Wraz z jednorazowym świętem narodowym 3 września, Chiny będą obchodzić 70. rocznicę zwycięstwa w „wojnie oporu przeciwko japońskiej agresji”, jak nazywają swój teatr II wojny światowej. Jednak na północnym wschodzie kraju – dawniej znanym jako Mandżuria – japońska okupacja wciąż jest blisko. Można tu spać w dawnych japońskich hotelach, wsiadać na zaprojektowanych przez Japończyków stacjach kolejowych i schodzić do dawnych japońskich bunkrów. Rolnicy wciąż zatapiają motyki w niewybuchach, a zamknięte świątynie szintoistyczne uparcie stoją w parkach. Dawne budynki kolonialne są teraz muzea lub biura rządowe, chronione i oznaczone jako „patriotyczne bazy edukacyjne” i popularne wśród krajowych grup turystycznych.
Największe skupisko tych miejsc jest 600 mil na północny wschód od Pekinu, w mieście Changchun. W 1932 roku zostało ono ogłoszone stolicą „Mandżukuo”, marionetkowego państwa nominalnie kierowanego przez ostatniego cesarza Chin, Puyi. Japońskie wojsko zwabiło go na północ, aby uprawomocnić swoją okupację, która rozpoczęła się sześć lat przed inwazją na cały kraj. Puyi twierdził, że został oszukany: Ku jego przerażeniu, nie siedział na tronie przywróconej dynastii Qing, ale w biurze, za pustym biurkiem. „Szybko odkryłem, że moja władza była tylko cieniem bez treści” – napisał w swoim pamiętniku Od cesarza do obywatela. „Nie miałem nawet władzy, by zdecydować, czy mogę wyjść za drzwi na spacer, czy nie”. Jednak gdyby Puyi wyszedł dziś na spacer, rozpoznałby zaskakującą część Changchun.
Szerokie, wyłożone sosnami japońskimi, osiowe bulwary nadal prowadzą do rond, takich jak dawny Plac Jedności – przemianowany na Plac Ludowy – otoczony stalowymi ramami budynków, które miały oznaczać stałą obecność Japonii. Wszystkie są nadal w użyciu. Były Centralny Bank Mandżukuo jest teraz Ludowym Bankiem Chin; Manchukuo Telephone and Telegraph Company jest oddziałem China Unicom; a siedziba policji stała się biurem bezpieczeństwa publicznego.
Niedaleko, zachowany „Pałac Cesarza Marionetek” Puyi wygląda bardziej jak tani państwowy pensjonat – nijaka, dwupiętrowa struktura z szarego cementu, która nie zakwalifikowałaby się jako szopa magazynowa w Zakazanym Mieście, dawnej rezydencji Puyi. Nie ma tu werniksowych murów, budzących respekt bram, wyszukanych ogrodów ani sali tronowej. Basen mieści tylko gnijące liście; skalniaki maskują malutki schron przeciwbombowy; a oznakowanie Pałacu Marionetek zawiera napisy takie jak: „Aby zabić czas po wstaniu z łóżka, Puyi siadał na toalecie, czytając codzienną gazetę”. Egzemplarz Manchurian Daily News siedzi złożony przed jego mniejszym tronem.
Changchun to 8-milionowe miasto, znane w postliberalnych Chinach jako siedziba First Automobile Works, producenta wszechobecnej w epoce socjalizmu ciężarówki w kolorze pudrowego błękitu i czarnych, pudełkowatych sedanów Red Flag. Miasto nie ma jednak atmosfery umierania jak Detroit: produkuje się tu połowę wagonów szybkich pociągów w Chinach; fabryka samochodów produkuje teraz eleganckie Audisy; a 160 000 studentów uczęszcza na 27 uniwersytetów w mieście. Mimo to centrum miasta jest wciąż pełne pamiątek po okupacji. Podczas gdy japońskie pomniki wojenne i cmentarze zostały zrównane z ziemią, rząd ochronił ponad 100 kolonialnych miejsc, czyniąc z miasta coś w rodzaju patriotycznej bazy edukacyjnej.
Spacer na południe Aleją Ludową z dworca kolejowego prowadzi obok falującego posągu Przewodniczącego Mao Zedonga wewnątrz bram Parku Zwycięstwa, a następnie obok kolczastych dachów pagody przypominającej zamek, który był kwaterą główną japońskiej armii. (Na południe od centralnego ronda, w Parku Piwonii stoi zamknięta świątynia szintoistyczna ku czci boga wojny. Łyżwiarze szybcy na rolkach jeżdżą w pętlach po szerokim, płaskim asfalcie. Na tylnej ścianie budynku blakną w słońcu wymalowane hasła z czasów katastrofalnej rewolucji kulturalnej Mao. W przeciwnym razie, spadzisty dach pokryty dachówką i białe ściany budynku wyglądają na niedawno wybudowane.
