Jeśli ktoś z 78 milionami dolarów w majątku może doświadczać niedostatku, to najwyraźniej ma on znacznie głębsze korzenie niż nierówność ekonomiczna. Niedobór zaczyna się w naszej ontologii, w naszym postrzeganiu samego siebie i w naszej kosmologii. Stamtąd przenika do naszych instytucji społecznych, systemów i doświadczeń życiowych. Kultura niedoboru tak nas pogrąża, że mylimy ją z rzeczywistością.
Najbardziej wszechobecną, pochłaniającą życie formą niedoboru jest ta związana z czasem. Ludzie „prymitywni” na ogół nie doświadczają niedoboru czasu. Nie postrzegają swoich dni, godzin czy minut jako policzonych. Nie mają nawet pojęcia godzin czy minut. „Ich”, mówi Helena Norberg-Hodge opisując wiejski Ladakh w Indiach, „to świat bezczasowy”. Czytałem relacje Beduinów zadowolonych z tego, że nie mogą nic robić, tylko patrzeć, jak mijają piaski czasu, amazońskich Pirahã w pełni pochłoniętych obserwowaniem łodzi pojawiającej się na horyzoncie i znikającej kilka godzin później, tubylców zadowolonych z tego, że mogą dosłownie siedzieć i patrzeć, jak rośnie trawa. To jest bogactwo prawie nieznane do nas.
Scarcity czasu jest wbudowany w naszej koncepcji nauki, która stara się zmierzyć wszystkie rzeczy, a tym samym sprawia, że wszystkie rzeczy skończone. Ogranicza naszą egzystencję do granic pojedynczej biograficznej linii czasu, skończonej rozpiętości odrębnej jaźni.
Skromność czasu czerpie również z rzadkości pieniędzy. W świecie konkurencji, w każdej chwili możesz zrobić więcej, aby awansować. W każdej chwili masz wybór, czy wykorzystać swój czas produktywnie. Nasz system pieniężny ucieleśnia maksymę oddzielnego „ja”: „Więcej dla ciebie, to mniej dla mnie”. W świecie materialnego niedoboru nigdy nie możesz pozwolić sobie na spoczynek w spokoju. To coś więcej niż zwykłe przekonanie czy percepcja: Pieniądze w formie, w jakiej istnieją obecnie, nie są, jak twierdzą niektóre nauki, „tylko energią”; w każdym razie nie jest to energia neutralna. Zawsze jest go za mało. Kiedy pieniądz jest tworzony jako oprocentowany dług, tak jak w naszym przypadku, to zawsze i koniecznie będzie więcej długu niż pieniędzy. Nasze systemy odzwierciedlają nasze kolektywne postrzeganie.
„Więcej dla ciebie to mniej dla mnie” jest definiującym aksjomatem separacji. Prawdziwy w konkurencyjnej gospodarce pieniężnej, jest fałszywy we wcześniejszych kulturach daru, w których, z powodu powszechnego dzielenia się, więcej dla ciebie było więcej dla mnie. Uwarunkowanie niedoboru rozciąga się daleko poza sferę ekonomiczną, objawiając się jako zazdrość, zawiść, jedynactwo, społeczna konkurencyjność i wiele innych.
Niedobór pieniędzy z kolei czerpie z niedoboru miłości, intymności i połączenia. Podstawowy aksjomat ekonomii mówi tyle: Istoty ludzkie są zmotywowane do maksymalizacji racjonalnego interesu własnego. Ten aksjomat jest stwierdzeniem odrębności i, zaryzykuję stwierdzenie, samotności.
Każdy tam jest maksymalizatorem użyteczności; wszyscy są w tym dla siebie. Ty jesteś sam. Dlaczego to wydawać się w ten sposób prawdziwy, przynajmniej ekonomista? Dokąd percepcja i doświadczenie samotności przychodzą od? Po części pochodzą one z samej gospodarki pieniężnej, która otacza nas standaryzowanymi, bezosobowymi towarami, oderwanymi od ich pierwotnej matrycy relacji, i zastępuje wspólnoty ludzi robiących coś dla siebie i dla innych płatnymi usługami profesjonalistów. Jak opisuję to w mojej książce „Święta ekonomia”, wspólnota jest utkana z darów. Podarunki w różnych formach tworzą więzi, ponieważ prezent rodzi wdzięczność: chęć odwdzięczenia się lub przekazania dalej. Transakcja pieniężna, w przeciwieństwie do niej, jest zakończona, gdy towar i gotówka przejdą z rąk do rąk. Dwie strony rozchodzą się w swoją stronę.
Skromność miłości, intymności i więzi jest również nieodłącznym elementem naszej kosmologii, która postrzega wszechświat jako złożony z ogólnych bloków konstrukcyjnych, które są po prostu rzeczami, pozbawionymi czucia, celu lub inteligencji. Jest to również rezultat patriarchatu i związanej z nim zaborczości i zazdrości. Jeśli coś jest obfite w ludzkim świecie, to powinna to być miłość i intymność, czy to seksualna, czy inna. Jest nas tak wielu! Tutaj, jak nigdzie indziej, sztuczność niedostatku jest oczywista. Moglibyśmy żyć w raju.
