Moja pasierbica wróciła ze szkoły z rękodziełem do wykonania na Dzień Matki. Jej szkoła pilnie pracuje nad tym, aby być świadomym wszystkich rodzin swoich uczniów i różnorodności form, jakie mogą one przybierać, włączając w to sytuacje, kiedy uczniowie mają dwa domy. W rezultacie, moja dziewczynka z zapałem rozpakowała swój plecak z motywem Elsy i wyciągnęła dwa arkusze z zastrzeżeniem, że mamom nie wolno zaglądać do ich zawartości.
Założyłam, że jeden arkusz był dla każdego domu, ponieważ moja pasierbica ma dwie mamy, które się rozeszły i teraz są współrodzicami: jej mamę i jej mamę (ja jestem żoną jej mamy). Więc zaproponowałem, że pomogę jej wypełnić je dla każdej z nich. Wyrwała mi je obie z rąk i powiedziała: „Nie Bethy, zrobiłam dziś w szkole mamusi, ten jest twój!”.
Moje oczy płonęły łzami, gdy uśmiechnęłam się i zapytałam, czy jest pewna – a ona przytaknęła, że jej nauczyciel dał jej trzy arkusze, ale jeden wypełniła już w szkole. To ma sens, że ona też wykonała ten gest wobec mnie, a ja nadal jestem tym wzruszony. Upewniłam się jednak, że imię na górze mojego arkusza nadal będzie brzmiało „Bethy”, a nie „Mama”. Jestem matką w każdym znaczeniu tego słowa, ale nie jestem „Mamą” – i nie chcę nią być.
Moja żona i ja pobraliśmy się dwa lata temu, ale jestem w życiu mojej pasierbicy regularnie, odkąd miała trzy lata (teraz ma siedem). Nasza dynamika jest wyjątkowa, ponieważ wszyscy jesteśmy kobietami, więc jest bardzo mało zagrożenia wokół mojego miejsca w tym domu jako głównej postaci „matki”. Ona cały czas ma w jednym domu mamę, a w drugim mamę, więc jestem jak dodatkowy lukier na wielowarstwowym torcie mamusi.
Tak, moja pasierbica widzi mnie jako rodzica – jednego z jej trzech – ale nigdy nie zapytała, czy powinna nazywać mnie „mamą”. Nigdy nie miałyśmy formalnej dyskusji na temat tego, jakiego imienia powinna używać, odnosząc się do mnie, i nigdy nie wydawała się zdezorientowana tym, kim jestem lub jak się tu znalazłam. I tak, słowo „macocha” niesłusznie zyskało przez lata mnóstwo negatywnych konotacji – wielkie dzięki, filmy takie jak Kopciuszek i Królewna Śnieżka, w których zła nowa żona wkracza do akcji i niszczy więź małej księżniczki z rodzicem. Jedyną rzeczą, którą jestem tutaj, aby zniszczyć? Stygmat otaczający słowo „macocha”. Więc dumnie przejmuję je na własność.
W dzień po ślubie z moją żoną, byliśmy na naszej długiej drodze do domu z winnicy w Wirginii, kiedy wziąłem moją nowo oficjalną pasierbicę na stację benzynową na przerwę na nocnik i przekąskę. Czuła ślubną błogość tak samo jak ja i niechętnie puściła moją rękę, kiedy podeszliśmy do kasy, żeby zapłacić. Kasjerka uśmiechnęła się do jej czułej natury i powiedziała: „Jak słodko, czy to twoja mama?”, na co moja pasierbica odpowiedziała z dumą: „To moja macocha! Właśnie wyszłyśmy za mąż!”.
Miała rację, oczywiście. W pewnym sensie wszystkie wyszłyśmy za mąż.
Tuż po tym, jak powiedziałem moje przysięgi mojej nowej żonie, odwróciłem się do mojej pasierbicy, beaming na mnie i kołysząc szyfonową spódnicę jej małej białej sukienki wypełnionej płatkami kwiatów. Złożyłam jej również moje własne śluby, które zawierały zobowiązanie do kochania jej na wszystkie sposoby, na jakie chciała, do pozwolenia jej na kierowanie naszym związkiem i do decydowania, co to oznacza. Być „macochą”.
Czy to jest Bonus Mama, Stepmom, lub Bethy, jestem over the moon o wszystkich różnych nazwach, które dostaję, aby mieć do reprezentowania, że związek, który starannie i przemyślnie utworzone z moją pasierbicą – relacje, które nikt inny nie dostaje. Nie jestem mamą, więc czasami słyszę specjalne sekrety macochy, dzielę się „tylko macochą”, przytulam się i mam noce spa, które są zarezerwowane tylko dla mnie. Jako macocha nie jestem tutaj, aby być mamą – jestem tutaj, aby być sobą.
Ja robię szkolne drop-offy i przygotowuję się do recitali tanecznych. Gotuję obiady, pakuję lunche i kąpię dzieci. Nie uczestniczę w konferencjach rodziców z nauczycielami, i nie podejmuję poważnych decyzji dyscyplinarnych bez wkładu obojga rodziców mojej pasierbicy. To nie są twarde i szybkie zasady, według których powinna żyć każda mieszana rodzina, ale jedna rzecz, która jest uniwersalnie prawdziwa, to fakt, że granice powinny istnieć, bez względu na to, jak wyglądają.
Dzieci są tak czyste i cenne i słodkie, i jako macochy, tęsknimy za nimi, aby zobaczyć nas w tym samym niezachwianym świetle trwałości jako ich głównych rodziców. Ale rzeczywistość jest taka, że ważne jest, aby zrozumieć różnice, które istnieją i stworzyć dla siebie rolę i nazwę, która nie jest podobna do tego, co nasze pasierbice dzielą z kimkolwiek innym. „Macocha” nie powinna być tytułem, za którym musimy się chować w desperackiej próbie odrzucenia założenia, że jesteśmy tu po to, by kogokolwiek zastąpić – lub wbić klin między nasze pasierbice a ich rodziców. Nie chcę, żeby moja pasierbica mówiła do mnie „mamo”, bo nie jestem nią. Jestem jej macochą i to jest najważniejsza osoba, jaką mogłabym być.