Jest 9 marca 1978 roku. Wytworna scena w Scarborough Penthouse wygląda jak coś z „The Price Is Right”: zasłony z różnokolorowych pasków folii aluminiowej zaciągnięte nad skromną linią wzmacniaczy, z sufitu zwisa lustrzana kula, na ścianach jest brokat. Ale nie ma poczucia przepychu i ceremonii, tylko smak nieświeżego piwa i zapach ciasta z frytkami. Jest tu może ze 100 osób na zaledwie czwartym w historii koncercie Whitesnake, na czele z dynamicznym i silnym Davidem Coverdale’em. Cum on down…

Dla tych bardziej obeznanych ze współczesnym, turbodoładowanym Whitesnake, ten zespół z końca lat 70-tych byłby nie do poznania. Coverdale wychodzi na deski w tanim T-shircie i dżinsach, bardziej Millets niż Moschino. Ma bladą twarz i pyzate policzki; jego grzywa ciemnobrązowych włosów jest nieokiełznana, niewygładzona, niewybielona.

Micky Moody nosi wąsy Zapaty i swój charakterystyczny trilby; jest oldschoolowym gitarzystą z Middlesbrough, zakątka lasu Coverdale’a, który zdobył szlify w Juicy Lucy i Snafu. Moody chodził do szkoły z Paulem Rodgersem – i założył z nim zespół, zanim jeszcze Rodgersowi załamał się głos.

Jest też kolega gitarzysta Bernie Marsden, mały, uśmiechnięty i krępy, były członek UFO, Wild Turkey, Cozy Powell’s Hammer i Paice Ashton Lord. (Albo 'Plaice Haddock Cod’, jak nazywa ich Coverdale; jest to dobroduszna kpina z byłych kolegów wokalisty z Deep Purple, perkusisty Iana Paice’a i klawiszowca Jona Lorda, którzy tworzyli PAL z Tonym Ashtonem). A kto to jest na basie? Neil Murray, którego ten autor widział ostatnio grającego skomplikowany jazz-rock-fusion w Colosseum II z Garym Moorem i Jonem Hisemanem. Na klawiszach jest Brian Johnston, a na perkusji David 'Duck’ Dowle, obaj ex-Roger Chapman’s Streetwalkers.

Gwiazdorska obsada? Być może nie. Ale chłopcze, potrafią grać – i śpiewać, zwłaszcza śpiewać – bluesa.

Głównym punktem programu Whitesnake jest Ain’t No Love In The Heart Of The City, piosenka rozsławiona przez Bobby’ego 'Blue’ Blanda. Grany w powściągliwym tempie, jest poruszający, celowy, czysty, intensywny. Głęboki, dźwięczny głos Coverdale’a rozchodzi się echem po sali, podnosząc włosy na karku. A potem je pieści.

Witamy w Whitesnake sprzed 1987 roku. Jeden z najlepszych zespołów blues-rockowych, jakie kiedykolwiek usłyszycie.

„Wierzcie lub nie, ale tak naprawdę nie było moim zamiarem, aby wczesny Whitesnake podążał w takim kierunku muzycznym” – stwierdza dziś Coverdale. „Chłopaki w zespole, poza Micky’m, nie mieli czasu, by odcisnąć jakiekolwiek muzyczne piętno na tym, co początkowo nabierało kształtu. To po prostu zaczęło się rozwijać w miarę jak graliśmy coraz więcej razem. Pamiętaj też, że na początku musieliśmy wykonać kilka utworów Purple, aby wypełnić set.

„Micky i ja lubiliśmy razem pracować i dobrze się dogadywaliśmy jako przyjaciele w tamtym czasie. Był moim lokalnym bohaterem muzycznym. Uważałem, że ma wielki potencjał. Był świadomy i wspierał moje pragnienie stworzenia zespołu grającego hard rocka, opartego na bluesie, melodyjnego rocka… z duszą! Był też antytezą Ritchiego Blackmore’a.”

Pięć lat wcześniej, w 1973 roku, Coverdale rzucił pracę sprzedawcy w butiku z odzieżą męską w Redcar, by zostać wokalistą Deep Purple, zastępując Iana Gillana. Był to chrzest ognia dla tego niesprawdzonego talentu z Saltburn-by-the-sea, więc właściwe było, że jego pierwszy album z zespołem nosił tytuł Burn.