Czasami prowadzę zajęcia warsztatowe, które polegają na długotrwałym wzajemnym wpatrywaniu się w siebie dwóch osób. Po tym jak początkowy dyskomfort zanika, a minuty mijają, większość ludzi doświadcza niewymownie słodkiej intymności, połączenia, które przenika przez wszystkie powierzchowne pozowanie i udawanie, które określają codzienne interakcje. Te pozory są o wiele bardziej kruche, niż chcielibyśmy myśleć – nie są w stanie wytrzymać więcej niż pół minuty prawdziwego widzenia, i prawdopodobnie dlatego uważa się, że patrzenie komuś w oczy dłużej niż kilka sekund jest niegrzeczne. To cała intymność, na jaką zazwyczaj sobie pozwalamy. To jest całe bogactwo, z jakim możemy sobie teraz poradzić. Czasami, po zakończeniu zajęć, zwracam się do grupy z następującą uwagą: „Czy możecie sobie wyobrazić – cała ta błogość jest dostępna przez cały czas, w odległości mniejszej niż 60 sekund, a jednak latami się bez niej obywamy? Czy doświadczając tego na co dzień, ludzie nadal chcieliby robić zakupy? Pić? Grać? Zabijać?”
Jak blisko jest ten piękniejszy świat, o którym nasze serca wiedzą, że jest możliwy? Jest bliżej niż blisko.
Jaka potrzeba, poza podstawowymi potrzebami przetrwania, jest ważniejsza dla istoty ludzkiej niż bycie dotykanym, trzymanym, pielęgnowanym, widzianym, słyszanym i kochanym? Jakie rzeczy konsumujemy w ramach daremnego zaspokajania tych niespełnionych potrzeb? Jak dużo pieniędzy, jak dużo władzy, jak dużo kontroli nad innymi ludźmi potrzeba, aby zaspokoić potrzebę połączenia? Ile to jest wystarczająco dużo? Jak wynika z badań przeprowadzonych w Boston College, żadna kwota nie jest wystarczająca. Pamiętaj o tym, następnym razem, gdy pomyślisz, że chciwość jest winowajcą za nieszczęścia Gai.
Rodzaj obscenicznego nadmiaru towarzyszy każdemu wymiarowi niedoboru na naszej planecie: głód obok otyłości; susza z powodzią; niedobory energii z rozrzutnym marnotrawstwem; samotność z wirtualną hiper-pracą; miażdżący dług z ogromnymi nadmiarowymi rezerwami bankowymi; rozdęte domy z kurczącą się przestrzenią publiczną.
Mógłbym dalej wymieniać wiele innych rodzajów niedostatku, które są tak normalne w naszym społeczeństwie, że umykają uwadze: niedostatek uwagi; niedostatek zabawy; niedostatek słuchania; niedostatek ciemności i ciszy; niedostatek piękna. Mieszkam w stuletnim domu. Jakiż kontrast istnieje między regularnymi, fabrycznie doskonałymi przedmiotami i budynkami, które nas otaczają, a starymi kaloryferami w moim domu, brzęczącymi i syczącymi przez całą noc, z ich krzywym żelazem, ich nieregularnymi zaworami i złączami, wykonanymi z odrobinę większą starannością, niż było to konieczne, które wydają się posiadać jakość życia.
Jadę obok pasaży handlowych i sklepów wielkopowierzchniowych, parkingi i salony samochodowe, biurowce i subdevelopments, każdy budynek model efektywności kosztowej, a ja podziwiam: „Po 5000 lat rozwoju architektury, mamy skończyć z tym?” Widzimy tu fizyczny wyraz ideologii nauki: Tylko to, co mierzalne, jest prawdziwe. Zmaksymalizowaliśmy naszą produkcję tego, co wymierne – stopy kwadratowe, wydajność na jednostkę pracy – kosztem wszystkiego, co jakościowe: świętości, intymności, miłości, piękna i zabawy.
Ile brzydoty potrzeba, aby zastąpić brak piękna? Ile trzeba filmów przygodowych, aby zrekompensować brak przygody? Ile filmów o superbohaterach trzeba obejrzeć, by zrekompensować zanikłe wyrażanie własnej wielkości? Ile pornografii, by zaspokoić potrzebę intymności? Ile rozrywki, aby zastąpić brak zabawy? Potrzeba nieskończenie wiele. To dobra wiadomość dla wzrostu gospodarczego, ale zła dla naszej planety. Na szczęście nasza planeta nie pozwala na wiele więcej, podobnie jak nasza zniszczona tkanka społeczna. Jesteśmy prawie na końcu ery sztucznego niedoboru, jeśli tylko możemy uwolnić nawyki, które nas tam trzymają.
Z naszego zanurzenia w niedoborze powstają nawyki niedoboru. Z niedostatku czasu rodzi się nawyk pośpiechu. Z niedostatku pieniędzy rodzi się nawyk chciwości. Z niedostatku uwagi rodzi się nawyk popisywania się. Z niedostatku sensownej pracy rodzi się nawyk lenistwa. Z niedostatku bezwarunkowej akceptacji rodzi się nawyk manipulacji. Czy można się dziwić, że siejemy spustoszenie na tej planecie?
Charles Eisenstein jest autorem książki The More Beautiful World Our Hearts Know Is Possible (North Atlantic Books). Więcej jego prac można przeczytać na stronie CharlesEisenstein.net. Przedrukowano z Resurgence & Ecologist (Sept./Oct. 2014), dwumiesięcznika z U.K. o środowisku, aktywizmie, sprawiedliwości społecznej i nie tylko.
.