Inwalidacja, stosowana w psychologii, jest terminem najbardziej kojarzonym z Dialektyczną Terapią Zachowania i Marshą Linehan. Jak opisałem w moim poście na temat dynamiki rodzinnej zaburzenia osobowości borderline, „Unieważnianie kogoś innego nie jest tylko niezgadzaniem się z czymś, co ta druga osoba powiedziała. Jest to proces, w którym jednostki komunikują innym, że opinie i emocje celu są nieważne, irracjonalne, samolubne, nieczułe, głupie, najprawdopodobniej szalone i złe, złe, złe. Unieważniacze dają znać bezpośrednio lub pośrednio, że poglądy i uczucia ich celu nie liczą się dla nikogo w żadnym momencie i w żaden sposób. W niektórych rodzinach unieważnianie staje się ekstremalne, prowadząc do fizycznego znęcania się, a nawet morderstwa. Jednak unieważnienie może być również osiągnięty przez słownych manipulacji, które unieważniają w sposób zarówno subtelne i mylące.”

artykuł kontynuuje po reklamie

Ten post będzie omówić dwa aspekty unieważnienia, że Linehan nie, jak sądzę, omówić. Pierwszy obejmuje związek między pojęciem unieważnienia i podobne pojęcie z systemów rodzinnych pionier Paul Watzlawick, że nazwał dyskwalifikacji. Druga idea jest taka, że kiedy dzieci w rodzinie są nieustannie unieważniane przez swoich rodziców, zaczynają oni dawać im to, czego dzieci myślą, że chcą: mówiąc i robiąc rzeczy, które dosłownie zapraszają innych ludzi do unieważnienia ich.

1. Stosunek do dyskwalifikacji. Kiedy po raz pierwszy przeczytałem Linehan, pomyślałem o podobnej koncepcji, o której czytałem w klasycznej książce z zakresu teorii systemów rodzinnych autorstwa Watzlawick, Beavin i Jackson, opublikowanej w 1967 roku pod tytułem Pragmatyka komunikacji międzyludzkiej. Nazwali oni tę koncepcję dyskwalifikacją. Na początku pomyślałem, że może Linehan odkrywa koło na nowo, ale potem wróciłem do starej książki, aby sprawdzić, jak definiują dyskwalifikację. Ku mojemu zaskoczeniu, dyskwalifikacja jest czymś, co się robi samemu sobie, a nie komuś innemu.

Jeden dyskwalifikuje się, kiedy boi się powiedzieć, co naprawdę czuje lub ma na myśli z obawy, że inni to odrzucą. Dlatego osoby dyskwalifikujące się mówią rzeczy w sposób, który pozwala im na „wiarygodne zaprzeczenie”. Mogą twierdzić, że zostały źle zinterpretowane, jeśli inny ważny członek rodziny się temu sprzeciwi. Osiągają to poprzez szeroką gamę dewiacyjnych zjawisk komunikacyjnych „… takich jak sprzeczności, niekonsekwencje, zmiany tematu, styczne, niekompletne zdania, nieporozumienia, niejasny styl lub manieryzm wypowiedzi, dosłowna interpretacja metafory i metaforyczna interpretacja dosłownych uwag, itp. (s. 76).

artykuł kontynuowany po reklamie

Teraz, dlaczego ktoś miałby się dyskwalifikować? Odpowiedź ma do czynienia z czymś, co psychoanalityków, którzy dostali wiele rzeczy źle, dostał prawo. Myśleć problematyczny zachowanie wynikać od nierozwiązany konflikt wśród jednostka między dwa przeciwny kurs akcja. Teraz analitycy założyli, że konflikt był między biologicznymi impulsami, takimi jak seks i agresja, a zinternalizowanym systemem wartości danej osoby, znanym jako jej sumienie. Podczas gdy z pewnością można czuć się skonfliktowanym z powodu tych rzeczy, skupienie analityków było zbyt wąskie.

Terapeuci doświadczalni tacy jak Fritz Perls i Carl Rogers czuli, że dużo bardziej podstawowy konflikt był pomiędzy potrzebą wyrażenia swojej prawdziwej natury (samorealizacja) a robieniem tego, czego oczekiwali wszyscy inni. Pionier systemów rodzinnych Murray Bowen ujął to jako konflikt pomiędzy siłami indywidualności a siłami wspólnoty. Osoby z takim konfliktem tłumią w sobie części siebie, które nie wydają się zgodne z tym, czego ich zdaniem oczekują od nich inni ważni członkowie rodziny, ale tłumienie to nigdy nie jest całkowite. Taka osoba zdyskwalifikuje to, co próbuje przekazać, na wszelki wypadek, gdyby było to nie do przyjęcia dla innych. Jeśli tak jest, wtedy może twierdzić, że została po prostu źle zrozumiana.