Coverdale nagrał jeszcze jedną płytę z Purpurowymi – Stormbringer z 1974 roku – zanim gitarzysta Blackmore odszedł, a jego miejsce zajął Amerykanin Tommy Bolin. Mimo niewątpliwego talentu Bolina było to niefortunne posunięcie. Come Taste The Band, wydany w 1975 roku, okazał się być ostatnią płytą Coverdale’a w DP, nie licząc albumu koncertowego (Made In Europe), który ukazał się później. Wokalista zrezygnował ze stanowiska po katastrofalnym koncercie Purple w Liverpool Empire w marcu 1976 roku, gdzie rozkojarzony Bolin zamarł w połowie solówki, a skład Mk IV grupy implodował.

Coverdale wycofał się, by pozbierać kawałki swojej kariery. Bolin próbował zrobić to samo, ale w grudniu 1976 roku zmarł z powodu przedawkowania heroiny w pokoju hotelowym w Miami. To zupełnie inna historia.

Coverdale nagrał kilka świetnych, ziarnistych rzeczy z Purple – punktem kulminacyjnym jest prawdopodobnie super-wielki Mistreated, z jego chwytającą za serce linią otwierającą: 'I bin mis-treeeaaated!’ Ale kiedy Blackmore podrasował struny zespołu, jak również swojego Strat’a, Coverdale został skierowany do pisania tekstów z bardziej mistycznym zacięciem. Typ stylu, który naprawdę objawiłby się w Blackmore’s Rainbow.

Bernie Marsden i Micky Moody na żywo w Hexagon Theatre, Reading w 1978 roku

Bernie Marsden i Micky Moody na żywo w Hexagon Theatre, Reading w 1978 roku (Image credit: Getty Images)

Kiedy ten autor po raz pierwszy spotkał Coverdale’a w lutym 1976 roku, na trasie z zespołem Mk IV w Teksasie, frustracja zaczynała być widoczna. Blackmore’a nie było już w składzie Purple, ale Coverdale wciąż znajdował powody do narzekań: „Bardzo chcę się przekonać, co jestem w stanie zrobić w studiu, na własną rękę. Chcę śpiewać, a nie krzyczeć, że mam jaja. Krzyczę, kurwa, od lat, wiesz…”

Szansę na sprawdzenie się dostał wcześniej, niż mógł przypuszczać. „Zawsze miałem wystarczająco przyzwoity krzyk” – zastanawia się teraz Coverdale – „ale, wierzcie lub nie, na początku Purple starałem się nie krzyczeć tak bardzo”. Po charakterystycznym stylu Iana Gillana uważałem, że to nieodpowiednie. Ale tak wiele piosenek Purple zawierało ten element, że nie było wyboru, jeśli mam być szczery. Poza tym, musiałem konkurować z ich szaloną, ale perfekcyjną, hardrockową głośnością na scenie… Nie miałem wyboru, mówię wam!”

Po dwóch słabych solowych albumach Coverdale’a – Whitesnake (1977) i Northwinds (1978), z których oba zawierały Micky’ego Moody’ego na gitarze – wyłonił się w pełni rozwinięty zespół, a skromna EP-ka zatytułowana Snakebite została nagrana i wydana latem 1978 roku. Ale Whitesnake Davida Coverdale’a, jak ich wtedy nazywano, wyglądali jak zespół poza czasem. Spowita gobem Wielka Brytania wciąż była w szponach punk rockowego szaleństwa. Zesztywniali, ubrani w dżinsy kolesie z Whitesnake wyglądali na przestarzałych. A potem jeszcze trochę.

„Whitesnake powstało właściwie po to, by promować Northwinds na jednorazowej trasie promocyjnej” – wyjaśnia Coverdale. „Nie wiedziałem, czy to przetrwa. Nie było zbyt wielu ludzi wspierających tego niemodnego konia.”

„Byliśmy oryginalnymi brodatymi piratami”, mówi Bernie Marsden. „Nikt nie dał nam szansy. Byliśmy tak nieświadomi tego, co się działo – cóż, ja na pewno byłem. Pamiętam, że byłem w Monachium z Paice Ashton Lordem, a ludzie mówili o punkach. Ale dla mnie punkami byli faceci z filmów Clinta Eastwooda o Brudnym Harrym.”

