Review: Fidelio Beethovena. West Australian Symphony Orchestra, West Australian Opera i Perth Festival.
Jest coś niepokojąco podzielonego w operze – zwłaszcza w operze na koncercie. Publiczność pozostaje oświetlona przez cały czas, a chór siedzi za orkiestrą, patrząc na nas, patrzących na nich.
Następnie są napisy, wzmocnienie głosów, które oddziela je od ich źródła, pozycja śpiewaków z przodu orkiestry, różny stopień, w jakim realizują doświadczenie swoich postaci, i fakt, że wszyscy są ubrani we współczesne ubrania, które nie są związane z ich postaciami.
Dodać do tego należy, że w operze jest coś poza czasem. Ale może to tylko ja, może to po prostu nie w moim czasie.
Wszystkie te zmienne były w grze, gdy oglądałem Fidelio Beethovena, prezentowane przez West Australian Symphony Orchestra (WASO) i Perth Festival we współpracy z West Australian Opera.
Kiedy narrator (Eryn Jean Norvill) wchodzi i mówi coś w rodzaju „Wyobraź sobie świat zupełnie niepodobny do naszego, a może nie jest tak różny…”, kajdany moich uprzedzeń i dyskomfortu zaczynają mięknąć. W równej mierze opowiadacz i komentator, Norvill zapewnia doskonały most, przez który możemy przejść do świata Fidelia.
Jak kontynuuje, jej słowa sprawiają, że wyobrażamy sobie więzienie i więzienie „źle ukierunkowanych pragnień”; ogród i ogród wolności. Tematy miłości, uwięzienia i wolności przewijają się przez ten utwór.
Fidelio to jedyna opera Beethovena. Zaprezentowana w formie koncertu, a nie spektaklu, główny dyrygent WASO, Asher Fisch, zasugerował dodanie tekstu narracyjnego, aby zapewnić słuchaczom linię przewodnią. Wykorzystując opisy i komentarze, pisarka Alison Croggon dotyka splotu miłości (zarówno źle ulokowanej, jak i doskonale ulokowanej) oraz tematów korupcji i prześladowań politycznych, które leżą u podstaw tej historii.
Most między starym i nowym
Narracja dostarcza widzom haczyków do uchwycenia, a kontekst historyczny i współczesny przypomina nam, że te tematy pozostają tak samo aktualne jak zawsze.
Croggon śledzi słabnącą wiarę Beethovena w Napoleona i sposób, w jaki przebudowywał operę od źle przyjętej premiery w 1805 roku do ostatecznej wersji, która została przyjęta z zachwytem w 1814 roku. Następnie pisze o nielegalnie przetrzymywanych więźniach, „wszędzie, nawet dzisiaj, nawet w tym kraju”, a utwór wydaje się tętnić współczesną, kulturową aktualnością.
Croggan podkreśla sposoby, w jakie potężni karzą tych, którzy mówią prawdę, oraz niezaprzeczalną prawdę, że „nie każdy mur jest widoczny”.
Stojąc za mównicą ze scenariuszem na widoku, publiczność postrzega narratora inaczej niż śpiewaków, którzy są całkowicie zanurzeni w fizycznym akcie wykonywania tych pieśni. Ten podział tworzy uderzający kontrast wcielenia.
W ciągu całego wieczoru jest wiele punktów kulminacyjnych. Kwartet w akcie pierwszym, pomiędzy Leonorą (przebraną za chłopca Fidelia) (Christiane Libor), Marzelliną (Felicitas Fuchs), Jaquino (Andrew Goodwin) i Rocco (Jonathan Lemalu), rozpoczyna się jako delikatna gra pomiędzy Marzelliną wyrażającą swoją miłość do Fidelia i Leonorą obawiającą się zdemaskowania. W miarę jak dołączają kolejne postacie, całość zaczyna się nakładać na siebie.
Porywająca złożoność żonglowania czterema równoległymi punktami widzenia czyni ten kwartet wczesnym punktem zwrotnym, w którym wszystkie różnorodne elementy zdają się łączyć w całość. Forma się uspokaja. A może ja po prostu osiadam w formie.
Warwick Fyfe jest beznamiętny jako zły gubernator więzienia, do którego dołączają 40-osobowe męskie zespoły chóru WASO w jego porywającym wstępie. Jego występ jest trzewny. Począwszy od odgłosu jego kroków, gdy wchodzi na scenę, występ Fyfe’a przekracza formę koncertu, dając wgląd w to, jak ta postać mogłaby być zagrana w pełnej produkcji.
Po powrocie z przerwy światła w teatrze są lekko przyciemnione, aby zasugerować zejście Leonory do podziemnego więzienia, aby uratować jej męża Florestana (Tomislav Mužek), fałszywie uwięzionego z powodów politycznych. Najpierw widzimy Florestana siedzącego, pochylonego do przodu, z rękami skrzyżowanymi na kolanach. Ten prosty wybór inscenizacyjny pomaga uchwycić jego cierpienie.
W programie Croggan mówi, że jedną z rzeczy, która przyciągnęła ją do Fidelia, było to, że jest to opera, w której kobieta nie umiera. Jest ona w istocie bohaterem, który ratuje swojego męża. Jej objawienie się jako żony Leonory, a nie Fidelia, Libor wykonuje wspaniale, kulminując w pięknie wykonanym duecie z Florestanem.
Parafrazując narrację Croggana: „Leonora ma na drugie imię Nadzieja”. Tak właśnie kończy się wieczór, pełen rozbudzonej nadziei i radości. Tłum syczy z radości na wezwanie kurtyny dla złoczyńcy i wykrzykuje brawo i brawa dla wszystkich innych.
Poczucie triumfu w sali jest zaraźliwe. Muzyka Beethovena i obrazy Croggana – „ogród zawsze tam na nas czeka” – rozbrzmiewają, gdy odchodzimy w noc.