61:1-4 Dawid zaczyna od modlitw i łez, ale kończy chwałą. W ten sposób dusza, będąc podniesiona do Boga, powraca do cieszenia się sobą. Gdziekolwiek się znajdujemy, mamy wolność zbliżenia się do Boga i możemy znaleźć otwartą drogę do tronu łaski. A to, co oddziela nas od innych pociech, powinno przybliżyć nas do Boga, źródła wszelkiej pociechy. Chociaż serce jest przytłoczone, to jednak może być wzniesione do Boga w modlitwie. Nay, będę płakać do Ciebie, bo przez to będzie wspierany i ulgę. Płacz musi przyśpieszyć modlitwę, a nie ją umartwiać. Boża moc i obietnica są skałą, która jest wyższa od nas. Tą skałą jest Chrystus. Na Boskim miłosierdziu, jak na skale, Dawid pragnął odpocząć swoją duszę, lecz był jak rozbitek, wystawiony na działanie fal u podnóża skały zbyt wysokiej, aby mógł się na nią wspiąć bez pomocy. Dawid przekonał się, że nie mógł być utwierdzony na Skale Zbawienia, jeżeli Pan nie postawił go na niej. Jak jest bezpieczeństwo w Nim, a nie w sobie, módlmy się, aby być prowadzone do i ustalone na Chrystusa, naszej Skały. Służba Boża będzie jego stałą pracą i zajęciem: wszyscy muszą to czynić, którzy spodziewają się znaleźć Boga jako swoje schronienie i mocną wieżę. Łaska Boża będzie jego stałym pocieszeniem. Usłysz moje wołanie, o Boże – Zobacz uwagi do Psalmu 5:2. Słowo oddane jako wołanie w tym miejscu oznacza czasami radosny okrzyk – okrzyk triumfu; ale związek z tym jest pewny, że tutaj odnosi się ono do głosu modlitwy. Sugeruje się, że była to słyszalna modlitwa, lub że psalmista wyraził swoje pragnienia w słowach. Jest to język taki, jaki byłby wytworzony przez głębokie strapienie, gdy smutne i obciążone serce daje upust swoim uczuciom w głośnym wołaniu o miłosierdzie.
Atend to my prayer – Give ear; incline the ear to me, Psalm 5:1; Psalm 17:1, Psalm 17:6; Psalm 39:12; Psalm 71:2.
PSALM 61
Ps 61:1-8. Neginah – lub, Neginoth (zob. o Ps 4:1, tytuł). Oddzielony od swych zwykłych przywilejów duchowych, być może przez bunt Absaloma, Psalmista modli się o pomoc Bożą, a mając na względzie dawne łaski, z wielką ufnością, że zostanie wysłuchany.
1-3. Z krańca ziemi – to znaczy z miejsc oddalonych od sanktuarium (De 28, 64).
1 Usłysz moje wołanie, Boże, wysłuchaj mojej modlitwy.
2 Z krańca ziemi będę wołał do Ciebie, gdy moje serce będzie przytłoczone: zaprowadź mnie do skały, która jest wyższa ode mnie.
3 Bo Ty jesteś dla mnie schronieniem i mocną wieżą od nieprzyjaciela.
4 Na wieki będę mieszkał w przybytku Twoim; będę ufał w osłonie skrzydeł Twoich. Selah.
Psalm 61:1
„Usłysz moje wołanie, o Boże”. On był w strasznej gorliwości; krzyczał, podnosił swój głos na wysokość. On jednak nie jest zadowolony z wyrażania swoich potrzeb: dać upust swoim smutkom nie wystarczy dla niego, chce rzeczywistej audiencji w niebie, i wyraźne sukurs jako wynik. Faryzeusze mogą odpoczywać w swoich modlitwach; prawdziwi wierni z niecierpliwością oczekują odpowiedzi na nie: rytualiści mogą być zadowoleni, gdy „powiedzieli lub zaśpiewali” swoje litanie i kolekty, ale żywe dzieci Boże nigdy nie spoczną, dopóki ich błagania nie dotrą do uszu Pana Boga Sabaoth. „Weź pod uwagę moją modlitwę”. Rozważ ją i daj taką odpowiedź, jaką Twoja mądrość uzna za stosowną. Kiedy przychodzi nam płakać, nie musimy wątpić, że przyjdzie nam uczestniczyć w modlitwie u Boga. Nasz niebiański Ojciec nie jest zatwardziały wobec płaczu swoich własnych dzieci. Jakże pocieszająca jest myśl, że Pan zawsze słyszy wołanie swego ludu i nigdy nie zapomina o ich modlitwach; cokolwiek innego nie zdoła Go poruszyć, oddech modlitewny nigdy nie jest wydawany na próżno!