Niestety, kiedy ktoś dyskwalifikuje to, co mówi w ten sposób, inni ludzie słuchający są na grząskim gruncie, próbując określić, co właściwie jest im przekazywane. Komunikaty są bardzo mylące. W rzeczywistości, właśnie wtedy, gdy słuchacze myślą, że mają na to wpływ, tacy ludzie mogą zaprzeczać samym sobie, pozostawiając słuchaczy, którzy zaczynają wątpić w swoje własne wyobrażenia o tym, co właśnie zostało powiedziane. Innymi słowy, kiedy ktoś dyskwalifikuje siebie, często unieważnia osobę, która go słucha. Te dwie koncepcje nie są po prostu podobne do siebie, idą w parze!

artykuł kontynuuje po reklamie

To prowadzi do wniosku, że kiedy członkowie rodziny wydają się być unieważnienie innego członka rodziny, pozorne invalidators może naprawdę być dyskwalifikując siebie. Słuchacze nie mieliby jak się o tym dowiedzieć, a niechcący zostaliby doprowadzeni do przekonania, że są źle traktowani przez pozornego unieważniacza. Większość terapeutów również tak myśli.

Miałem dużą wskazówkę, że osoby unieważniające mogą w rzeczywistości myśleć o sobie, kiedy wydają się unieważniać innych. Jednym ze sposobów, w jaki dowiedziałem się o dynamice rodziny borderline było to, że dorośli pacjenci przynosili nagrania rozmów z rodzicami przez telefon, kiedy rodzice nie wiedzieli, że są nagrywani. (Dokonywanie nagrań w ten sposób jest nielegalne w niektórych stanach, ale nie jest nielegalne dla mnie, aby ich słuchać). Pacjenci przynieśli mi te taśmy przede wszystkim dlatego, że byli zmęczeni ciągłym upieraniem się innych terapeutów, że ich wspomnienia i opisy interakcji z rodzinami są zniekształcone.

Jedna z pacjentek, jedna z najgorszych samookaleczających się osób, jakie kiedykolwiek leczyłem, prawie codziennie prowadziła rozmowy telefoniczne ze swoją matką, które trwały godzinami. Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, jakby matka wyrażała odpowiednie zaniepokojenie z powodu cięcia córki. W rzeczywistości, zdałem sobie sprawę, że mój pacjent był bardzo dobry w uzyskanie mnie brzmieć tak jak jej matka.

artykuł kontynuuje po reklamie

Nigdy nie wiedziałem, jak dobry w tym pacjentów może być. Później dowiedziałem się, że rozmowa, której się przysłuchiwałem, była w zasadzie powtórką. Odbyli dokładnie tę samą rozmowę w kółko. Przez wiele godzin. Komentarze matki w tym kontekście nie brzmiały już jak właściwa troska, ale bardziej jak obsesja matki na punkcie córki i przymus pouczania jej, powtarzając ciągle te same rzeczy. To wiąże się z drugim punktem tego postu, ale więcej o tym za chwilę.

Wskazówką, do której się odnosiłem, było to, że nagle, w środku wielogodzinnej rozmowy, matka niespodziewanie wykrzyknęła: „Byłam złą małą dziewczynką” i przeszła do opisywania, jak okropną córką była. Nagle przyszło mi do głowy, że wbrew pozorom, podczas tej rozmowy mogła ona w dużej mierze myśleć o sobie. Ta „obsesja” na punkcie córki miała bardzo ukryty element, o którym moja pacjentka nie mogła się dowiedzieć. Matka często dyskwalifikowała samą siebie, podczas gdy wydawało się, że jest w trakcie unieważniania swojej córki. Jeśli córka wspomniała o czymś, co matka właśnie powiedziała, matka oskarżała córkę, że żyje przeszłością! Przeszłość, która była mniej niż minutę temu!

2. Zapraszanie innych, aby cię unieważnili. Jedną z głównych rzeczy, których nauczyłem się przez lata zajmując się dysfunkcyjnymi rodzinami jest to, że kiedy rodzice robią w kółko to samo w sposób kompulsywny, ich dzieci dochodzą do wniosku, że rodzice muszą nadal robić cokolwiek to jest. Dlatego też będą dawać rodzicom powtarzające się okazje, by nadal to robili. Felietonista zajmujący się rodzicielstwem John Rosemond nawiązał do tego w jednym z ostatnich felietonów. „Muszę się zastanowić, czy (ciągła) rodzicielska troska jest w końcu samospełniająca się: tak jak w przypadku, gdy jesteś zaniepokojony, wtedy twoje dziecko da ci coś, o co będziesz się martwił.”

Nie zastanawiam się nad tym w ogóle; to jest absolutnie prawdziwe.

W tym przypadku, jeśli wydaje się, że masz potrzebę unieważnienia swoich dzieci, powiedzą masę głupich rzeczy tylko po to, żebyś mógł to robić dalej. Na przykład w przypadku pacjentki, którą właśnie opisałem, powtarzała ona swojej matce: „Nic mi nie jest. Czuję się świetnie.” Mówiła to, podczas gdy była w trakcie procesu cięcia się głęboko w pobliżu tętnicy szyjnej, co, oczywiście, mogło ją zabić.

Co masz powiedzieć, kiedy ktoś upiera się, że nie ma problemu, gdy istnieje ogromny problem przysłaniający wszystko? Czy powiesz: „To szaleństwo”? Oczywiście, że tak. Ponadto, podczas tego procesu, córka całkowicie unieważniała wyrażane przez matkę obawy o jej samopoczucie. W rodzinach pacjentów z zaburzeniem osobowości typu borderline, dzieci w końcu uczą się dawać z siebie tyle, ile dostają.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.