Zacząłem pisać książki, kiedy byłem w czwartej klasie. Moja pierwsza książka – książka obrazkowa – nosiła tytuł Austin, Texas (sprytne, wiem) o miejscu, w którym się urodziłem. Nie miałem żadnego pragnienia, aby być sławnym. Nie wiedziałem nawet, czym jest sława. Byłem tylko artystą z paczką kolorowych kredek, robiącym to, co sprawiało, że czułem się głęboko żywy.
Z czasem moje twórcze motywacje uległy zmianie.
Zmiana była zarówno subtelna, jak i normalna. W pewnym sensie jest to ludzki instynkt, aby przejść od tworzenia i życia jako sposobu na wyrażenie tego, co jest w naszej duszy do tworzenia i życia w taki sposób, który sprawi, że zostaniemy zauważeni i uznani, abyśmy byli popularni i kochani. To oczywiście przybiera wiele różnych kształtów – od prób zdobycia większej liczby zwolenników na Instagramie do walki o awans w pracy do po prostu próby otrzymania zaproszenia na weekendową imprezę.
Ale bez względu na to, jaki kształt przybiera, pogoń za sławą jest tym ciągłym balansowaniem pomiędzy działaniem i życiem w taki sposób, który czyni nas, a działaniem i życiem w taki sposób, który czyni nas lubianymi i akceptowanymi.
Tak całkowicie ludzkie. Tak oczekiwane. I tak normalne.
Co sprawia, że łatwo to przeoczyć.
Sława i nieszczęście.
Najbardziej oczywistym problemem z przeoczeniem naszej tendencji do walki o aprobatę kosztem nas samych jest to, że jest to droga do nieszczęścia.
Nasz głód bycia zauważonym, bycia widzianym, bycia docenionym – wszystko to są intensywnie ludzkie, wrodzone, wbudowane pragnienia. Ale kiedy wolimy być zauważeni niż być sobą, mamy problem. (TWEET THAT)
Arthur C Brooks pisze w New York Times o tym, co badania mówią o tych, którzy szukają uznania i sławy:
W 2009 roku naukowcy z University of Rochester przeprowadzili badanie śledzące sukces 147 niedawnych absolwentów w osiąganiu ich określonych celów po ukończeniu studiów. Niektórzy mieli „wewnętrzne” cele, takie jak głębokie, trwałe relacje. Inni mieli cele „zewnętrzne”, takie jak osiągnięcie reputacji lub sławy. Naukowcy odkryli, że cele wewnętrzne były związane z bardziej szczęśliwym życiem. Jednak ludzie, którzy dążyli do osiągnięcia celów zewnętrznych, doświadczali więcej negatywnych emocji, takich jak wstyd i strach. Cierpieli nawet na więcej dolegliwości fizycznych.
Jest to jedna z najokrutniejszych ironii w życiu. Pracuję w Waszyngtonie, w samym środku intensywnie publicznych bitew politycznych. Najbardziej nieszczęśliwi ludzie, jakich kiedykolwiek spotkałem, to ci, którzy najbardziej poświęcają się własnej samouwielbieniu – publicyści, telewizyjne pyskówki, medialni mędrcy. Budują siebie i promują swoje wizerunki, ale przez większość czasu czują się okropnie.
To jest paradoks sławy. Podobnie jak z narkotykami i alkoholem, kiedy już się uzależnisz, nie możesz bez niej żyć. Ale nie można też z nią żyć. Celebryci opisują sławę jako bycie „zwierzęciem w klatce; zabawką w witrynie sklepowej; lalką Barbie; publiczną fasadą; glinianą figurką; lub tym facetem w telewizji”, według badań psycholog Donny Rockwell. A jednak nie potrafią z tego zrezygnować. -Arthur C Brooks
Przypomnienie dla nas wszystkich jest dwojakie. Po pierwsze, jest to wewnętrzna motywacja dla sztuki, kreatywności, życia, przyjaźni, etc., która utrzymuje nas zadowolonych i szczęśliwych przez długi czas. A po drugie, sława (uwaga, aprobata, itp.) jest jak narkotyk. Bez względu na to, jak bardzo myślisz, że jej potrzebujesz, nigdy nie będzie wystarczająca.
Jak garnek złota na końcu tęczy, nigdy nie dotrzemy tam, gdzie myślimy, że próbujemy dotrzeć.