„Muzyka Whitesnake miała w sobie taki wspaniały feeling”, mówi Micky Moody. „Wszyscy w zespole byli wysoko ocenianymi muzykami i widać to było w występach. Oczywiście, interesowaliśmy się bluesem – ludzie tacy jak Paul Butterfield Blues Band z lat 60-tych; słuchaliśmy tego typu rzeczy. Wszyscy byliśmy pod silnym wpływem Bluesbreakers Johna Mayalla i ich albumu „Beano”. Lubiłem The Yardbirds z Jimmym Page’em; ten prawie psychodeliczny odcień, który mieli. To było ekscytujące.”

„To, z czego ludzie niekoniecznie zdają sobie sprawę,” mówi Neil Murray, „to fakt, że ja, David, Micky i Bernie wszyscy wyszliśmy z formacyjnego okresu lat 1966-1967, kiedy blues był naprawdę kwitnącą rzeczą w Wielkiej Brytanii. Kiedy w 1974 roku zacząłem grać zawodowo, zająłem się bardziej jazzem i fusion. Ale kiedy nadarzyła się okazja, aby dołączyć do Whitesnake, to po prostu wydobyło to, co było ukryte w mojej przeszłości.”

„Tak bardzo jak kocham bluesa”, mówi Coverdale, „nigdy nie było dla mnie ambicją, aby założyć zespół czysto bluesowy. Jestem wielkim fanem progresywnego bluesa w wykonaniu takich zespołów jak The Allman Brothers. Mieli oni spory wpływ na to, jak chciałem stworzyć grupę, jeśli tylko nadarzyła się okazja. Cream, Mountain i oczywiście Hendrix byli ogromnie wpływowi w mojej strefie wpływów. Oryginalny Fleetwood Mac Petera Greena był dla mnie ogromny. I oczywiście są też moje kamienie milowe, inspirujące albumy, Truth i Beck-Ola Jeffa Becka. Mój Boże, czy one się ze mną połączyły.”

Powrót do EP-ki Snakebite zespołu Whitesnake z połowy lat ’78. Zawierała ona cztery doskonale uformowane utwory, rozpoczynające się prostym uderzeniem Come On.

Smokin', Coverdale robi sobie przerwę w Shepperton Studios w 1978 roku

Smokin’, Coverdale robi sobie przerwę w Shepperton Studios w 1978 roku (Image credit: Getty Images)

„Micky i ja byliśmy obaj zapalonymi fanami Allman Brothers. Nadal nimi jesteśmy” – mówi Marsden, powtarzając sentymenty Coverdale’a. „Lynyrd Skynyrd również. Czegokolwiek z tym rodzajem bluesowej gitary. Nie było zbyt wielu ludzi w Wielkiej Brytanii, którzy to robili. Ale David uwielbiał takie klimaty. Dorzucałem trochę Alberta Kinga, Micky robił swoje i nagle wszystko zaczynało się układać w całość. Poszliśmy do domu Davida w Archway i napisaliśmy Come On mniej więcej od razu. Pomyślałem, jak wspaniale jest pisać dla faceta z tak wspaniałym bluesowym głosem.”

EP-kę Snakebite uzupełniały honky-tonk barroom boogie z Bloody Mary; Steal Away, z wybitnym Moody’m na gitarze slide i Coverdale’em warczącym jak gorącokrwisty pies gończy; oraz wspomniany Ain’t No Love In The Heart Of The City, który szybko stał się punktem kulminacyjnym setu Whitesnake na żywo.

„Nie miałem pojęcia, że Ain’t No Love… będzie tak popularną piosenką. To był totalny szok” – zdradza Coverdale. „Od lat podobała mi się twórczość Bobby’ego Blanda. Kiedy byłem z Purple, wydał on dwa bardzo współczesne albumy na początku lat 70-tych, His California Album i Dreamer, z którego pochodzi ta piosenka. Bobby wykonuje ją w bardziej podkręconym tempie, raczej w tanecznym stylu. Oczywiście z pięknym śpiewem. Micky i ja spowolniliśmy ją i nałożyliśmy na nią lopingowy riff, żeby, szczerze mówiąc, przesłuchać basistów. Nigdy nie było planu, żeby to nagrać. Po prostu nie mieliśmy wystarczająco dużo materiału, aby wypełnić EP.”

Wkrótce jednak słynny chór Whitesnake przyjął Ain’t No Love… jako swój własny, śpiewając razem z nim na każdym koncercie i sprawiając, że rola Coverdale’a stała się praktycznie zbędna w tym procesie. Kiedy Whitesnake był headlinerem Monsters Of Rock w Castle Donington w 1983 roku, festiwalowa linia chóralna była w szczególnie dobrym głosie.