Japonia wybrała Changchun jako stolicę Manchukuo ze względu na jego centralne położenie i połączenie kolejowe z koreańskimi portami i szlakami żeglugowymi do Japonii. Tokio oznacza „Wschodnią Stolicę”, a Changchun zostało ochrzczone mianem Shinkyo, czyli „Nowej Stolicy” – Xinjing po chińsku. Nie byłaby to stolica podobna do innych planowanych, latami tkwiących na deskach kreślarskich i w arkuszach budżetowych, jak w Stanach Zjednoczonych czy Australii. (Około czasu powstania Xinjing, angielski reporter napisał o Canberze: „Londyńczycy mogą być aż nadto świadomi wad życia w mieście bez planu, ale nie można ich porównać z konkurencyjnymi wadami życia w planie bez miasta.”)
Trzy dekady przed Brasílią, Xinjing był rzadkim dobrze zaplanowanym miastem. Kolonialny plan wymagał modernistycznej urbanistyki, która w niczym nie przypominała plątaniny wąskich uliczek Tokio. Planiści narysowali czyste linie, okrągłe place i liczne parki. Dodali ozdobne budynki z kolumnadą z ogrzewaniem parowym i spłukiwanymi toaletami – rzadkość w Japonii i reszcie Chin w latach 30-tych – mające przyciągnąć nowych osadników.
Ostatnio przechodziłem obok krzywych linii dawnego kina w stylu art deco, obecnie domu dla Great Jilin Medicine Store. KFC było zapakowane, jak zwykle, a ja niosłem filiżankę parującej Nescafé obok Walmartu i hotelu Shangri-La w dół ulicy Towarzyszy do Drogi Wyzwolenia, kończąc na rozległym Placu Kultury, drugim co do wielkości na świecie po Tiananmen. Nad 50-hektarowym placem miał górować wielki pałac Puyi, ale gdy Japonia poddała się w 1945 roku, ukończono jedynie jego fundamenty. Chiny zbudowały na szczycie tego miejsca Geologiczne Muzeum Pałacowe. W środku patrzyłem jak dzieci szkolne wpatrują się w szkielet dinozaura z rodzaju Mandschurosaurus.
Culture Square bookends Xinmin (New Citizen) Avenue, która jest dla faszystowskiej architektury tym, czym Hawana jest dla klasycznych amerykańskich samochodów. Droga opada łagodnie jak Champs-Élysées, kończąc się po mili w South Lake Park. W czasach Mandżukuo, bulwar został nazwany Datong (Wielka Jedność) i wyłożony ośmioma ministerstwami, odsuniętymi od szerokich chodników ocienionych wrzecionowatymi gałęziami japońskich sosen. Budynki te nie przypominają żadnych innych w Chinach – ani na świecie – a ich styl, z krenelażowymi wieżami, portykami i krzywymi dachami, nazwano Wschodzącą Azją. Teraz te budowle stoją jako znaczniki upadku.
Puyi przeczytał ogłoszenie rozwiązujące Mandżukuo 17 sierpnia 1945 roku. Po raz drugi w swoim życiu, abdykował i uciekł z pałacu. Sowieci złapali go wkrótce po tym, jak wsiadł do samolotu lecącego do Japonii. Zapakowali go do aresztu na Syberii, a następnie w 1946 roku Sowieci przywieźli go do Tokio, aby zeznawał przed trybunałem do spraw zbrodni wojennych.
Wyglądał słabo ponad swoje 40 lat i obawiał się egzekucji w Chinach, Puyi rozmawiał, aby ocalić swoje życie. „Ludzie w Mandżurii byli całkowitymi niewolnikami Japończyków”, twierdził. „Nie mogli zdobyć artykułów pierwszej potrzeby, a w ciężkich warunkach pogodowych nie mogli nawet zdobyć odzieży. Byłoby przestępstwem, gdyby Chińczyk miał w swoim posiadaniu ryż wysokiej jakości. Chińczycy nie mieli swobody mówienia czegokolwiek bez obawy przed śmiercią.”
W swoim pamiętniku Od cesarza do obywatela, Puyi przyznał: „Teraz czuję się bardzo zawstydzony moimi zeznaniami…. Nie powiedziałem nic o mojej tajnej współpracy z japońskimi imperialistami przez długi okres czasu…. Utrzymywałem, że nie zdradziłem swojego kraju, lecz zostałem porwany…. Zatuszowałem swoje zbrodnie, aby chronić siebie.”
