Gdy głód ziemniaczany ogarnął Irlandię w 1846 roku, miałem 30 lat, a moja żona, Mary (McDonald), 33. Mieszkaliśmy w małym domku wycenionym na zaledwie 5 szylingów, gdzie byłem jednym z 30 robotników rolnych w posiadłości George’a Fawcetta, Esq. w Toomyvara, Tipperary. W tym czasie mieliśmy pięcioro dzieci: Bridget (lat 8), Thomas (7), Michael (4), Julia (2) i mała Mary (1). Ze względu na trwający od pokoleń spadek poziomu życia, nasze utrzymanie uzależnione było głównie od uprawy ziemniaków. Z jednego akra ziemniaków można było uzyskać do 6 ton żywności, co wystarczało, by wyżywić naszą rodzinę przez cały rok.
Wcześniej dużo padało, nawet więcej niż zwykle w Irlandii. W październiku 1845 roku, prawie przez noc, gęsta niebieska mgła osiadła nad naszymi polami ziemniaków. Powietrze przesiąknięte było zapachem zgnilizny. Kiedy wiatr i deszcz ucichły, nastał straszliwy bezruch. Zbiory ziemniaków były zrujnowane, zniszczone (dowiedzieliśmy się później) przez grzyba Phytophthora infestans.
Przez szczególnie następne 2 lata, życie było nędzne. Byliśmy ciągle głodni i traciliśmy na wadze. Anglia dała nam trochę indyjskiej kukurydzy i kukurydzy, ale była słabo zmielona i powodowała bóle brzucha i biegunkę.
W celu zarobienia pieniędzy, dołączyłem do siły roboczej robót publicznych, sponsorowanej przez Brytyjczyków, budującej drogi i kopiącej rowy, które wydawały się nie mieć większego celu. Płaciłem 10 pensów dziennie (12 pensów równa się 1 szylingowi), prawie dwa razy więcej niż zarabiałem jako rolnik uprawiający ziemniaki. Do sierpnia 1846 roku wielu moich rodaków przyłączyło się do mnie w tym przedsięwzięciu, gdyż siła robocza wzrosła pięciokrotnie, do 560 000.
Próbowaliśmy ponownie zasadzić ziemniaki w 1846 roku, ale łodygi i liście ziemniaków sczerniały, towarzyszył im obrzydliwy smród, a w ciągu zaledwie 3 do 4 dni cała uprawa została zniszczona.
Nasza rodzina miała dużo szczęścia, w jakiś sposób unikając zarazy (tyfusu, gorączki powrotnej, czerwonki i szkorbutu), której uległo wielu naszych sąsiadów. Ledwo uniknęliśmy konieczności pójścia do jednego z okolicznych przytułków. Irlandzki Poor Land System zaowocował wybudowaniem 130 takich przytułków, w sumie 100 000 łóżek, ale cel Brytyjczyków był dziwaczny: chcieli uczynić biedę tak nie do zniesienia, byśmy my (jej ofiary) przyjęli cnotę „zbawionych”, czyli byli bardziej pracowici, samodzielni i zdyscyplinowani. Trudno to zrobić, powiedziałbym, kiedy się głoduje i nie ma pracy.
Wielu Brytyjczyków przyjęło postawę, że głód był karą Bożą wymierzoną grzesznemu ludowi. My, katolicy (80% naszej populacji, ale nie w rządzącej władzy jak protestanci) nie zgadzaliśmy się z tym nonsensem.
Mimo że wielu z nas głodowało, nasz kraj wciąż musiał eksportować żywność do Anglii – owies, bekon, jajka, masło, smalec, wieprzowinę, wołowinę i świeżego łososia. W zamian Wielka Brytania otworzyła dla nas kuchnie, ale z 2000 planowanych, tylko połowa działała w 1847 r.
W 1847 r. byłem w stanie znów trochę popracować na polach ziemniaków, jako że plony były wreszcie zdrowe, ale tylko w jednej czwartej normalnej wielkości, jako że musieliśmy jeść sadzeniaki i zboże przez ostatnią zimę, by utrzymać się przy życiu.
W tym samym roku Wielka Brytania uchwaliła swoje Rozszerzone Prawo Ubogich, przenosząc koszty wyżywienia głodujących mas i utrzymania przytułków dla ubogich na irlandzkich właścicieli ziemskich. To, w efekcie, uczyniło eksmisję dzierżawców rolnych (takich jak ja) skutecznym sposobem dla właściciela ziemskiego na obniżenie jego podatku (stawki dla ubogich). Pomiędzy 1847 a 1851, wskaźnik eksmisji wzrósł o prawie 1000%.
Trzymaliśmy się aż do czerwca 1849, kiedy George Fawcett, Esq. wynajął agenta Richarda Wilsona, aby sprowadzić załogę mężczyzn na noc i zniszczyć wszystkie małe domki, w których mieszkało jego 30 lokatorów (rysunek 1). Zaoferował, że zapłaci za nasz przejazd statkiem, najpierw do Liverpoolu, a potem do Nowego Jorku. Wielki z niego człowiek.
