Barackowi Obamie zostało już tylko kilka miesięcy na stanowisku, ale to nie znaczy, że konserwatywna prasa zamierza porzucić teorie spiskowe i rasistowskie histerie, które cechowały ich podejście do pierwszego czarnego prezydenta przez ostatnie 8 lat. Nie, w tym tygodniu prawica odkurza stare, ale dobre rozwiązanie: Oskarżanie Obamy o prowadzenie „tournee z przeprosinami”. Mit, że Obama odbył wieloprzystankowe światowe tournee „przepraszając” za historyczne przewinienia Stanów Zjednoczonych jest klasyczną prawicową mitologią, czymś, w co muszą wierzyć tak głęboko, że żadna ilość wskazań, że jest to pełne kłamstwo, nie jest w stanie ich powstrzymać. (Politifact wciąż obala i obala ten mit, który był kluczowy zarówno dla kampanii Mitta Romneya, jak i Teda Cruza, ale nie robi nic, by zawstydzić konserwatystów za jego dalsze rozpowszechnianie). Wszystko, co Obama mówi o przeszłości, a co nie brzmi: „Ssijcie to frajerzy!”, jest interpretowane jako przeprosiny, co według konserwatystów jest bardzo, bardzo, bardzo złą rzeczą, jaką można kiedykolwiek, kiedykolwiek zrobić.

Reklama:

Teraz prawica jest znowu w ogniu, ponieważ Obama ośmielił się zachowywać się tak, jakby ludzie zabici i ranni w wyniku wybuchu bomby na Hiroszimę byli rzeczywistymi ludźmi żyjącymi w kraju, z którym jesteśmy w pokoju od 7 dekad. Prezydent złożył wieniec pod pomnikiem pokoju w Hiroszimie w piątek i wygłosił przemówienie o pokoju, wspólnym człowieczeństwie i odpowiedzialności.

Obama nie przeprosił za atak, jednak i bardzo konkretnie obwinił Japonię za wojnę, mówiąc, że wojna „wyrosła z tego samego podstawowego instynktu dominacji lub podboju, który spowodował konflikty wśród najprostszych plemion.”

Jest to ważne, ponieważ konserwatyści natychmiast przeszli od razu do kłamstwa, oskarżając Obamę o przepraszanie za bombę i udając, że nie wiedział, że Japończycy byli agresorami w II wojnie światowej.

Reklama:

Sarah Palin rozpoczęła, oskarżając Obamę o przyjęcie „kolana przeprosin” i o stwierdzenie, że „Ameryka myliła się, odpowiadając na niesprowokowane, śmiertelne ataki”.

Memy rozpowszechniające to kłamstwo eksplodowały na Facebooku, a Fox News podchwycił to kłamstwo i zaczął je mocno rozdmuchiwać.

Kimberly Guilfoyle powiedziała, że „poczuła się” jak na przeprosinach, co czyni je przeprosinami w taki sam sposób, w jaki uczucie, że miska drewnianych wiórów jest lodem, czyni je takimi.

Reklama:

Charles Krauthammer nawet nie próbował używać takiego ckliwego języka, aby kłamstwo wydawało się mniej kłamliwe, zamiast tego po prostu wprost oskarżając Obamę o zamknięcie „koła tej trasy przeprosin dzisiaj w Hiroszimie.”

„Haniebna trasa przeprosin Obamy ląduje w Hiroszimie”, czytamy w New York Post, z odrobiną ironii, ponieważ jedynymi ludźmi, którzy robią tu cokolwiek haniebnego, są haniebni kłamcy z prawicy.

Reklama:

Utrzymywanie się mitu „tournee z przeprosinami” mówi nam wiele o psychologii konserwatystów, począwszy od tego, że wszyscy oni brzmią jak najgorsze osoby, z którymi można się ożenić, ponieważ uważają, że pojęcie nie tylko przyznania się do winy lub wzięcia na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności jest tak głęboko odrażające, że uciekają przed najmniejszym nawet powiewem czegoś takiego.

Reklama:

Z pewnością ta retoryka odrzuca z ręki możliwość komunikacji między ludźmi, a tym bardziej zrozumienia. Bo to właśnie robi Obama niezmiennie, gdy zarzuca mu się „przepraszanie”: Próbuje rozmawiać o życiowych zawiłościach nie po to, by zrzucić winę na innych, ale by ominąć te sprawy i osiągnąć większe zrozumienie między ludźmi.

