkością 30mph pokonuje 13,4 metra na sekundę, podczas gdy koń jadący z prędkością 15mph pokonuje 6,7 metra w tym samym czasie. Jeśli oba kończą jedną sekundę niżej, ten biegnący z prędkością 30mph był około 5½ długości za zwycięzcą, a ten jadący z prędkością 15mph był około 2½ długości w tyle, mimo to zarejestrowany margines zwycięstwa będzie identyczny (4 długości na miękkiej nawierzchni, na przykład).

Intrinsrinsically inaccurate system

Ta myląca i niezadowalająca sytuacja mogłaby być częściowo naprawiona przez rozszerzenie skali długości na sekundę, aby uwzględnić odległości wyścigu, jak również jazdę i kod, ale tak naprawdę nie to jest tutaj problemem. Problemem jest ten zgadywalny i wewnętrznie niedokładny system, który jest konsekwencją próby zrobienia czegoś niemożliwego: przedstawienia jednostki czasu jako jednostki odległości (to tak jakby PA na lotnisku powiedział ci, że twój lot zamyka się za 500 jardów).

System następnie potęguje problem próbując uczynić tę udawaną jednostkę odległości bardziej wiarygodną poprzez sztywne dostosowanie do niektórych, ale w żadnym wypadku nie wszystkich, zmiennych w wyścigu. Końcowym rezultatem jest zaciemnienie jedynego dokładnego pomiaru marginesu finiszu, który tak naprawdę mamy: czas.

Wszystko to jest podobne do Olimpiady decydującej się na rozpoczęcie mierzenia zwycięskich marginesów w zawodach torowych poprzez wzięcie czasu powrotu do drugiego miejsca, przepuszczenie go przez formułę opartą na kierunku wiatru i wodzie powierzchniowej (ale nie na dystansie wyścigu), a następnie wyrażenie go w długościach trenera pomiędzy finiszerami, pomimo tego, że ta liczba nie ma żadnego związku z rzeczywistym dystansem powrotu do drugiego miejsca. Nie ma to zbyt wiele sensu, prawda? Tak, niektórzy powiedzą, ale każdy wie, że długości są tak naprawdę miarą czasu, a nie odległości. I być może jest to prawda wśród zawodowców – chociaż w moich badaniach do tego artykułu natknąłem się na kilka „eksperckich” stron internetowych, które podawały błędne lub nieaktualne wersje skali długości na sekundę.

Ale nawet jeśli eksperci właściwie rozumieją, jak obliczane są zwycięskie marginesy, trudno się dziwić, jeśli przypadkowy obserwator lub punter wierzy, że coś, co nazywa się zwycięskim dystansem i wyrażone jest w nosach, głowach i długościach jest jednostką odległości w jakiś sposób porównywalną do cali, stóp i jardów.

Jak to naprawić

Oprócz tego, że jest to niemal komicznie mylące, staje się to problematyczne z kilku powodów. Po pierwsze, podważa atrakcyjność i uczciwość jednego z najbardziej popularnych rynków specjalnych w wyścigach: zakładów na wygrany dystans. Po drugie, sprawia, że forma jest trudniejsza do dokładnego oszacowania, ponieważ gracze muszą znać skalę długości na sekundę, aby zrozumieć prawdziwą wartość zwycięskiego marginesu.

Jasne jest, że istnieją kroki, które można podjąć, aby uczynić to bardziej sprawiedliwym i przejrzystym dla wszystkich. Jak wspomniano, skala długości do sekundy, która próbuje przełożyć czas na odległość w niejasny spójny sposób, oczywiście powinna zostać rozszerzona, aby uwzględnić różnice w długich i krótkich wyścigach.

Co ważniejsze, czasy stanowiące podstawę zwycięskich dystansów, które są już rejestrowane w celu obliczenia oficjalnych marż, powinny być po prostu publikowane obok zwycięskich marż. W ten sposób mamy najlepsze z obu światów: cenna część terminologii wyścigów pozostaje nienaruszona, ale ci, którzy chcą bardziej naukowej – i dokładnej – miary formy dostają to również.

So a straightforward solution to a complex problem, really, or as we might once have put it: as easy as shooting fish in a hogshead.

Want to read more stories like this? Uzyskaj dostęp do codziennej zawartości gazety online i ciesz się ulubionymi materiałami, takimi jak Pricewise, nasi nagradzani felietoniści, RP Sunday, powtórki wyścigów i wiele innych, subskrybując Klub Członków Ultimate. Dowiedz się więcej tutaj

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.