Nieco ponad rok temu urodziły się bliźnięta Jessica i John Gevas, tylko po to, by dziewięć miesięcy później gwałtownie umrzeć.

Zginęły z rąk ojca, Davida Gevasa, który został oskarżony o rzucanie nimi o ścianę w ich domu w Riverside. Bliźniaki nie chciały przestać płakać, Gevas podobno tłumaczył.

Dzisiaj Gevas chce umrzeć. Przyznał się do winy za morderstwo pierwszego stopnia i stara się o maksymalny wymiar kary za zbrodnię z października 1992 roku: śmierć przez śmiertelny zastrzyk. „Chcę po prostu mieć to za sobą tak szybko, jak to możliwe”, powiedział sądowi podczas składania zeznań.

Podobne przypadki morderstw dzieci są mrożące krew w żyłach. Liczba dzieci zabitych przed ukończeniem 1 roku życia w całym kraju wzrosła z 182 w 1981 roku do 304 dekadę później, według danych FBI. Wiele niemowląt zostało zabitych przez rodzica, który nie mógł dłużej poradzić sobie z ich płaczem.

Możemy próbować wyjaśnić przypadki takie jak ten jako niemożliwe do zapobieżenia, smutny fakt życia. Być może rodzice byli biedni lub niewykształceni, a może byli chorzy psychicznie lub brali narkotyki. Ale ja czytam te historie z przerażeniem i zrozumieniem. To było zaledwie sześć miesięcy temu, kiedy mój mąż i ja zostaliśmy świeżo upieczonymi rodzicami i wkrótce po pierwszych rumieńcach miłości do dziecka, zostaliśmy wrzuceni w ten koszmarny półmrok radzenia sobie z krzyczącym, kolkowym dzieckiem.

Dlaczego społeczeństwo, a zwłaszcza społeczność medyczna, nie bierze bardziej poważnie dramatycznego stresu nałożonego na nowych rodziców – który w najbardziej ekstremalnych przypadkach może prowadzić do znęcania się lub morderstwa? Nadszedł czas, aby przestać udawać, że nowe rodzicielstwo jest rytuałem przejścia, który wymaga niewiele więcej niż kilku dobrze zużytych rad i empatycznych uśmiechów. Nawet doświadczeni rodzice obdarzeni zadowolonym dzieckiem będą musieli poradzić sobie z niewyjaśnionym płaczem. A najbardziej wybredni będą płakać godzinami z przerwami na sen.

Prowizoryczna sieć nieformalnego wsparcia – babć, sióstr i sąsiadek – maleje. Większość kobiet nie może sobie pozwolić na całodobowe pielęgniarki, nianie lub dodatkowe wsparcie, a ich mężowie mogą być niechętni, niezdolni lub niedostępni do pomocy. Problem jest potęgowany przez krótkie pobyty w szpitalu, podczas których nowi rodzice mogą zostać poproszeni o wzięcie udziału w zajęciach na temat opieki nad niemowlęciem, a pielęgniarki mogą udzielać porad.

Ale co się dzieje, gdy rodzice wracają do domu? Z mojego doświadczenia wynika, że zostałam wyrzucona za drzwi szpitala z mnóstwem broszur informacyjnych i ulotek – prawie wszystkie opublikowane przez producentów artykułów do pielęgnacji niemowląt i preparatów, reklamujących swoje produkty. To dobry wysiłek, ale nierealistyczne jest sądzić, że zestresowany rodzic usiądzie, aby przestudiować takie materiały. Niektóre szpitale uruchomiły „gorące linie”, aby odpowiedzieć na pytania rodziców, a inne oferują wewnętrzne, informacyjne programy telewizyjne. Nawet niektóre korporacje, takie jak Aetna Life & Casualty i Gannett Co. oferują warsztaty dla pracowników, którzy zostali świeżo upieczonymi rodzicami. Ale zestresowani rodzice potrzebują automatycznego dostępu do ciągłej pomocy.

W szpitalu, po wskazaniu, że planuję karmić piersią, zostałam przydzielona do konsultantki laktacyjnej, pielęgniarki, która odwiedzała mnie codziennie i dzwoniła do mnie, kiedy wracałam do domu, żeby zobaczyć, jak się sprawy mają. Raz, kiedy nie oddzwoniłam, dostałam list z pytaniem, jak sobie radzę i czy nie potrzebuję pomocy? Czy taki rodzaj automatycznej kontroli, tylko po to, by zaradzić stresowi związanemu z rodzicielstwem, uratowałby Jessicę i Johna? Czy osobiste wizyty u nowych rodziców mogłyby zapobiec morderstwu?

Pediatrzy są przeszkoleni, aby szukać oznak rodzicielskiego stresu i istnieją ustanowione gorące linie, ale znowu, pomoc musi przyjść do zestresowanego rodzica. Jeśli szpitale nie są w stanie zaoferować osobistych wizyt, być może mogliby powiadomić kościół lub grupy społeczne, osobistych lekarzy lub pielęgniarki, którzy z kolei zaoferowaliby pomoc.

Mówi się, że zapomina się, jak trudne są te pierwsze miesiące. Być może jest to część problemu. W przypadku kolki płacz często się rozwiewa i w końcu znika około 3 miesiąca. Dziś nasz syn jest szczęśliwym, kochającym i zadowolonym dzieckiem, które wydaje się zbyt zaintrygowane życiem, by tracić czas na płacz.

To dlatego, kiedy widzę zdjęcie Jessiki i Johna Gevasów, jestem przerażona ich gwałtowną śmiercią. Jednak potrafię zrozumieć wściekłość ich ojca, mimo że nikt nie może usprawiedliwić jego czynów.

Nigdy nie dowiemy się, czego te dzieci chciały lub potrzebowały. Świeżej pieluszki czy po prostu bycia trzymanym na rękach? Ale wiemy, że są dzieci, które teraz płaczą. Jest tam inny rodzic, który próbuje powstrzymać dziecko.

Dlaczego nie słuchamy?

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.