Wszechobecność sławy
Są naprawdę dwa główne powody, dla których tak trudno jest uniknąć tego uczucia, że czegoś nam brakuje, jeśli nie mamy więcej zwolenników, więcej fanów, więcej polubień, więcej nagród, więcej pieniędzy niż osoba siedząca obok nas. Jednym z nich jest to, że w kulturze, w której żyjemy, sława wydaje się tak bliska na wyciągnięcie ręki.
Jesteśmy tylko o jeden filmik na YouTube od (tak się wydaje) od bycia „odkrytym”, od naszego Big Break.
To jest kłamstwo, które sprzedała nam nasza kultura, nawet jeśli ma w sobie trochę prawdy (czyż wszystkie najlepsze kłamstwa nie mają w sobie trochę prawdy?)
Kupiliśmy to, haczyk, linię i ciężarek.
A po drugie, wzrost mediów społecznościowych – wraz ze wszystkimi korzyściami – ma ten sposób wabienia nas, w naszym człowieczeństwie i naszym pragnieniu bycia zauważonym, rozpoznanym i docenionym, w przestrzeń, gdzie musimy występować nie tylko dla tych, którzy są w naszych bezpośrednich kręgach społecznych, ale także dla tysięcy ludzi, którzy mogą lub nie mogą nas spotkać w prawdziwym życiu.
To jest waluta naszego świata. Chcemy być sławni.
A jednak jest to spory ciężar do udźwignięcia dla naszych delikatnych dusz.
Kto jest dotknięty?
Częścią powodu, dla którego tak ważne jest mówienie o wszechobecności tej mentalności jest to, że nawet jeśli nie myślicie, że to was dotyka, to prawdopodobnie was dotyka. Nawet jeśli myślicie sobie, że nie moglibyście się przejmować mediami społecznościowymi, zwolennikami, polubieniami czy fanami; w świecie, który jest głębiej połączony niż kiedykolwiek wcześniej, jesteśmy jeszcze bardziej podatni na afiszowanie się, porównywanie i konkurowanie – i wszystkie rodzaje innych rzeczy, które w końcu ukradną nasze szczęście.
Które z poniższych rzeczy uczynią was szczęśliwszymi?
- Promocja?
- Większa wypłata?
- Randka z kimś, kogo lubisz?
- Okazja biznesowa?
- Nagroda lub wyróżnienie?
- Akceptacja ze strony przyjaciół lub rodziców?
W tym miejscu chciałbym, abyśmy wszyscy zatrzymali się i zadali sobie pytanie: co tak naprawdę dadzą nam te afirmacje lub uczucia?
Czy szukam czegoś poza sobą, co mogę dać sobie samemu?
Koszt pogoni za sławą.
Co wymieniamy za ten garniec złota na końcu tęczy, który zdaje się nie istnieć?
Oto kilka rzeczy, które przychodzą mi na myśl:
- Kreatywność – pogoń za sławą uniemożliwia nam skupienie się na tym, co naprawdę uzdrowi nasze serca, jak twórcze projekty, które odnawiają nasze dusze i pomagają nam odnaleźć drogę do domu.
- Miłość – koncepcja bycia „sławnym” zawęża naszą uwagę do nas samych i uniemożliwia nam rzeczywiste dostrzeżenie, jak jesteśmy połączeni z innymi ludźmi na świecie. Kiedy tkwimy w smutku, strachu i beznadziei, drogą naprzód jest MIŁOŚĆ. Dążenie do pustej obietnicy sławy uniemożliwia nam dostrzeżenie jej prawdziwej wartości.
- Połączenie – nie chodzi o to, że ktoś, kto doświadczył sławy, nie może być autentycznie połączony z innymi. Znam wielu „sławnych” ludzi, którzy są bardzo autentycznie połączeni. Chodzi tylko o to, że wyścig po sławę (rywalizacja, perfekcja, pozerstwo) może być w bezpośredniej sprzeczności z zasadami więzi (bezpieczeństwo, wrażliwość, szczerość).
- Satysfakcja – ponieważ sława jest na kontinuum, jak ją mierzymy? Jak bardzo muszę być sławny, żeby być „sławny”? Ile muszę mieć zwolenników i „polubień”, żeby uznać to za wystarczające? Czy 250 tys. wystarczy? Czy może potrzebuję miliona? 7 milionów? Co jeśli, zamiast definiować „sukces” lub „sławę”, zdefiniowaliśmy „wystarczająco” i pozwoliliśmy reszcie zająć się sobą?
