Wina mamy.
Pojawia się w najbardziej przypadkowych momentach.
Jak wtedy, gdy chowasz się w łazience, bo denerwujesz się na swojego przedszkolaka, który po prostu. nie. słuchać.
Albo kiedy masz zasłużony babski wieczór po miesiącach bycia sam na sam z dziećmi, tylko po to, aby czuć się źle, że nie jesteś z nimi na dobranoc.
Albo kiedy po prostu zastanawiasz się, czy robisz to całe rodzicielstwo w „właściwy” sposób.
Ale teraz, kiedy dodałam drugie dziecko do naszej rodziny, doświadczam zupełnie nowej fali poczucia winy mamy: bycia rozdartą między potrzebami moich dwóch dzieci.
Najnowszym dodatkiem mojej małej rodziny jest Baby Simon, który pojawił się w lipcu. Naprawdę zaczyna się rozwijać i pokazywać nam swoją osobowość. Jest spokojny, ułożony i tak słodki.
Następnie mam mojego trzylatka, Henry’ego. Jest moim dzikim dzieckiem. Mój wspinacz. Mój mały huragan. Mój kwaśny dzieciak. Jest słodki, a potem ciągnie mnie za włosy i ucieka ze śmiechem. Ale tak bardzo kocham tego dzieciaka i zawsze potrafi wywołać uśmiech na mojej twarzy.
Wiem, że całe to poczucie winy nowej mamy jest niedorzeczne, ale nie mogę sprawić, by odeszło. Myślę, że wynika to z faktu, że teraz mam dzieci na dwóch zupełnie różnych etapach życia.
Chcę przytulać się do mojego chłopczyka na kanapie i siedzieć z nim na podłodze, kiedy ma czas na brzuszku. Ale chcę też bawić się z moim trzylatkiem i biegać z nim po podwórku.
Czuję, że kiedy skupiam swoją uwagę na jednym z moich dzieci, zawodzę drugie.
Wtedy ogarnia mnie pełna fala poczucia winy mamy i zadaję sobie pytania takie jak. …
- Czy dziecko będzie się wolniej rozwijać, bo pozwoliłam mu leżeć na kocu, podczas gdy ja bawię się z moim maluchem?
- Czy mój trzylatek rozwinie jakiś kompleks, bo nie mogę z nim walczyć na miecze, podczas gdy karmię dziecko? (Próbowałam kiedyś zrobić jedno i drugie i skończyło się to źle.)
- Czy moje dzieci będą miały niskie wyniki ACT i nie dostaną się do najlepszych college’ów, bo nie zapłaciłam za nie mnóstwa pieniędzy, żeby chodziły do specjalnego przedszkola, które uczy maluchy być dwujęzyczne? (Wiem, wiem, ale przeszło mi to przez głowę.)
- Czy muszę już czytać mojemu noworodkowi?
- Czy powinnam kłaść go do łóżka później, żeby mógł siedzieć z Henrym, kiedy ja czytam mu bajkę na dobranoc?
- Czy powinnam czuć się winna za pomijanie stron, kiedy czytam Dr. Seussa na dobranoc, ponieważ jego książki są tak DŁUGIE? On jest odpowiednikiem powieściopisarza dla maluchów.
- Czy robię coś źle, ponieważ moje niemowlę nie wykazuje jeszcze zainteresowania przewracaniem się na drugi bok?
- Czy mój najstarszy myśli, że już go nie kocham, ponieważ spędzam tyle czasu opiekując się jego młodszym bratem?
- Czy on myśli, że został zastąpiony?
- Czy poświęcam wystarczająco dużo czasu każdemu z nich z osobna? Pracuję na pełen etat, więc spędzają pięć dni w tygodniu u opiekunki.
- Nadal nie mogę przekonać mojego malucha, żeby zrobił kupę do nocnika.
- Używam przekupstwa, kiedy tylko jest to konieczne. Czy to takie złe?
- Czy powinnam zmuszać mojego najstarszego do jedzenia warzyw?
- Czy mój najmłodszy dostaje tyle samo kontaktu ze skórą, co jego starszy brat?
- I tak dalej, i tak dalej…
Te wyrzuty sumienia sprawiają, że czuję się dość źle. Ale czy te rzeczy sprawiają, że jestem złą mamą? Racjonalnie rzecz biorąc, wiem, że odpowiedź brzmi nie.
Czynią mnie normalną mamą. Dobrą, kochającą mamą, która przyznaje, że ma niedoskonałości. I stara się jak może, by być najlepszą, jaką może być. Ale to jest trudne i nikt nie może zrobić tego wszystkiego.
Więc zamiast tego, mówię poczuciu winy, że. …
- Uczę moje dzieci, że są wspaniałe, ale nie są centrum wszechświata.
- Modeluję, jak wygląda opieka nad noworodkiem dla mojego przedszkolaka.
- Wpajam cierpliwość, kiedy nie mogę natychmiast odpowiedzieć na prośby, bo jestem zajęta opieką nad drugim dzieckiem.
- Robię to, co potrafię najlepiej i to po prostu musi być wystarczająco dobre.
Postanowiłam, że nie pozwolę, aby to śmieszne poczucie winy mamy ukradło więcej miejsca w moim już zapchanym mózgu. Zamartwianie się o te rzeczy to strata czasu. Czasu, który mogłabym poświęcić na walkę na miecze z moim przedszkolakiem lub dopingowanie mojego niemowlęcia, aby się przewróciło.
Teraz, za każdym razem, gdy to poczucie winy matki pojawia się w mojej głowie, zmieniam swoją uwagę.
Skupiam się na zdrowych, pięknych chłopcach, których wychowuję.
Myślę o tym, jak rozwijają swoje własne małe osobowości (nawet jeśli nie są dwujęzyczni).
Biegam, biegam i biegam po podwórku z moim trzylatkiem i nie czuję się winna, że nie wciskam mu groszku do gardła.
Przytulam się na kanapie z moim niemowlęciem i słucham jego dziecięcych chichotów.
I całe to poczucie winy mamy rozpływa się.
- Being A Toddler Mom Is So Much Easier Than A Newborn Mom – Motherly ’
- Raising a newborn in quarantine – Motherly ’
.