W Walentynki zmarł w wieku 84 lat perkusista jazzowy Louie Bellson. Kiedy zobaczyłam tę wiadomość, zajęło mi to chwilę, ale szybko przypomniałam sobie to nazwisko. Duke Ellington, ni mniej ni więcej, nazwał kiedyś Bellsona „największym muzykiem świata”. Jednak kariera muzyczna pana Bellsona nie była powodem, dla którego go zapamiętałem.
W zeszłym roku natknąłem się na czarno-białe zdjęcie ikony afroamerykańskiej aktorki/piosenkarki Pearl Bailey palącej papierosy i powiedziałem sobie, nie wiedziałem, że Pearl Bailey paliła. Ale potem przeczytałem podpis pod tym zdjęciem: „Pearl Bailey wyszła za Louie Bellsona w 1952 roku” i szybko zapomniałem o jej złym nawyku. Przez następną godzinę byłem pochłonięty poszukiwaniem informacji o tym facecie z zapalniczką zamkniętym w spojrzeniu Pearl. Kim był ten biały człowiek?
W końcu to jest to, co znalazłem w sieci …
Zwycięzca konkursu talentów Gene’a Krupy jako nastolatek, Bellson był z big bandami Benny’ego Goodmana (1943 i 1946), Tommy’ego Dorseya (1947-49) i Harry’ego Jamesa (1950-51), zanim zastąpił Sonny’ego Greera w Orkiestrze Duke’a Ellingtona. Jako utalentowany pisarz, Bellson wniósł do stałego repertuaru Duke’a utwory „Skin Deep” i „The Hawk Talks”. W 1952 roku ożenił się z Pearl Bailey, a w następnym roku opuścił Ellingtona i został jej dyrektorem muzycznym. Bellson koncertował z Jazz at the Philharmonic (1954-55), w latach 50. nagrywał wiele płyt dla wytwórni Verve, był z Dorsey Brothers (1955-56), Countem Basie (1962), Duke’em Ellingtonem (1965-66) i Harrym Jamesem (1966). Jest aktywny do dziś, prowadząc big bandy (różne na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu), łącząc składy na potrzeby nagrań płytowych, prowadząc kliniki dla młodszych perkusistów i pisząc nową muzykę. Bellson dokonał wielu nagrań dla Roulette (wczesne lata 60.), Concord, Pablo i ostatnio Music Masters. -Scott Yanow, The All Music Guide
Po przeczytaniu tego, poczułem się lepiej. Dla Pearl, to znaczy. Nie żebym znał tę kobietę osobiście. Jako dziecko oglądałem ją w telewizji w latach 70-tych i 80-tych, jak większość czarnych Amerykanów w moim wieku. Pamiętam jej ostry śpiew i tę tiarę. Była fajna, zabawna i ciemnoskóra (jak ja!)- i była w telewizji. Wow!
Czułem się szczęśliwy dla niej, ponieważ Louie Bellson wydawał się być dobrym człowiekiem, który naprawdę kochał swoją żonę. Podejrzewałem też, że wiedział co nieco o byciu mniejszością, gdyż przez pewien czas był jedynym białym członkiem Orkiestry Duke’a Ellingtona.
Dlaczego więc sprawdzałem, co u męża Pearl Bailey, jakby była dawno zaginioną ciotką czy kimś takim? Nie wiem. Chyba musiałam wiedzieć, że znalazła jakąś miarę szczęścia z tym facetem. To było w końcu jej trzecie małżeństwo.
Było też coś innego. Musiałem zobaczyć, że międzyrasowe małżeństwo z „dawnych czasów” zadziałało. W showbiznesie trwałe małżeństwa są rzadkością, nie mówiąc już o trwałym małżeństwie międzyrasowym. Bailey i Bellson byli małżeństwem od 1952 roku do jej śmierci w 1990 roku. Trzydzieści osiem lat. Chciałabym myśleć, że dobrze im się razem żyło. Że pomimo kulturowych piętn i wypaczonych obyczajów tamtych czasów, przetrwali to. Jak para powinna. Bez względu na zewnętrzne różnice. Według słów Pearl, „Nigdy nie odnajdujesz siebie, dopóki nie staniesz twarzą w twarz z prawdą.”
Prawda jest taka, że sama oczekuję, że międzyrasowe, międzykulturowe małżeństwa się sprawdzą. Odnajduję siebie mówiącego do nich, przynajmniej w moim umyśle, „Lepiej, żeby to zadziałało. Lepiej, żebyście byli razem z prawdziwej miłości. Nie dlatego, że chcecie, aby wasze dzieci miały „ładne włosy”. I nie dlatego, że 'wiesz, że z nimi seks jest lepszy’. „Raczej pragnę dobrych rzeczy dla tych związków, ponieważ małżeństwa międzyrasowe nadal są jedną z najbardziej śmiałych i widocznych ilustracji siły miłości nad rasizmem w naszym społeczeństwie. Prawdziwe pary można rozpoznać na kilometr. Te, które są w tym dla miłości, na dłuższą metę. Ta umiejętność pochodzi z dziesięcioleci oglądania. Dobrze się czują we własnej skórze i blisko siebie. I w dziwaczny sposób, patrzenie na nich w ten sposób daje mi poczucie komfortu – dla nich, dla ich dzieci, a nawet dla mnie samego. Jeśli międzyrasowe pary mogą budować trwałe małżeństwo, pomimo negatywnych reakcji i stygmatów kulturowych, to musi być nadzieja dla następnego pokolenia (ich dzieci szczególnie), aby przejść poza stare bariery.
Nie jestem w międzyrasowym małżeństwie. Mój mąż i ja jesteśmy Afroamerykanami. Jednak w college’u, zanim Claude i ja wyszliśmy poza etap powierzchownych randek, miałam bardzo bliską „przyjaźń” z białym kolegą z klasy. Mój mąż przyznał później, że ten związek mu nie odpowiadał – nie tylko dlatego, że mój przyjaciel był konkurencją, ale dlatego, że ten młody człowiek nie był czarny. Claude miał uprzedzenia, z którymi musiał się zmierzyć. Z czasem jednak przekonał się, że Bóg nie tylko łączy pary w pary jak pasujące skarpetki.
Czego więc dowiedziałam się o sobie, ścigając w Internecie białego męża Pearl Bailey? Że prawdopodobnie jestem tak samo szalona jak każda ciemnoskóra siostra na ulicy, która może rzucić okiem na międzyrasowe pary, które widzę przechodzące obok. Ale mam nadzieję, że nie po to, by ich osądzać, ale by potwierdzić ich oddanie sobie nawzajem.
Za to mówię: „Dzięki Pearl i Louie.”
.