Tank

Elevation (premiera 25 października 2019)

Właśnie spojrzeliśmy wstecz na najlepszą muzykę ostatniej dekady i, całkiem szczerze, ostatnie 10 lat było dziwnym i zagmatwanym czasem dla R&B.

I’ve talked TO DEATH about the evolution of R&B in recent years and let’s be real – evolution is a necessary trait of survival. I niewielu weteranów muzyki przeszło przez dekadę zmian morskich jak Tank.

Od próby odzyskania dawnej chwały z jego uznanego 2007 Sex, Love & Pain z mieszanymi rezultatami; do powstania i upadku supergrupy TGT; i najbardziej notorycznie jeżdżąc na niekończącej się fali trapowej do największego komercyjnego sukcesu w swojej karierze, na dobre i na złe, Tank opanował reinterwencję.

W ciągu ostatnich 10 lat, dał fanom R&B nadzieję. Dał im frustrację. Ale na końcu, przetrwał. Wielu jego rówieśników nie może powiedzieć tego samego.

Ale cena tego przetrwania, w moich oczach, przyszła kosztem tego, co sprawiło, że po raz pierwszy pokochaliśmy Tanka na pierwszym miejscu – jego klasyczny, uduchowiony songwriting zszedł na dalszy plan wobec gorących dźwięków chwili.

Jest powód, dla którego fani wciąż pragną Sex, Love & Pain-era Tanka, albumu sprzed ponad dekady, ale poza singlem nie potrafią wymienić trzech utworów z Savage, który ukazał się zaledwie dwa lata temu. Krótkoterminowy sukces nie zawsze jest trwały.

Tank próbuje podzielić różnicę z Elevation, jego dziewiątym albumem studyjnym, który ma na celu pogodzenie klasycznego brzmienia Tanka z jego nowymi sposobami trappin’.

Pamiętasz taniec fusion z Dragon Ball Z?

Gdyby album Sex, Love & Pain 1 Tanka wykonał taniec fusion z jego albumem Sex, Love & Pain 2, Elevation byłby ich ostateczną formą.

Pierwsza połowa Elevation mogłaby równie dobrze nosić tytuł Savage da Sequel. Poza dziwnym mówionym intro od Omari Hardwick’a (które jest fajne w teorii, ale przy prawie czterech minutach wlecze się o wiele za długo) Trap Tank natychmiast zajmuje scenę, wraz z niektórymi najgorszymi cechami, które się z tym wiążą. Zniekształcone wokale w utworze tytułowym, formuła rapu w „Champion” i przewracające oczami teksty „No Cap” – „you walk a mile to get the D, four laps/I’ll roll the dice and bet it all, no crap.”

Właściwie, dużo gówna, playa.

„Dirty” to narkoleptyczna wersja ostatniego wielkiego hitu Tank’a „When We” i jest całkowicie nudna. Wolę jednak remix, który jest dołączony na końcu płyty. Ma on dwa plusy – wnosi o wiele więcej energii na imprezę, a także dość mocno czerpie z „Twisted” Keitha Sweata. Jeśli masz zamiar kraść, kradnij od najlepszych.

I zanim boo birds wbiegną w moje wzmianki, by krzyczeć „wHy U aLwAyZ hAtIn On TrAp”, remix „Dirty” udowadnia, że trap nie zawsze jest zły w teorii. Potrzebujesz więcej dowodów? „WWJD” wydaje się całkowicie niedorzeczne na pierwszy rzut oka, ale kiedy śpiewne wykonanie Tanka łączy się z jednym z najciekawszych bitów, jakie słyszałem od miesięcy (brzmi, jakby ktoś grał w starą grę wideo Simon w tle – dzieci lat 80. wiedzą, co mam na myśli), tworzy to całkiem pomysłowy utwór.

Trap z odrobiną oryginalności, z którą mogę się pogodzić. Powtarzalny, mało pomysłowy trap, którego nie mogę zaakceptować.

Druga strona Elevation dotyka innej strony persony Tanka, Harvey’a Denta, i czuje się jak oda do jego klasycznego brzmienia. W utworze „Do You” Tank powołuje do życia Keitha Sweata i niedocenianą Candice Boyd, i choć jest on mocny, to sprawia wrażenie bardziej piosenki Keefa niż nagrania Tanka. Może to dlatego, że Keith tak dobrze współpracuje z kobietami. Major i Luke James pojawiają się na „You Mean More” i jest to rodzaj wokalnego showcase’u, który uczynił z Tanka luminarza R&B. Luke James ABSOLUTNIE kradnie show tutaj i jestem wściekły y’all nie uczynił go gwiazdą; zamiast tego, y’all miał go biegającego wokół na tym strasznym show Star.

Inne collabos są w porządku, ale nie całkiem osiągnąć wyżyny tych dwóch. „Somebody Else” z Jojo ma potencjał, ale nigdy nie trafia w kolejny bieg. „This” stara się wnieść pasję, ale podobnie jak w pierwszym przypadku, brakuje mu iskry, która by go podniosła – przelotne cameo Shawna Stockmana i Ghost powracający po raz kolejny, by zrobić swój numer z Def Poetry Jam nie załatwiają sprawy.

„Our Song” naprawdę wyróżnia się swoim prostym pięknem. W rzeczywistości, jest tak tradycyjny, że czuje się nie na miejscu w schizofrenicznym krajobrazie dźwiękowym Elevation.

Daj Tank’owi kredyt zaufania za próbę zadowolenia obu stron jego fanbase’u z Elevation. Ale tu jest problem – tak jak mówili ci w szkółce niedzielnej, próba służenia dwóm panom rzadko wychodzi na dobre. Jest to album, który ma zdecydowane zalety i jest idealny, jeśli jesteś typem, który uwielbia wybierać kilka utworów, by stworzyć swoją własną playlistę. Ale jeśli oceniasz ten album jako całość pracy (co robimy dookoła), brakuje mu spójności mocniejszych albumów Tank.

Zmiana jest dobra. Ewolucja jest konieczna. Ale Tank wciąż stara się znaleźć ten słodki punkt między jego przeszłością i przyszłością.

Najlepsze utwory: „Do You”, „You Mean More”, „WWJD”

3 gwiazdki na 5

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.