Mel Galley, który grał wtedy na gitarze w Whitesnake, wspomina: „Jestem ślepy jak nietoperz, tylko David nigdy nie pozwoliłby mi nosić okularów na scenie. Ale nawet ja mogłem zobaczyć, jak wszyscy w tłumie śpiewają, kiedy włączyli reflektory i świecili nimi na przód. David i ja, właściwie szlochaliśmy na scenie. To było tak emocjonalne. To klasyczna piosenka. David potrafi robić takie piękne, bluesowe rzeczy, jeśli tylko chce. Oddałbym wszystko, żeby nagrać z nim piękny, bluesowy album. Ale potem wyrobił sobie markę w Ameryce z całym tym glam rockiem.”

Przedzielamy się tutaj. Klasyczny – niektórzy mogą powiedzieć, że definitywny – skład Whitesnake zaczął nabierać kształtu wokół albumu Trouble, który ukazał się jesienią 1978 roku. Jon Lord pojawił się późno podczas sesji nagraniowych, zastępując Pete’a Solley’a (który na krótko zastąpił Briana Johnstona). Po wydaniu drugiego albumu Lovehunter (1979) w miejsce perkusisty Davida Dowle’a pojawił się Ian Paice. Ale czy Coverdale rzeczywiście próbował ponownie złożyć Deep Purple? Tak się wydawało wielu obserwatorom, którzy oskarżali go o posiadanie tajnego gameplanu.

„Myślałem, że to najbardziej zabawne, że ktokolwiek uważałby mnie za takiego makiawelistę” – śmieje się Coverdale. „Jakbym miał taki masterplan, żeby ponownie uformować Deep Purple pod własną flagą. Nie, po prostu tak to się stało. Nie było żadnego wielkiego planu, a oni byli jak najbardziej mile widziani. Tylko ja bym chciał, żebyśmy odnieśli wtedy większy sukces komercyjny, tak jak jestem pewien, że oni też.”

Wypowiedzi dla magazynu Modern Keyboard w 1989 roku, Jon Lord odzwierciedlił: „David namówił mnie na dołączenie. Dzwonił do mnie przez sześć miesięcy i w końcu, w sierpniu ’78 roku, zgodziłem się. Jednym z powodów, dla których się zgodziłem, było to, że dołączenie do Whitesnake dało mi coś do zrobienia. Przeszedłem z grania w wielkich salach z Purple do małych klubów z Whitesnake. To był prawdziwy szok dla rock’n’rollowego systemu, ale bardzo zbawienny dla ego.”

„Przyjście Paicey’a i Lordy’ego było wisienką na torcie”, dodaje Coverdale. „Przybili fundamenty, a my wzięliśmy to stamtąd. Ale presja wymyślania co roku dwóch albumów z oryginalnym materiałem okazała się zbyt duża dla mnie jako wokalisty i pisarza. Dla nas wszystkich było to po prostu za dużo. Ale z pewnością nagraliśmy dużo dobrego materiału w ciągu tych pierwszych trzech czy czterech lat.”

Wspominając wczesne dni Whitesnake, Bernie Marsden mówi: „To było wspaniałe. Wyruszyliśmy w trasę vanem Mercedesa, ze sprzętem z tyłu i miejscami dla nas wszystkich, z przodu i pośrodku. Ja, David i Micky zazwyczaj siedzieliśmy razem w środkowym rzędzie. To była taka mała rodzina w trasie z tą wielką gwiazdą Deep Purple. Ale David był dla mnie po prostu zwykłym facetem.”

Micky Moody zgadza się: „Tak, byliśmy zwykłymi facetami. David chciał wrócić z chłopakami i był z tego powodu bardzo szczęśliwy.”

(Image credit: Getty Images)

Jednakże, pomimo całego koleżeństwa, Whitesnake nigdy nie byli najbardziej stabilnym z rockowych kombinatów. Między lutym 1978 a lutym 1987, który wyznaczył prawdziwy początek okresu amerykańskiego rocka, zespół przeszedł przez nie mniej niż dziewięć składów. Aby przedstawić to w odpowiedniej perspektywie, Deep Purple mają obecnie 'dopiero’ ósmy skład – a powstali w 1968 roku!

Po tym jak Lord i Paice ugruntowali swoją pozycję w Whitesnake, Marsden postanowił zacząć nosić koszulkę z napisem: 'No, I wasn’t in Deep fucking Purple’ (Nie, nie byłem w Deep fucking Purple). Czy rysy zaczynały już być widoczne?