„Czasami Obama używa sformułowania on-the-one–hand, on-the-other-hand, które ma tendencję do stosowania tuż przed tym, jak prosi dwie strony o zbliżenie się do siebie” – wyjaśnia Angie Drobnic Holan z Politifact. Ona przytacza przemówienie, w którym powiedział, że USA może być czasami „lekceważący, nawet drwiący”, podczas gdy Europejczycy mogą być „swobodne” z ich antyamerykanizm, przed mówiąc te postawy „nie reprezentują prawdy” i zalecając, że każdy starać się trochę trudniej stereotypów innych ludzi mniej.

To, co Obama mówi o jest znany mniej więcej każdemu, kto rozwiązał konflikt z bliską osobą. On przyznaje, że jest trochę leniwy, ona przyznaje, że może być ostra w języku, kiedy jest sfrustrowana, oboje zgadzają się starać się bardziej i voila! Każdy jest szczęśliwy ponownie, zwłaszcza jeśli rzeczywiście starają się dotrzymać obietnic.

Reklama:

Uczenie się rozwiązywania konfliktów przez przyjęcie trochę pokory nie jest tylko niektóre nowoczesne pary doradztwo mumbo-jumbo, ale coś zalecane przez Jezusa Chrystusa. Jeśli chrześcijańscy konserwatyści otworzyliby Biblię w połowie tak bardzo, jak twierdzą, podnieśliby mnóstwo języka o odwracaniu się plecami i próbowaniu wybaczania bliźnim i sobie, przyznawaniu, że każdy jest wadliwy i tak dalej. Zamiast tego, całe oburzenie na Obamę za jego zwyczaje związane z gałązką oliwną dotyczy wciskania tego pojęcia, że wszystkie interakcje z innymi, zwłaszcza obcokrajowcami, są oparte na dominacji. W tym światopoglądzie albo dominujesz, albo się podporządkowujesz i tyle. Przyznanie się do niedoskonałości, prośby o dialog lub zrozumienie? Wszystko interpretowane jako akty uległości, zachowanie zdemoralizowanego quislinga zamiast kogoś, kto stoi wysoko, ale patrzy innym w oczy jak równym sobie, godnym szacunku.

Jak już mówiłem, ci ludzie muszą być piekłem, z którym można się ożenić.

Zabawne jest widzieć, jak wielu Republikanów wydaje się być zdezorientowanych, niektórzy nawet autentycznie zdezorientowani, jak taki łobuz z cienką skórą jak Donald Trump mógł zostać ich kandydatem na prezydenta. Cóż, „trasa z przeprosinami” opowiada całą historię: Spędzić osiem lat na wmawianiu konserwatywnej publiczności, że każda próba komunikacji lub osiągnięcia wzajemnego zrozumienia z obcymi narodami jest metaforycznym aktem samokastracji, a w końcu zdecydują oni, że sztandarowym kandydatem ich partii powinien być ktoś, kto prawdopodobnie ma klinicznie zdiagnozowany narcyzm. To ma wiele sensu, naprawdę.

Reklama:

Dlatego zabawne jest oglądanie Mitta Romneya biegającego wokół szyderczo naśmiewającego się z kampanii Trumpa. Romney sam położył podwaliny, forsując mit „wycieczki z przeprosinami” i naprawdę zagłębiając się w szczerze niechrześcijańskie przekonanie, że każde przyznanie się do niedoskonałości jest równoznaczne z upokorzeniem.

Ale nigdy nie potrafił tego sprzedać tak dobrze, jak Trump. Po pierwsze, Romney jest żonaty od tak cholernie dawna, że na pewno za coś przeprosił, choćby za przypadkowe nadepnięcie na palce Ann. Ale można odnieść silne wrażenie, że Trump może być prawdziwym problemem, człowiekiem, który prędzej rozwiedzie się z żoną i weźmie nową, niż przyzna, że mógł się pomylić, np. wykrzykując imię swojej córki podczas seksu.

Można się założyć, że taki człowiek nigdy nie omieszka traktować wszystkich innych na świecie, zwłaszcza obywateli obcych państw, jak śmieci na spodzie swojego buta. Dla konserwatywnej bazy wyszkolonej przez prawie dekadę, aby wierzyć, że nic nie jest gorsze niż powiedzenie, że jest ci przykro, nikt mniej niż Trump nie zrobi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.