Psalm 61:2
„Z końca ziemi będę wołał do ciebie”.”Kłamstwo zostało wygnane z miejsca, które było centrum jego rozkoszy, a w tym samym czasie jego umysł był w przygnębiającym i melancholijnym stanie; zarówno w rzeczywistości jak i w przenośni był wyrzutkiem, jednak on nie powstrzymuje modlitwy, ale raczej znajduje w niej powód do głośniejszego i bardziej błagalnego wołania. Nieobecność w miejscu Boskiej czci była wielkim smutkiem dla świętych w dawnych czasach; oni patrzyli na przybytek jako na centrum świata i uważali, że są na krańcu wszechświata, gdy nie mogli dłużej uciekać się do świętej świątyni; ich serce było ciężkie jak w obcym kraju, gdy byli wygnani z jego uroczystości. Jednak nawet oni dobrze wiedzieli, że żadne miejsce nie jest nieodpowiednie do modlitwy. Może być koniec ziemi, ale nie może być końca pobożności. Na krańcu stworzenia możemy wzywać Boga, bo nawet tam jest On w zasięgu ręki. Żadne miejsce nie jest zbyt ponure, żaden stan nie jest zbyt godny pożałowania; czy to będzie koniec świata, czy koniec życia, modlitwa jest równie dostępna. Modlitwa w pewnych okolicznościach wymaga postanowienia, a Psalmista wyraża to słowami: „Będę wołał”. Było to mądre postanowienie, bo gdyby przestał się modlić, stałby się ofiarą rozpaczy; jest koniec człowieka, gdy czyni koniec modlitwie. Zauważmy, że Dawid nigdy nie marzył o szukaniu innego Boga; nie wyobrażał sobie, że panowanie Jehowy jest lokalne: był na końcu ziemi obiecanej, ale wiedział, że nadal znajduje się na terytorium Wielkiego Króla; tylko do Niego kieruje swoje prośby. „Gdy serce moje jest przytłoczone” – gdy ogromne fale utrapienia oblewają mnie i jestem całkowicie zanurzony, nie tylko co do głowy, ale i serca. Trudno jest modlić się, gdy samo serce tonie, ale łaskawi ludzie błagają najlepiej w takich czasach. Ucisk przyprowadza nas do Boga, a Boga do nas. Największe triumfy wiara odnosi w najcięższych próbach. To wszystko jest ze mną, utrapienie jest ze mną; obejmuje mnie jak chmura, połyka mnie jak morze, zamyka mnie w gęstej ciemności, ale Bóg jest blisko, wystarczająco blisko, aby usłyszeć mój głos, a ja będę Go wzywał. Czyż nie jest to odważna mowa? Zauważmy, jak nasz Psalmista mówi Panu, jak gdyby wiedział, że On go słyszy, że zamierza Go wołać: nasza modlitwa z powodu naszego nieszczęścia może być podobna do wołania do dalekiego przyjaciela, lecz nasza najgłębsza wiara ma swoje ciche serdeczne szepty do Pana, jako do tego, który jest z pewnością naszą obecną pomocą.
„Prowadź mnie do skały, która jest wyższa ode mnie”. Widzę, że jesteś moją ostoją, pewną i mocną; ale niestety, jestem zdezorientowany i nie mogę Cię znaleźć; jestem słaby i nie mogę się na Ciebie wspiąć. Ty jesteś tak niezłomny, prowadź mnie; Ty jesteś tak wysoki, podnieś mnie. W tej krótkiej modlitwie znajduje się kopalnia znaczeń. Wzdłuż żelaznych wybrzeży naszych północnych wybrzeży giną ludzie, ponieważ skały są niedostępne dla rozbitków. Duchowny jednej z nadmorskich wiosek z ogromnym wysiłkiem wyciął schody z plaży do dużej komory, którą wykopał w kredowym klifie: tutaj wielu marynarzy zostało uratowanych; wspięli się na skałę, która w innym przypadku była dla nich zbyt wysoka, i uciekli. Słyszeliśmy jednak ostatnio, że stopnie zostały zniszczone przez sztormy i że biedni marynarze zginęli marnie w zasięgu wzroku od schronienia, którego nie mogli dosięgnąć, gdyż było dla nich zbyt wysokie. Dlatego proponuje się wbicie żelaznych kłonic i zawieszenie drabin łańcuchowych, aby rozbitkowie mogli dotrzeć do komór w skale. Ilustracja ta sama się interpretuje. Nasze doświadczenie prowadzi nas do dobrego zrozumienia tego wersetu, ponieważ był czas, kiedy byliśmy w takim zdumieniu duszy z powodu grzechu, że chociaż wiedzieliśmy, że Pan Jezus jest pewnym zbawieniem dla grzeszników, to jednak nie mogliśmy do Niego przyjść z powodu naszych licznych wątpliwości i przeczuć. Zbawiciel byłby dla nas bezużyteczny, gdyby Duch Święty nie prowadził nas delikatnie do Niego i nie umożliwił nam spoczynku na Nim. Do dnia dzisiejszego często czujemy, że nie tylko potrzebujemy skały, ale że chcemy być do niej prowadzeni. Mając to na względzie, traktujemy bardzo pobłażliwie niedowierzające modlitwy przebudzonych dusz; w ich oszołomionym stanie nie możemy bowiem oczekiwać od nich od razu w pełni wierzącego wołania. Poszukująca dusza powinna od razu uwierzyć w Jezusa, ale jest uprawnione, aby człowiek prosił o doprowadzenie go do Jezusa, Duch Święty jest w stanie dokonać takiego doprowadzenia i może to uczynić, nawet jeśli serce jest na granicy rozpaczy.