- Sami – w naszym rdzeniu, wszyscy jesteśmy niedoskonałymi, wielowymiarowymi, ciągle zmieniającymi się, całkowicie paradoksalnymi istotami. Jednego dnia chcemy być weganami, a następnego chcemy jeść bekon. Dzisiaj chcę czytać książkę, a wieczorem chcę obejrzeć film. Miewam załamania i załamania, jak każdy. Jesteśmy niedoskonali, słabi, piękni i zawsze uczymy się i rozwijamy. Sława na to nie pozwala. Sława prosi nas, abyśmy byli dwuwymiarowymi, przewidywalnymi, „doskonałymi” lub prawie doskonałymi wersjami nas samych, co może być zabawne do oglądania, ale nie jest prawdziwym życiem.
- Równowaga-sława kusi nas, abyśmy wierzyli, że świat kręci się wokół nas, a w chwili, gdy zaczynamy w to wierzyć, najmniejsza zmiana w naszym otoczeniu może sprawić, że poczujemy się, jakby świat się na nas rozbił; i jakby naszym zadaniem było go naprawić. To nie powinno być zaskakujące, że widzieliśmy tak wielu celebrytów stracić równowagę w życiu.
To nie jest, aby powiedzieć, że sława jest zła. Jeśli sława, sukces, pieniądze lub leworęczność przychodzą do ciebie, to świetnie. Ale próba zrobienia z siebie czegoś, czym nie jesteś, aby zamanifestować jakąś zewnętrzną okoliczność – czy to sławę, czy coś innego – to przepis na katastrofę.
„Sława jest duchowym narkotykiem. Często jest ona produktem ubocznym naszej pracy artystycznej, ale tak jak odpady nuklearne, może być bardzo niebezpiecznym produktem ubocznym. Sława, chęć jej zdobycia, chęć utrzymania się przy niej, może wywołać syndrom „jak ja to robię?”. To pytanie nie brzmi: „czy praca idzie dobrze?”. To „jak to dla nich wygląda?” -Julia Cameron
Moja uwaga: sława jest niebezpieczna. I bez pewnej ostrożności, nasz wbudowany apetyt na nią może nas zaprowadzić na drogę zniszczenia.
Leczenie dla duszy przesiąkniętej sławą
Mam kilka sugestii dla tych z nas, którzy wpadli w sidła Narkotyku Sławy, który w ten czy inny sposób dotyczy nas wszystkich. Jeśli to czytacie, są duże szanse, że odczuwacie presję narkotyku sławy, jego powab.
Wciągnął was, pomimo waszego oporu.
I dla was (dla mnie też), pierwszym i najważniejszym nakazem, jaki bym wam dał, jest znalezienie kreatywnego projektu, który możecie zrobić TYLKO dla samego projektu. Przez to rozumiem, że nie angażujesz się w ten kreatywny projekt dla uzyskania uwagi lub uznania pewnego dnia za to, jak niesamowity jesteś w tej sztuce.
Dosłownie po prostu robisz sztukę dla samej sztuki.
Może to faktycznie pomóc ci znaleźć kreatywne ujście, do którego zawsze cię ciągnęło, nawet jeśli myślisz, że nie jesteś w tym dobry. Na przykład gra na gitarze, lekcje tańca lub pisanie książek. Ponieważ, ponownie, nie chodzi o to, aby uzyskać aplauz publiczności.
Chodzi o to, aby stać się bardziej sobą.
Julia Cameron ujmuje to w ten sposób:
Punktem pracy JEST praca. Sława zakłóca to postrzeganie… Wszyscy lubimy uznanie, gdy jest ono należne. Jako artyści, nie zawsze je otrzymujemy. Jednak skupianie się na sławie – na tym, czy dostajemy wystarczająco dużo – powoduje ciągłe poczucie braku… Pamiętaj, że traktowanie siebie jak cennego przedmiotu uczyni cię silnym. Kiedy zatrułeś się narkotykiem sławy, musisz się odtruć, rozpieszczając samego siebie. To, co jest w porządku tutaj, to duża ilość łagodności…”
Więc, aby powtórzyć, znajdujesz twórczy projekt, który możesz podjąć tylko dla samego twórczego projektu – nie dla samego dzielenia się nim – a następnie działasz niewiarygodnie łagodnie i łaskawie z samym sobą, gdy odkrywasz i stajesz się ciekawy i robisz gigantyczny bałagan i głupka z siebie.
To odtruje Cię od narkotyku sławy.