„Nie, wcale nie”, mówi Marsden. „Chodziło tylko o to, że kiedy robiliśmy razem wywiady, wszyscy dziennikarze chcieli rozmawiać tylko o Purple. Więc kiedy zadawali pytanie, po prostu wskazywałem na moją koszulkę i mówiłem: 'Spójrz trochę bliżej.’ Bo Deep Purple było napisane wielkimi literami, a pozostałe słowa małymi, których prawie nie było widać.”

Mogli płynąć pod prąd punk rocka – z Coverdale’em nieuchronnie wykonującym skok na piersiach – ale Whitesnake stale zwiększali swoją rangę. Trouble osiągnął nr 50 na listach przebojów, a Lovehunter wdarł się do Top 30. Jednym z wyróżniających się utworów na tej ostatniej płycie jest dramatyczny i progresywny Walking In The Shadow Of The Blues, jedna z największych kompozycji Coverdale’a i Marsdena.

„Ta piosenka naprawdę podsumowała moje ówczesne podejście do muzyki” – mówi Coverdale. „To było bardzo moje odczucie, moja perspektywa i prawdopodobnie moja filozofia życiowa w tamtym czasie. Tekst mniej więcej napisał się sam. To był bardzo swobodny przepływ, bardzo autobiograficzny. Po prostu czekał na napisanie. Bernie i ja poskładaliśmy muzykę bardzo szybko. To oczywiście miało być jako piosenka. Jestem z niej bardzo dumny.”

„To były zabawne czasy”, mówi Marsden. „Zapytaj o to Jona Lorda – nie przestawał się śmiać przez dwa lata. Najlepszy i najzabawniejszy czas, jaki kiedykolwiek miał w swojej karierze, był w Whitesnake. Śmialiśmy się, ale jednym z głównych inicjatorów tych śmiechów był David Coverdale. Był sprytnym handlarzem wiatrówkami. Mam zdjęcia, na których gramy w piłkę nożną w Hiszpanii, i nie są one ładne. David gra jako środkowy napastnik, ma tłuste włosy i zdjętą koszulę. Micky Moody stoi w bramce w wielkich butach. Mam te zdjęcia. I to od faceta, który później powiedział, że ja i Micky nie traktowaliśmy naszych karier w Whitesnake wystarczająco poważnie.”

Ian Paice również przeżywał w Whitesnake czas swojego życia, choć nie jest tak przekonany co do poczucia humoru Coverdale’a: „Najzabawniejszym zespołem, którego członkiem kiedykolwiek byłem, był Whitesnake. David nie jest zabawnym facetem, ale Micky Moody i Bernie Marsden byli nieustannym źródłem śmiechu. Trasy koncertowe były tak zabawne, że nie pamiętam złych momentów, choć wiem, że było ich trochę. Neil Murray jest prostolinijnym facetem, a ci dwaj cały czas robili mu laski. Robili to również Coverdale’owi, wkurzali się na niego.”

Albumy 'Snake rozwijały się w niesamowitym tempie. Ready An’ Willing (1980) osiągnął nr 6 na liście przebojów, a Live… In The Heart Of The City (również 1980) wspiął się o pozycję wyżej. To były upojne, pijackie, bluesowe czasy, a ich apogeum nastąpiło, gdy Come An’ Get It z 1981 roku dotarł do pozycji nr 2. Z pierwszego miejsca utrzymał go tylko mawkish Face Value Phila Collinsa.

„Come An’ Get It to mój ulubiony z wczesnych albumów Whitesnake”, mówi Coverdale. „To zasługa występu zespołu i spójności piosenek. Produkcja od Birchy’ego też jest dobra.”

Neil Murray zgadza się: „Come An’ Get It to wspaniały album. To zenit 'klasycznego’ składu. Ready An’ Willing jest bardzo dobry, album live jest całkiem niezły, ale ogólnie Come An’ Get It bierze górę. Kto wie? Zapytajcie fanów, naprawdę. Mnie nie pytajcie. Byłem całkowicie zadowolony z tego, jak rzeczy zmieniły się później. Album z 1987 roku też był świetny. Jestem bardzo niezdecydowany, kiedy ludzie mówią, że Whitesnake to gówno po Saints An’ Sinners, albo kiedy mówią, że nienawidzą wszystkich starych bluesowych kawałków. Mogę cieszyć się wieloma z nich, na całej linii.”

