Jordan Crawford był tego lata z powrotem w domu w Detroit, pracując nad swoim rodzinnym biznesem po zakończeniu stintu z Sichuan Blue Whales w Chinese Basketball Association. W czerwcu zrobił sobie przerwę, aby wcielić się w Boeheim’s Army, drużynę absolwentów Syracuse grającą w 2019 roku w edycji The Basketball Tournament. Był zajęty, ale nie w taki sposób, który mógłby konkurować o uwagę koszykarskiego świata zafiksowanego na przybyciu do NBA Ziona Williamsona i kolejnym szalonym lecie wolnej agentury i handlu.
Dziesięć lat temu, dzięki jednemu surrealistycznemu, niesławnemu momentowi, którego prawie nikt nie widział, to była zupełnie inna historia.
W lecie 2009 roku, Crawford był 20-letnim drugoroczniakiem w Xavier, swędzącym, aby zrobić swój znak rozpoznawczy po tym, jak opuścił rok transferu. Trzygwiazdkowy rekrut z Hargrave Military Academy, przed transferem zdobywał średnio prawie 10 punktów na mecz jako pierwszoroczniak w Indianie. Po sezonie spędzonym w koszykarskim czyśćcu, w końcu dostał szansę na pokazanie się, gdy został zaproszony do Nike’s Deron Williams Skills Academy. Ćwicząc u boku takich graczy jak Avery Bradley, Iman Shumpert i Isaiah Thomas, grał na tyle dobrze, że zasłużył na wyjazd na to, co było wtedy najważniejszym letnim wydarzeniem koszykarskim dla graczy szkół średnich i wyższych: LeBron James Skills Academy w Akron, Ohio.
To był wielki tydzień dla gościa, który nie grał w liczącej się grze od ponad roku, nie tylko dlatego, że jak wspomina Crawford, „słyszeliśmy, że LeBron zamierza przyprowadzić grupę facetów z NBA, więc to jest rodzaj tego, na co czekaliśmy.”
Nie miał pojęcia.
To był ciepły lipcowy wieczór, kiedy LeBron i ręcznie dobrany skład byłych, przyszłych i prawie kolegów z drużyny zajęli boisko na University of Akron’s James A. Rhodes Arena, czule znanym jako The JAR. Był tam jego dawny kolega z drużyny ze szkoły średniej Romeo Travis, był też ówczesny Cav Tarence Kinsey, a także niedawni picki w drafcie Danny Green i Christian Eyenga. Ich przeciwnikami była rotacyjna obsada obozowiczów z college’u, z których pierwszą piątkę stanowili: Cole Aldrich z Kansas, Malcolm Delaney z Virginia Tech, DeShawn Sims z Michigan, Patrick Christopher z Cal oraz Crawford.
Jako weteran LeBron Camp i jeden z kilkudziesięciu obserwatorów na sali gimnastycznej tej nocy, mogę powiedzieć, że te nocne biegi były zawsze punktem kulminacyjnym tygodnia. Nigdy nie wiedziałeś, co zobaczysz, ale mogłeś liczyć na dwie rzeczy: prawdopodobnie najlepszy żyjący gracz idący mniej więcej na połowie prędkości, ale wciąż umieszczający kilka highlightów, oraz banda głodnych młodych kolesi próbujących wykorzystać to, co może być jedynym czasem, kiedy kiedykolwiek będą dzielić podłogę z LeBronem Jamesem.
Tak było, kilka minut w biegu od pierwszej do siódmej, że Crawford dostał piłkę z gry na wejściu i ciężko przejechał wokół swojego obrońcy i do paint. LeBron był pod koszem – Crawford nie był jego człowiekiem – i gdy dzieciak z college’u eksplodował w stronę kosza, panujący NBA MVP próbował kontestować. Crawford był za szybki. LeBron był o pół sekundy za późno.
„Nie sądziłem, że to coś wielkiego,” mówi teraz Crawford, „dopóki nie wróciłem do mojego pokoju tej nocy i ludzie, którzy nawet tam nie byli, już uderzali we mnie na moim telefonie.”
Spoglądając wstecz na noc, w której anonimowy student drugiego roku college’u plakatował najlepszego gracza na planecie, i na zabawne we wstecznej perspektywie kontrowersje, które po tym nastąpiły, warto pamiętać o stanie mediów społecznościowych i technologii mobilnych w tamtym czasie. Podczas gdy na sali gimnastycznej było kilka kamer wideo, nie było tam dziesiątek telefonów z kamerami wysokiej rozdzielczości wycelowanych w ten szczególny lipcowy mecz. Nawet gdyby były, większość z nas nie była na Twitterze, a Instagram jeszcze nie istniał. Słowo o chwili, bez wideo, rozprzestrzeniało się przez tekst wśród licealistów i studentów na rękę.