Przykład zniszczonych irlandzkich domków, takich jak nasz. Źródło: Kelly, 2012 (1).
Nasza rodzina przetrwała, w tymczasowych schronieniach, do 19 kwietnia 1850 roku, kiedy to umieściłem Bridget (12), Thomasa (10), Patricka (8) i Mary (7) na łodzi Princeton z kilkoma krewnymi (rysunek 2). Podróż trwała 2 miesiące. Na szczęście warunki życia na pokładzie poprawiły się od czasu zatłoczonych podróży 3 do 4 lat wcześniej, kiedy to 30% lub więcej osób umierało w drodze. Opuściłem Liverpool 6 miesięcy później na statku Waterton.
Przykład statku, którym popłynęliśmy do Ameryki. Źródło: Kelly, 2012 (1).
30 października 1850 roku. Udało nam się uniknąć „biegaczy” i łobuzów, którzy żerowali na nowo przybyłych i osiedliliśmy się w Rochester, NY, gdzie w 1856 roku urodziła się nasza córka, Jennie. W tym samym roku przypłynęliśmy statkiem do Milwaukee, gdzie w 1858 roku urodził się nasz najmłodszy syn, William, i gdzie pracowałem jako zwykły robotnik aż do mojej śmierci na atak serca w wieku 55 lat, w 1870 roku (rysunek 3).
Autor przy grobie swojego pradziadka w Milwaukee.
Moja wdowa, Mary, przeniosła się następnie do Shawano, Wisconsin, z córką Jennie (14) i Williamem (11), gdzie zamężna córka Mary mieszkała z mężem Corneliusem. Żona Mary zmarła w wieku 76 lat w Shawano. Jej lekarzem był jej najmłodszy syn, William, który ukończył Rush Medical School w Chicago rok wcześniej.
Jak myślę o moim życiu, i tych, którzy przyszli po mnie, wierzę, że jesteśmy z twardych zapasów, aby przetrwać tak trudne czasy, w tym głód, choroby gorączkowe i niebezpieczne podróże statkiem. Tak wielu naszych przyjaciół i sąsiadów nie miało tyle szczęścia. Siedmioro naszych dzieci dożyło dość sędziwego wieku (80, 79, 79, 77, 74, 60), z wyjątkiem małej Mary, która zmarła na infekcję w wieku 33 lat, na długo zanim antybiotyki stały się dostępne. Jestem szczególnie dumny z tego, że chociaż pochodziłem ze skromnych środków, każde pokolenie, począwszy od najmłodszego syna Williama, miało lekarzy (do tej pory sześciu, w ciągu czterech pokoleń) i inne wspaniałe zawody. Żaden nie został rolnikiem, tak jak ja, chociaż wnuk Arthur próbował się tym zajmować. (Na szczęście mój prawnuk John wybrał kardiologię zamiast rolnictwa, ponieważ kiedyś wlał gaz do chłodnicy traktora i prawie zjechał z pochyłości wjeżdżając do stodoły.
Brytyjczycy mieli momenty wielkości przez lata, żaden bardziej niż ich bohaterskie działania na początku II wojny światowej. Jednak ich przywódcy, tacy jak Whig Charles Trevelyan, okazali się bardzo słabi podczas naszych lat głodu. Jak napisał historyk John Kelly w 2012 roku:
Polityka pomocy, którą Anglia zastosowała w czasie głodu – żałosna, krótkowzroczna, groteskowo wypaczona przez religię i ideologię – spowodowała dziesiątki tysięcy, być może setki tysięcy niepotrzebnych zgonów (1).
Nasza populacja licząca 8,2 miliona ludzi została zmniejszona o jedną trzecią w latach 1845-1855. Ponad 1 milion zmarło z głodu i chorób, podczas gdy kolejne 2 miliony wyemigrowały do innych krajów.
Jedną z najgorszych polityk było Rozszerzone Prawo Ubogich z 1847 roku, które ostatecznie doprowadziło do zniszczenia naszego małego domu i eksmisji naszej rodziny. Jednakże, gdyby nie to, nasza rodzina mogłaby nadal mieszkać w Irlandii zamiast w Ameryce.
Złe uczucia wobec Brytyjczyków utrzymywały się przez kilka pokoleń. Mój najmłodszy syn, William, pierwszy lekarz rodzinny (i pierwszy członek rodziny, który opuścił Kościół katolicki), powiedział kiedyś, że gdyby pomyślał, że ma choć kroplę angielskiej krwi w swoim ciele, przeciąłby sobie palec i pozwoliłby tej kropli skapnąć. Musiał uważać, gdzie to wyrażał, ponieważ dziadkowie jego żony Harriet pochodzili z Foville (Wiltshire) w Anglii, wyjeżdżając do Ameryki w 1830 roku, na długo przed okresem głodu.