Smutno, zbliżał się upadek składu Coverdale-Moody- Marsden-Lord-Murray-Paice. Coverdale: „Klimat w zespole zauważalnie się zmienił. Energia na próbach była niska i widać było, że entuzjazm słabnie. Propozycja wyjścia do pubu była witana z większym zapałem niż praca nad nowymi utworami. Wydawało mi się, że niektórzy z nas byli zadowoleni z naszego 'złotego’ statusu… a ja byłem głodny, by iść dalej.”

Here's a song for ya! Whitesnake na żywo na Reading Festival, 1980

Here’s a song for ya! Whitesnake na żywo na Reading Festival, 1980 (Image credit: Getty Images)

Moody: „Bardziej zainteresowany pójściem do pubu niż do studia? No cóż, tak. Osobiście uważam, że byłem w tamtym czasie. To był mój sposób na powiedzenie: 'Jestem teraz znudzony. Mam tego dość.”

„Wszystko było w porządku aż do Saints An’ Sinners,” wspomina Marsden. „Ale w pewnym momencie David zdecydował, że będzie królem Whitesnake.”

Zarządzające shenanigany z Johnem Colettą, starym nemezis z czasów Deep Purple, plus rozproszenie uwagi przez solowe albumy takich jak Lord i Marsden, odegrały swoją rolę. Małżeństwo Coverdale’a z jego niemiecką (obecnie byłą) żoną Julią przeżywało problemy, a ich córka, Jessica, nagle zachorowała na bakteryjne zapalenie opon mózgowych. Wszystko to przyczyniło się do podjęcia przez wokalistę decyzji o umieszczeniu Whitesnake, jak to ujął, „na wzorcu wstrzymania nad Heathrow”.

Dla kontrastu, Marsden twierdzi, że on, Ian Paice i Neil Murray odeszli z Whitesnake po spotkaniu z managementem typu „make-or-break”, na które Coverdale nie przyszedł.

„David jest bardzo dobry w przypominaniu sobie w wywiadach tylko tych fragmentów, które chce”, twierdzi Marsden.

„Coverdale stał się trochę oderwany od wszystkich”, potwierdza Moody.

Murray: „Mogło być tak, że David chciał całkowitej zmiany. Pod koniec nagrań Saints An’ Sinners nadszedł czas, kiedy odłączył się nie tylko od managementu, ale także od wydawnictw i wytwórni płytowych. To była dość poważna rzecz do zrobienia. Musiał wykupić się sam. Mógł więc równie dobrze powiedzieć: 'Ok, zacznę zupełnie od nowa z nowym zespołem, zobaczymy co z tego wyjdzie’. Kto wie? Trudność polega na tym, że David powie coś prasie i nawet jeśli nie jest to do końca to, co faktycznie się stało, powie to tak wiele razy, że sam w to uwierzy – a co za tym idzie, wszyscy inni również.”

Era blues-rocka zespołu dobiegała końca, ale 'Snake wślizgiwał się dalej. W październiku 1982 roku pojawił się zupełnie nowy skład, by promować album Saints An’ Sinners, który miał za sobą długi i bolesny okres dojrzewania. Lord i Moody wciąż byli obecni obok Coverdale’a, a zespół uzupełniali gitarzysta Mel Galley (ex-Trapeze), basista Colin Hodgkinson (ex-Backdoor) i perkusista Cozy Powell (ex-wszystko). To właśnie ta wersja Whitesnake była headlinerem Monsters Of Rock 1983, w komplecie z szybującymi helikopterami i płonącymi reflektorami podczas solówki Powella na perkusji.

Ale całe to showmanstwo stawało się zbyt wiele dla Micky’ego Moody’ego: „David stał się gwiazdą. Chciał zorganizować bardziej spektakl niż show. Trzeba było się umówić, żeby go zobaczyć. Nie podobało mi się to. Ten facet pomagał mi nosić mój sprzęt kilka lat temu”. Ostatecznie były gitarzysta Tygers Of Pan Tang, John Sykes, zastąpił Moody’ego. Nieco później, Neil Murray został powitany z powrotem w owczarni.

Moody: „To, z czego David nie zdawał sobie – i nadal nie zdaje – sprawy, to fakt, że nigdy nie chciałem być wielką gwiazdą. Zawsze byłem muzykiem. Trudno było mi być gwiazdą rocka, naprawdę.”