Jak nieskończenie wyższe od nas jest zbawienie Boże. My jesteśmy niscy i wzdragamy się, ale ono wznosi się jak jakiś wysoki klif daleko ponad nami. To jest jego chwała i jest naszą rozkoszą, gdy raz wspięliśmy się na skałę i rościmy sobie w nim udział; lecz gdy jesteśmy jeszcze drżącymi poszukiwaczami, chwała i wzniosłość zbawienia przeraża nas i czujemy, że jesteśmy zbyt niegodni, aby być jego uczestnikami; stąd jesteśmy prowadzeni do wołania o łaskę na łaskę i widzimy, jak bardzo jesteśmy zależni od wszystkiego, nie tylko od Zbawiciela, ale i od mocy, aby w Niego uwierzyć.
Psalm 61:3
„Bo ty byłeś dla mnie schronieniem”. Zauważcie, jak Psalmista dokonuje zmian w słowach „Ty byłeś” i „Ja będę” – Psalm 61:3, Psalm 61:4, Psalm 61:5 i Psalm 61:6. Doświadczenie jest pielęgniarką wiary. Z przeszłości czerpiemy argumenty dla obecnego zaufania. Wiele i wiele razy prześladowania Saula i niebezpieczeństwa bitewne nadwerężyły życie Dawida i tylko cudem udało mu się ujść z życiem, a jednak wciąż żył i był zdrowy. „I mocną wieżę od nieprzyjaciela”. Jak w forcie nie do zdobycia, Dawid mieszkał, ponieważ był otoczony wszechmocą. Niewyrażalną słodyczą jest wspominanie dobroci Pana w naszych dawnych dniach, ponieważ jest On niezmienny i dlatego nadal będzie nas strzegł od wszelkiego zła.
Psalm 61:4
„Będę mieszkał w przybytku twoim na wieki”. Pozwól mi raz powrócić do Twoich dworów, a nic mnie już z nich nie wypędzi: nawet teraz w moim wygnaniu moje serce tam jest; i zawsze będę Cię czcił w duchu, gdziekolwiek mój los zostanie rzucony. Być może przez słowo „przybytek” jest tu rozumiane miejsce zamieszkania Boga; a jeżeli tak, to sens jest taki, że będę mieszkał z Panem, ciesząc się jego świętą gościnnością i pewną ochroną.
kontynuacja…ARGUMENT
Okazją do napisania tego Psalmu było jakieś wielkie strapienie Dawida, albo przez Saula, albo przez Absaloma, chociaż mógł on być skomponowany jakiś czas po tym, jak to minęło.
Usłysz moje wołanie, o Boże,…. Będąc w niebezpieczeństwie; i które było wyrażone z wielką żarliwością i prośbą;
dostosuj się do mojej modlitwy; ten psalm był zrobiony przez niego, a nie dla niego; wyryty w jego sercu przez Ducha Bożego, i ułożony przez niego z prawdziwym sercem i pełnym zapewnieniem wiary, i odnoszący się do jego własnego przypadku w szczególności. Aben Ezra uważa, że to pierwsze słowo oznacza modlitwę publiczną, wyrażoną głośno i otwarcie, a to oznacza modlitwę w sercu, czyli modlitwę myślną; obie Pan słyszy i ma na nie baczenie, i o nie jest tutaj proszony; co jest cudowną łaską i ustępliwością w Nim.
Usłysz moje wołanie, o Boże, weź udział w mojej modlitwie.