W 1950 roku został wysłany do więzienia w pobliżu Qingyuan, mandżurskiego okręgu, którego nazwa oznaczała „Pochodzenie Qing”, dynastii, która zakończyła się, gdy abdykował ze smoczego tronu w 1912 roku. Wypuszczony na wolność w 1959 roku, został przydzielony do pracy w oranżeriach w Ogrodzie Botanicznym w Pekinie. Zawsze drobny i smutnooki, 53-letni Puyi wyglądał tak delikatnie jak orchidee, które niegdyś zdobiły pieczęć cesarską Manchukuo.
W 1967 roku, kiedy rewolucja kulturalna trawiła Chiny, czerwoni strażnicy znaleźli Puyi’ego, osłabionego przez raka nerki, i krzyknęli: „Zabierzemy cię z powrotem na północny wschód i roztrzaskamy cię, ty psi łbie!”. Rak zabrał go pierwszego: zmarł później w tym samym roku, w wieku 61 lat, nie pozostawiając żadnych spadkobierców ani skarbu. W swoim nekrologu, Associated Press nazwał go „historyczną pozostałością.”
Ponieważ nie był już cesarzem, jego skremowane szczątki zostały pochowane nie w grobowcach Qing obok jego królewskich przodków, ale na Cmentarzu Rewolucyjnym Babaoshan, ostatecznym miejscu spoczynku dla komunistycznych bohaterów. W 1995 r. prywatny cmentarz zapłacił wdowie po nim nieujawnioną opłatę za przeniesienie jego prochów na jedną z działek, przeznaczoną dla nowobogackich. Cmentarz, nazwany Hualong (Chiński Smok), sąsiaduje z grobowcami zachodnich Qingów – faworyzując internowanych, jak obiecują jego reklamy, dzięki cesarskiemu feng shui. Prochy Puyi spoczywają pod kamieniem, na którym widnieje tylko jego imię, napisane nie po mandżursku, lecz po chińsku.
Żywy ślad po nim można zobaczyć w Changchun, na zewnątrz byłej Rady Państwa Manchukuo, rozłożonej jak cynamonowy tort weselny i zwieńczonej przysadzistą pagodą. Znak mówi, że Puyi zasadził dojrzałą sosnę ocieniającą jej kolumnadowy portyk.
Podobnie jak inne budynki ministerstwa Manchukuo, Rada Państwowa została ponownie wykorzystana, jako przestrzeń dla klas uniwersyteckich. Drzwi wejściowe były otwarte, bez okienka z biletami czy strażników zabraniających wstępu. Wewnątrz minęłam osobistą, miedzianą windę Puyi – „nieczynną z powodu napraw” – i przeszłam pod żyrandolem, by wspiąć się po marmurowych schodach. Balustradę zdobią rzeźbione orchidee; orchidee były ulubionymi kwiatami Puyi. Schody prowadzą na nieoświetlone drugie piętro. Odruchowo tupnęłam nogą, co zwykle włącza światło w chińskim budynku. W pokoju pozostała ciemność. Jedynym dźwiękiem były moje odbijające się echem kroki wędrujące po pozostałościach imperialnej ambicji Japonii.
Tej nocy spałem w dawnym hotelu Yamato, zbudowanym jako część łańcucha wzdłuż Kolei Południowej Mandżurii. W przewodniku z 1934 roku opisano ten hotel jako „cichy i przytulny, otoczony przestronnym letnim ogrodem”. Ogród jest teraz parkingiem, a hotel, obecnie nazywany Chunyi, jest przyćmiony przez dworzec autobusowy, którego neon na dachu miga Amway.
Pościel została uaktualniona i dodano telewizor, ale poza tym pokój – z oknami od podłogi do sufitu i jamistą wanną z klonowymi nogami – był kapsułą czasu z lat trzydziestych. Zadzwonił telefon na biurku i spodziewałem się, że powiem rozmówcy, że nie chcę masażu. Ale to był housekeeping. Pokojówka powiedziała, że jestem jedynym gościem w budynku, więc nie będzie robić swojego regularnego obchodu. Zostawiała przy drzwiach dwa termosy z gorącą wodą. W recepcji powiedziano mi, że Chińczycy woleli zatrzymać się w nowym, pozbawionym charakteru skrzydle hotelu, które kosztowało dwa razy więcej niż 30 dolarów, które zapłaciłem. Bycie ceniącym historię (lub, jak nazwał mnie urzędnik, kou men’r, skąpcem) spowodowało, że miałem stary hotel dla siebie. Nawet masażystki go ignorowały. Pokój był cichy i przytulny, z oryginalnymi parowymi kaloryferami biegnącymi wzdłuż ściany. W nocy syczały nisko, jakby nakłaniając mnie do zachowania tego miejsca w naszej tajemnicy.