Wyjaśniając swoje ówczesne intencje, Coverdale mówi: „Chciałem, żeby bluesowy element w tożsamości zespołu był bardziej 'rockowy’. John i Cozy wsadzili mi w tyłek petardę po całej tej wesołości, zabawie i bezpiecznym podejściu. I właśnie po to tam byli. By zelektryzować Whitesnake i pomóc mi przenieść go na wyższy poziom. I tak właśnie się stało.”

Ale do czasu ukazania się albumu Slide It In w lutym 1984 roku, niektóre części prasy muzycznej żądały krwi Coverdale’a. Większość utworów została napisana wspólnie przez Coverdale’a i Galley’a w domu tego pierwszego w Little Chalfont, Buckinghamshire. Ale pomiędzy wciąż wspaniałymi piosenkami, takimi jak Love Ain’t No Stranger, hałaśliwy machismo Coverdale’a osiągnął gorączkę. Spit It Out, na przykład, zawierał refren: 'Spit it out, spit it out, spit it out/If you don’t like it/Spit it out, spit it out, spit it out/If you don’t like it’. Mniej więcej tak subtelne jak młot kowalski.

Garry Bushell dał Slide It In uderzenie młotkiem w Sounds. Nagłówek jego recenzji brzmiał 'Chop It Off’. „Coverdale, którego pamiętam, był próżnym, niedorzecznym błaznem” – mówi dziś Bushell. „Jeśli cokolwiek powinienem był prawdopodobnie być bardziej pogardliwy.”

Coverdale żywo pamięta recenzję Bushella. „To było bardzo niefortunne i niepotrzebne. Ale kogo to obchodzi? W samych Stanach sprzedał się w ponad czterech milionach egzemplarzy. Prawdopodobnie więcej, do teraz. To jego karma. W każdym razie, blues zawsze miał silny rys macho. Posłuchaj Howlin’ Wolfa, Buddy Guy’a, Muddy Watersa… Mam kilka bardzo wczesnych nagrań, przy których moje rzeczy brzmią jak rymowanki dla dzieci.”

Coverdale i John Sykes rock LA w 1984 roku

Coverdale i John Sykes rock LA w 1984 roku (Image credit: Getty Images)

Whitesnake nigdy nie zdołał zaistnieć na amerykańskim rynku. Ale od czasu Saints An’ Sinners zdobyli tam nową, potężną wytwórnię Geffen. Mieli też zagorzałego zwolennika w osobie Johna Kalodnera, legendarnego człowieka Geffena od A&R. Kalodner był zdeterminowany, by Whitesnake odniosło sukces w Stanach, a jego bezwzględne podejście ocierało się o Coverdale’a.

Moody: „Kalodner pojawił się na kilku niemieckich randkach. Rozejrzałem się w połowie występu, a on tam był – ta raczej złowroga postać – robił notatki z boku sceny. Nie czułem się przez to zbyt pewnie. Pomyślałem: 'Sod this, I’m off’. Byłem traktowany jak gracz sesyjny.”

Kiedy Mel Galley zranił się w ramię w Ludwigshafen w Niemczech, wkrótce znalazł się poza Whitesnake. „Byliśmy w lunaparku i graliśmy w kręgle 10-pinowe”, mówi Galley. „Ja i John wyszliśmy na zewnątrz i zrobiliśmy stary kawał z przejeżdżaniem samochodów. Były tam dwa Merce i wypadłem z bagażnika drugiego, a potem John wylądował na moim ramieniu.”

Galley zaraził się wirusem podczas pobytu w szpitalu, który zjadł nerwy z jego ręki aż do podstawy czaszki. Aby umożliwić mu grę na gitarze, jego ręka została zamknięta w metalowym ustrojstwie, które przypominało stojak na tosty.”

„Wciąż ją mam. Nazywam to Pazur. Wciąż muszę go nosić. Nerwy, które kontrolują mięśnie nie działają, więc działa to jak mechaniczny mięsień.”

Czy to prawda, że kiedy Coverdale to zobaczył powiedział: „Nie możesz grać w Whitesnake mając to na sobie. Będziesz wyglądał jak spastyk”?

„Cóż, na pewno powiedział, że nie chcę cię widzieć w zespole z tym na ręce”, mówi dyplomatycznie Galley. „Ale ja nie mam żalu. Trzeba być filozoficznym. Trwał okres Kalodnera, a Whitesnake zamieniał się w zespół MTV. Oczywiście rozwaliłem sobie rękę, ale nie zamierzam mówić o nim nic złego, bo to David i to coś, przez co przeszliśmy.”

