Stali czytelnicy Otwartej Kultury wiedzą, że od czasu do czasu zachwycamy się naszymi ulubionymi parami celebrytów: John i Yoko, Jean-Paul i Simone, Frida i Diego…. Nie jest to zwykła rozrywka tabloidowa, ale soczyste szczegóły z życia tych miłosnych partnerów przecinają się z naszą ulubioną sztuką, muzyką i literaturą. Jedna z kulturowych par, o której nie pisaliśmy zbyt wiele, zaskakująco zasługuje na przymiotnik „silna”: Lou Reed i Laurie Anderson, dwie osobowości, których wpływ na sztukę i muzykę ostatnich kilku dekad jest trudny do przecenienia.
Czy reputacja Reeda była czasem zawyżona, a Anderson niedoceniona? Być może. Ona nie dostaje prawie wystarczająco dużo kredytów za dowcipne, głębokie, poruszające pracy zrobiła, rok po roku (z jedną długą przerwą) od lat 70-tych. Kariera Reeda od lat 70. składała się z większej ilości chybionych niż trafionych piosenek. Ale gdy połączy się ich razem (w 1992 roku), otrzymamy harmonijne spotkanie surowych, głębokich twierdzeń Reeda z ciekawymi, zabawnymi koncepcjami Anderson.
Świadectwem ich osobistej siły jest fragment Charlie Rose na górze tego wpisu. Reed, która często była trudnym tematem wywiadów, delikatnie mówiąc, i która zyskała reputację brutalnie nieprzyjemnej, obraźliwej rockandrollowej divy (uwiecznionej z miłością w utworze Bowiego „Queen Bitch”), wypada w tej rozmowie z Andersonem niemalże ciepło i przytulnie. Czy ona sprawiła, że chciał być lepszym człowiekiem? Nie wiem. Ale krótki nekrolog Andersona po jego śmierci w 2013 roku wspominał Reeda jako „księcia i wojownika”, jej dłuższy nekrolog jako „hojną” duszę, która lubiła polować na motyle, medytować i pływać kajakiem. Nie ma powodu, żeby i on nie był tym wszystkim.
Jeśli chodzi o muzykę, Reed mógł wciągnąć swoją partnerkę w orbitę swojego słodkiego R&B songcraft, jak w ich duecie „Hang on to Your Emotions,” dalej w górę, a ona mogła go z niej wyciągnąć-jak John Cale i Nico zrobili w Velvet Underground-i w awangardowe drone jej eksperymentalnej sceny (jak powyżej we współpracy pary z kompozytorem i saksofonistą Johnem Zornem). Tej wiosny, w jednym z najbardziej wzruszających muzycznych hołdów, jakie kiedykolwiek widziałem, Anderson odtworzyła abrazyjne wkręcenie Reeda do jego wytwórni, Metal Machine Music, jako konceptualne dzieło sztuki o nazwie Drones, opierając kilka swoich gitar o kilka w pełni podkręconych wzmacniaczy vintage, pozwalając sprzężeniom rozbrzmiewać przez pięć dni z rzędu.
Nikt z nas nie może być Lou Reedem i Laurie Anderson; każda para jest szczęśliwa lub nieszczęśliwa na swój własny sposób. Ale czego, zgodnie z wielką tradycją wydobywania z życia sławnych par rad, możemy się od nich nauczyć? Myślę, że ogólne przesłanie – jak sama Anderson zasugerowała w swojej mowie akceptującej Rock & Roll Hall of Fame dla Reeda (powyżej, w chwiejnym wideo z widowni) – jest takie: zachowaj prostotę. Profesor języka angielskiego z Kansas State Philip Nel zwraca uwagę na „mądre… przemyślane” słowa Anderson na temat dobrego życia, wygłoszone w jej przemówieniu w 8:55:
Przypominają mi się również trzy zasady, które wymyśliliśmy, zasady, według których należy żyć. I po prostu powiem wam, jakie one są, ponieważ są naprawdę przydatne. Ponieważ rzeczy dzieją się tak szybko, zawsze dobrze jest mieć kilka, jakby, haseł przewodnich, na których można się oprzeć.
A pierwszą z nich jest: Jeden. Nie bój się nikogo. Czy możesz sobie wyobrazić, że możesz przeżyć swoje życie nie bojąc się nikogo? Po drugie. Zaopatrz się w naprawdę dobry wykrywacz bzdur. I po trzecie. Po trzecie, bądź naprawdę, naprawdę czuły. I z tymi trzema rzeczami, nie potrzebujesz niczego więcej.
Czy możesz sobie wyobrazić Lou Reeda jako „naprawdę, naprawdę czułego”? On na pewno był w piosence, jeśli nie zawsze osobiście. W każdym razie, te trzy zasady wydają mi się zawierać osobistą filozofię zbudowaną solidnie na nieustraszonej uczciwości i współczuciu. Trudno jest żyć zgodnie z nimi, ale warto podjąć ten wysiłek. A ponieważ czuję się teraz bardzo ciepło i ciepło w związku z Lou i Laurie, zostawię was z krótkim wywiadem dla WNYC, w którym ujawnia ona swoją ulubioną piosenkę Lou Reeda, którą napisał właśnie o niej.
via Nine Kinds of Pie
Related Content:
Laurie Anderson’s Top 10 Books to Take to a Desert Island
An Animated Lou Reed Explains The Velvet Underground’s Artistic Goals, and Why The Beatles Were „Garbage”
Lou Reed, John Cale & Nico Reunite, Play Acoustic Velvet Underground Songs on French TV, 1972
Josh Jones jest pisarzem i muzykiem mieszkającym w Durham, NC. Śledź go na @jdmagness
.