Po odejściu Jona Lorda, który dołączył do sformowanego na nowo Deep Purple Mk II, scena była ustawiona pod transformację Whitesnake w multi-platynowe, obcisłe, puszyste combo, które większość ludzi pamięta dzisiaj. Jak na ironię, nowy, błyszczący Whitesnake opierał się w dużej mierze na dwóch utworach pochodzących z dawnych czasów, które zapoczątkowały ich karierę: Here I Go Again (pierwotnie na Saints An’ Sinners, napisany przez Coverdale’a/Marsdena) i Fool For Your Loving (na Ready An’ Willing, autorstwa Coverdale’a/ Marsdena/Moody’ego).

Marsden: „John Kalodner usłyszał Here I Go Again i powiedział do Davida: 'To jest płyta nr 1′. Miał rację. Nawet teraz, Here I Go Again rośnie o kolejne ramię każdego roku. To ogromna, ogromna piosenka. Czeki na tantiemy są bardzo mile widziane. David powiedział, że powinienem mu za to podziękować.”

Moody: „Na nowej wersji Fool For Your Loving nie ma żadnych emocji. Oryginał ze wspaniałą gitarową solówką Berniego jest o wiele lepszy.”

Obecnie Marsden, Moody i Murray mają zamiar utrzymać ducha wczesnego Whitesnake przy życiu w M3, ich zespole, który specjalizuje się w graniu klasycznych utworów 'Snake’a. „W Ameryce są legiony ludzi, którzy nie wiedzą, że ja i Micky Moody kiedykolwiek byliśmy w Whitesnake” – mówi Marsden. „Ale z pewnością znają nasze kawałki. Tak samo, są legiony ludzi w Europie, którzy chcieliby zobaczyć Coverdale’a-Marsdena-Moody’ego ponownie na scenie.”

Nie wstrzymuj oddechu w tej kwestii.

„To zabawne,” zastanawia się Murray, „ponieważ ja i Bernie dość często lubiliśmy słuchać łagodnego amerykańskiego rocka w trasie, a David omijał to i mówił: 'Co to za bzdury?’ Ale potem trzy lub cztery lata później jest głęboko w tym stylu. Nie mówię, że kiedy to robił, nie było to szczere. Wszyscy się zmieniamy. Ale dla mnie współczesne Whitesnake grają stare rzeczy w bardzo ciężki, raczej oklepany sposób.”

Coverdale żyjący (amerykańskim) snem w 1987 roku

Coverdale żyjący (amerykańskim) snem w 1987 roku (Image credit: Getty Images)

Coverdale zastanawia się: „Wczesne dni były bez wątpienia całkowicie konieczne. Wszystko potrzebuje początku, fundamentu, aby móc się rozwijać. Nie mógłbym prosić o lepszy sposób na rozpoczęcie działalności, ani o lepszych zawodników i ludzi, z którymi mógłbym się związać. Ostatnio zobaczyłem niektóre z rzeczy, które powiedziałem przez te lata i żałuję większości z nich. To nie było konieczne.”

Jednakże oferuje zastrzeżenie: „Z drugiej strony nie przeszkadza mi to, że niektórzy ludzie nie są świadomi tego, jak długo Whitesnake kopie w okolicy. Nigdy nie miałem problemu z przeskakiwaniem z jednego łóżka do drugiego. Poza tym, to wciąż ja śpiewam i piszę to, co czuję, czym chcę się podzielić. Czasami po prostu czułem, że trzeba przemeblować House Of 'Snake. Bez obrazy dla moich byłych kolegów. Po prostu moja potrzeba zmian.”

Moody odpowiada: „To brzmi dla mnie jak wymówka. Whitesnake to stary zespół. C’mon – powstał w 1978 roku. To już 30 lat temu. Znając Davida, pomyślałbym, że nie jest szczególnie zadowolony z bycia dziadkiem w wieku 50 lat. Nie chce, żeby ludzie wiedzieli, że Whitesnake istnieje już tak długo. Mick Jagger nigdy nie skomentowałby w ten sposób The Rolling Stones, to pewne.”

I rzeczywiście. Cokolwiek powiedziałby David Coverdale, blues wciąż kładzie się cieniem na historii Whitesnake.

Aby dowiedzieć się więcej na temat 'klasycznego’ składu Whitesnake i kluczowego momentu w historii zespołu, kliknij poniższy link.

Kiedy Whitesnake spotkał Hammersmith Choir

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.